Długie czy krótkie gry? Oto jest pytanie


bigboy177 @ 14:33 05.04.2023
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Twórcy gier często przekonują nas, że więcej znaczy lepiej, a nie zawsze jest to niestety prawdą.

Długość gier komputerowych to dość wrażliwy temat. Chodzi o to, że w naszej branży nie ma tak naprawdę żadnych standardów, żadnych wytycznych co do tego, ile dane doświadczenie powinno trwać, na ile przyciągać naszą uwagę. Długość filmów najczęściej oscyluje w przedziale pomiędzy półtorej, a trzy godziny. Seriale to zazwyczaj pół godziny do godziny. Gry? Tutaj sprawy są dalece bardziej skomplikowane.

Czynników, które wpływają na długość gier jest wiele. Zmieniają się one przede wszystkim na podstawie gatunku, w którym operujemy. Jeśli mówimy o strzelance, możemy się przygotować na kilka godzin. Jeśli to przygodówka, dobijamy spokojnie do „dyszki”. Najwięcej czasu spędzamy natomiast z grami RPG oraz sieciówkami. Te pierwsze potrafią nas wciągnąć na kilkadziesiąt, a nawet kilkaset godzin. Przy drugich możemy spędzać miesiące i w zasadzie nigdy się nie nudzić. Twórcy często długość gier wykorzystują w kampaniach marketingowych, ale nie zawsze jest to dobre posunięcie. Niejednokrotnie mamy do czynienia z tytułami, przy których chcielibyśmy spędzić więcej czasu, ale są też takie, które niepotrzebnie przeciągnięto.

Długość gry, a marketing...


Jak wspomniałem, długość gier to jeden z punktów wykorzystywanych przez marketingowców, chcących sprzedać jak najwięcej egzemplarzy swojego produktu. Wielokrotnie słyszymy, że jakiś tytuł powinien nam wystarczyć na kilkadziesiąt, bądź kilkaset godzin rozgrywki (Dying Light 2 miało mieć zawartości na 500 godzin, a Starfield to 1000 planet!) i ma to być swoiste usprawiedliwienie wysokich cen zakupu. Obecnie za najpopularniejsze projekty trzeba zapłacić w granicach 300 złotych, więc nie może być tak, że zabawy w nich jest zaledwie na jeden wieczór. Musi być po prostu coś więcej. Czasem jednak deweloperzy przesadzają, być może ze względu na naciski ze strony wydawców.

Dobrze zrealizowanych gier jest na rynku mnóstwo. Gdy decydujemy się np. na zakup Call of Duty, nie spodziewamy się kampanii, która porwie nas na długie wieczory. Wiadomym jest, że tryb fabularny jest tylko przystawką, a głównym daniem jest multiplayer. Jeśli decydujemy się natomiast na coś przeznaczonego wyłącznie do zabawy w pojedynkę, długość ma istotne znaczenie. Nie może to być jednak sztucznie uciągnięta rozgrywka, bo w pewnym momencie zrobi się po prostu nudno i bezpłciowo.

Przykładem właściwie zrealizowanych długich gier są przedstawiciele serii Wiedźmin, tudzież Divinity: Grzech Pierworodny albo Mass Effect. Każda część tych cykli to rozbudowany wątek fabularny, w którym autentycznie mamy wpływ na przebieg opowieści, a także interesujące misje poboczne, tudzież aktywności, które uzupełniają historię i dają nam poczucie bycia członkiem prezentowanego świata. Zadania oraz lokacje w tych grach zostały przygotowane ręcznie. Mimo że rozmaitych wyzwań jest dużo, nigdy tak naprawdę nas nie przytłaczają. Z przyjemnością bierzemy w nich udział i do końca mamy frajdę.

Otwarty świat gwarancją sukcesu?


Rozbudowane gry tego typu, czyli np. open worldy, nie zawsze gwarantują jednak sukces. Jeśli deweloperzy przesadzą, jak np. w wielu grach Ubisoftu, a także w produkcjach Bethesdy, rozgrywka zaczyna się dłużyć. Aktywności mnożą się na mapie jak króliki, a gracz jest tym wszystkim przytłoczony. Bethesda wychodzi z takich koncepcji obronną ręką ponieważ oferuje niesamowitą eksplorację świata. Ubisoft często także względnie sobie radzi, bo potrafi przygotować wciągającą mechanikę rozgrywki. Idealnym przykładem zmarnowanego potencjału jest natomiast np. Mafia III, w której deweloperzy uznali, że jeden schemat zabawy od początku do końca, plus rozbudowana mapa i kupa wyzwań to wystarczająca zachęta dla graczy. Słabe oceny i mizerna sprzedaż zweryfikowały jednak te założenia.

To, co sprawdza się w grach RPG oraz w tytułach w otwartym świecie nie zawsze współgra z innymi gatunkami. Za przykład można podać tutaj survival horrory. Wiadomo, że da się w nich zastosować bardziej otwarte mapy oraz dodatkowe aktywności, ale budowanie atmosfery jest wówczas trudniejsze. Łatwiej twórcom nas straszyć, gdy oferują rozgrywkę bardziej korytarzową, szytą na miarę, czego doskonałym przykładem jest seria Resident Evil, której każda odsłona, choć pozwala nam na względnie swobodną eksplorację, delikatnie prowadzi nas też za rękę. Na podobny krok zdecydowali się twórcy Dead Space. Także w jego przypadku nie szliśmy, jak po sznurku, ale jednocześnie nie mogliśmy też biegać od pytajnika do pytajnika, by wykonywać głupawe misje poboczne. Zabawa w survival horrorach nie może być też przesadnie długa, bo mam wrażenie, że w pewnym momencie gracz przestałby czuć strach. Wszystko musi być tu odpowiednio dawkowane, a w ten sposób przechodzimy do kolejnego aspektu decydującego o tym, czy dany tytuł, niezależnie od długości, jest wciągający: tempa i sposobu rozwoju akcji.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudosmrPack   @   15:57, 05.04.2023
Obecnie wolę zdecydowanie gry, które nie są jakoś przesadnie rozwleczone. Te max 20-30 godzin intensywnej zabawy jest chyba najbardziej optymalne. Wyjątki robię jeśli jakiś tytuł przypadnie mi bardziej do gustu to nawet kilka razy go przejdę pod rząd by odblokować jak najwięcej. Tak było z RE Village, w które grało mi się bardzo dobrze i chyba z RE 4 Remake będzie podobnie.
0 kudosBarbarella.   @   18:47, 05.04.2023
Szczęśliwi czasu nie liczą. Szczęśliwy Nigdy nie zwracałam uwagi na długość gry, na licznik godzin. Owszem, zdarzało mi się odczuć niedosyt po zbyt krótkiej kampanii. Wolę jednak niedosyt niż przesyt czyli znużenie tytułem. Tak czy owak deklaracje twórców gry odnośnie długości to dla mnie abstrakcyjna i nieistotna liczba bo sama nie mam pojęcia ile godzin poświęcam na jakiś tytuł.
0 kudospetrucci109   @   22:28, 05.04.2023
Ja zdecydowanie wolę krótsze gry, które nie są rozwleczone na siłę. Dla mnie 15-20 godzin to taka optymalna długość (jeśli gra jest krótsza to też nie mam nic przeciwko). Oczywiście są wyjątki takie jak Wiedźmin, czy Mass Effect ale one w moim przypadku raczej potwierdzają regułę.
1 kudosshuwar   @   09:35, 07.04.2023
Dla mnie marketingowy tekst, że dany tytuł da nam 50, 60, 100h grania jest czymś negatywnym. Często po 40h gra zarzyna nużyć. Wolę porządny, wciągający wątek fabularny na 30h i możliwością alternatywnych działań pobocznych. Jeśli nie mam czasu, robię główny wątek i kilka zadań pobocznych, a to co zostało. jest pretekstem do tego, by do gry wrócić jeszcze raz.

Nie zgodzę się też z opinią na temat CP77 co do wpływu rozwoju postaci. Ogrywałem tytuł dwa razy i za każdym razem widziałem wpływ drzewka rozwoju, na to co i jak mogę moją postacią zrobić (np. rozwój postaci pod kątem hakowania).
3 kudosdabi132   @   20:58, 07.04.2023
Zdecydowanie wolę krótsze gry. 30 h to dla mnie maks. Wolę ograć więcej tytułów krótszych i ciekawszych fabularnie niż siedzieć po 100 godzin w jednym tytule i w zasadzie robić to samo.
1 kudosDirian   @   22:41, 07.04.2023
Gry z dobrą fabułą na 30-40h są dla mnie ok. Przy RDR2 bawiłem się świetnie od początku do końca. Jasne, gra miała słabsze momenty, ale nadrabiała to świetni mechanikami czy fantastycznie wykreowanym światem. Natomiast jak grałem w AC Valhalla, gdzie po 20h nie czułem żadnego większego postępu w fabule, a później dowiedziałem się, że ta monotonia ma trwać jeszcze dobrych 100 godzin, to odpuściłem. Nie tędy droga. Inna sprawa, że takie gry-usługi z ogromnym światem i rozciągniętą na maksa fabułą chyba najbardziej opłacają się wydawcy, bo długo utrzymują przy sobie gracza. Stety-niestety jak widać chętnych na takie tasiemce nie brakuje.
0 kudosKononowicziMajor   @   09:58, 08.04.2023
Ja lubię długie i krótkie gry tylko żeby miały dobrą fabułę i klimat. Cool
0 kudosthiefi   @   20:53, 22.04.2023
Dziesięć lat temu bym napisał, że długie gry.
Dzisiaj wolałbym krótkie, ale z miodnym gameplayem.
Lepsze wciągające i sprawiające przyjemność 10-15 godzin niż kilkadziesiąt polegających na powtarzaniu do znudzenia tych samych czynności czy tzw. symulator kuriera polegający na bieganiu kilometrów po to, by wydłużyć grę. Albo grind... walka tak jak w życiu powinna być ostatecznością, a nie podstawą.
Dodaj Odpowiedź