Długie czy krótkie gry? Oto jest pytanie
W grach bardziej skompresowanych, takich na kilka godzin, akcja może się rozwijać w miarę szybko, a gracz nie musi być ciągle zachęcany do tego, by zmierzać ku końcowi. Przykładem niechaj będzie np. Little Nightmares czy Limbo. To niewielkie gry niezależne, których długość zabawy jest wręcz idealna. Nigdy nie czujemy w nich znużenia, bo bezustannie natrafiamy na nowe łamigłówki, do których podejść musimy w nieco inny sposób. To one – oraz fabuła – napędzają nas do działania. Sytuacja komplikuje się wtedy, gdy mamy grę dłuższą. Jakąś przygodówkę akcji albo np. RPG.
Jak utrzymać gracza na wiele godzin?
By utrzymać odpowiednie tempo oraz zainteresowanie grającego na właściwym poziomie, twórcy większych tytułów muszę kombinować, a najlepszym sposobem na to, byśmy się nie nudzili, jest opracowanie systemu rozwoju postaci. Gdybyśmy bezsensownie biegali i nie widzieli żadnych postępów, nie mielibyśmy do tego zachęty. Jaki sens miałaby realizacja kolejnych zadań pobocznych, gdyby finalnie nie wpływało to kompletnie na nic. Wiadomo, że porządnie przygotowane questy (jak w Wiedźminie 3) są same w sobie inspiracją do działania, bo oferują ciekawe opowieści, ale nie zawsze tak jest. W grach Bethesdy, np. w Fallout 4 lub Skyrim, nie znajdujemy jakiś przesadnie porywających historii, ani w głównej opowieści, ani w zadaniach pobocznych. W przypadku tych tytułów twórcy ratowali się wspomnianym rozwojem postaci. W miarę postępów otrzymujemy w jego ramach nowe zdolności, poprawiamy statystyki, gromadzimy fundusze oraz pozyskujemy nowe wyposażenie. To właśnie te elementy sprawiają, że chce się nam grać. CD Projekt RED zapomniało o tym, tworząc Cyberpunk 2077. Całkowicie niezrozumiałe jest bowiem to, że nigdzie tak naprawdę nie widzimy, jak wygląda nasz bohater. Większego wpływu na niego nie ma też żadna umiejętność, tudzież statystyka. Cały rozwój protagonisty był bezcelowy i wpłynęło to negatywnie na odbiór projektu.
Jakie gry są zatem finalnie lepsze? Długie, czy krótkie? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo wpływ na nią ma wiele czynników. Jeśli miałbym kupić produkcję pokroju Call of Duty, ale dedykowaną wyłącznie singlowi i wydać na nią powiedzmy 300 zł, to raczej bym tego nie zrobił. Twórcy musieliby albo znacząco wydłużyć rozgrywkę albo sprzedać swój produkt taniej. Nie zawsze jednak więcej znaczy lepiej, o czym przekonali się twórcy Mafii III, Ghost Recon: Breakpoint czy Mad Max. Gry w otwartym świecie muszą odpowiednio dawkować zabawę, a deweloperzy nie mogą nadużywać proceduralnie generowanych elementów. Nie mówię, że musi to być zabawa szyta na miarę, jak w najlepszych survival horrorach, ale koniecznością jest właściwe tempo, poczucie ciągłego rozwoju i zaskakiwanie grającego.
Jakie macie zdanie w temacie. Uważacie np. że ostatnie odsłony Assassin’s Creed to coś, co powinien kontynuować Ubisoft, czy może z niecierpliwością wyczekujecie na powrót do korzeni oraz Assassin’s Creed: Mirage, które takowym może być. Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler