Najlepsze survival horrory, czyli przy czym warto się bać!
The Last of Us 1 i 2
The Last of Us 1 i The Last of Us: Part 2 to kolejne kultowe gry z gatunku survival horrorów. Pierwsza odsłona zadebiutowała najpierw na konsoli PlayStation 3, a następnie także na PlayStation 4, PlayStation 5 oraz komputerach osobistych. Jeśli chodzi o „dwójkę”, jest ona obecnie dostępna wyłącznie na PS4, a za sprawą wstecznej kompatybilności także na PS5. Jeśli posiadacie wymienione platformy, mam też nadzieję, że w Waszej kolekcji jest wyśmienita seria studia Naughty Dog.
Sony uwielbia prezentować nam rozbudowane i porywające historie. W przypadku The Last of Us 1 i 2 mamy do czynienia z opowieścią o dwóch bohaterach – w ogromnym skrócie. Pierwszym jest mężczyzna o imieniu Joel, a drugą najpierw dziewczynka, a następnie kobieta o imieniu Ellie. Mimo że w centrum jest scenariusz prezentujący nam ich losy, istotną rolę odgrywa też rozgrywka.
The Last of Us 1 i 2 to survival horrory pełną gębą. Bohaterowie żyją w świecie, w którym dziwna odmiana grzybów zdołała przejąć kontrolę nad ludźmi, przemieniając ich w krwiożercze potwory. Jako że jesteśmy w mniejszości, nie możemy walczyć otwarcie i najczęściej korzystamy z umiejętności skradania się, tudzież podchodzenia potworów po cichu. Joel dysponuje co prawda wyposażeniem pozwalającym mu walczyć, ale nigdy nie ma go na tyle, by otwarcie walczyć. Istotną rolę odgrywa tu też crafting, który oparto na wiecznie ograniczonych zasobach.
The Last of Us 1 i 2 to wspaniałe widowiska, jedne z najlepiej zrealizowanych gier w historii branży. Właśnie ze względu na to warto je posiadać w swojej kolekcji. Jednocześnie ostrzegam przed serialem The Last of Us. Jeśli planujecie grać, wstrzymajcie się z seansem, albowiem opowieść z TV to kropka w kropkę historia naszych wirtualnych bohaterów.
Resident Evil VII
Zbliżając się powoli ku końcowi naszej listy, chciałbym przejść do serii, którą znają najpewniej wszyscy fani survival horrorów. Chodzi oczywiście o cykl Resident Evil, który kilka lat temu powoli odchodził w zapomnienie, ale ze względu na to, iż Capcom kompetentnie przywrócił go do świata żywych, cieszy się ostatnio niebywałą popularnością. Wszystko zaczęło się za sprawą pomysłowo zrealizowanego Resident Evil VII.
W przeciwieństwie do części poprzednich, deweloperzy nie postawili na widok trzecioosobowy, ale na kamerę umieszczoną w oczach głównego bohatera. W efekcie dostaliśmy pierwszoosobowy survival horror, nawiązujący do słynnego P.T. Co ciekawe, twórcy odeszli też od bardziej zręcznościowego modelu rozgrywki z „piątki” oraz „szóstki”, stawiając w większej mierze na survival. Zarządzamy więc surowcami, gromadzimy przydatne przedmioty, rozwiązujemy łamigłówki, a jednocześnie unikamy starć. Nigdy nie są one bowiem łatwe.
Resident Evil VII wprowadza też do akcji całkiem nowego bohatera, Ethana Wintersa. Dociera on do niewielkiej miejscowości Dulvey w stanie Luizjana w poszukiwaniu zaginionej żony. Przez kilka ostatnich lat myślał, że małżonka nie żyje, a tu nagle otrzymuje od niej maila, w którym przeprasza go ona za wszystko co się stało, jednocześnie prosząc, aby ją odnalazł. Ethan postanawia skorzystać z zaproszenia i wyrusza na pomoc ukochanej. Ethan będzie z nami także w ósmej części cyklu, w której kończy się przygotowany z myślą o nim wątek. Podróż do finału nie będzie jednak należeć do łatwych, o czym przekona się każdy gracz, który zdecyduje się na zakupienie dzieło Capcomu, do czego Was oczywiście zachęcam.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler