Wielcy branży gier - historia Techlandu


zubal22 @ 15:23 13.10.2022
Filip "zubal22" Sudoł

Niestety, Techland nieco się zapędził, bo w 2011 roku wydali jeszcze Call of Juarez: The Cartel, który delikatnie mówiąc, nie został przyjęty najlepiej. Dlaczego wrocławianie moim zdaniem się zapędzili? Cóż, wskazuje na to umiejscowienie akcji – seria skupiająca się na historiach z Dzikiego Zachodu, nagle zostaje przeniesiona do… współczesności. Można by to jeszcze oczywiście uznać za względnie ciekawy pomysł, gdyby nie kiepska egzekucja.

The Cartel, zarówno w wersji PC, jak i konsolowej, zmagał się z masą błędów i problemami z opatymalizacją. Model strzelania był zły. Postacie odpychające. Grafika kiepska. SI wręcz koszmarne. Wiele osób narzekało również na przeniesienie serii do czasów współczesnych, co pozbawiło gry jej charakterystycznego klimatu Dzikiego Zachodu znanego z poprzednich części. Za największe plusy gry uznawano w zasadzie niezłą opowieść oraz tryb multiplayer, ale nawet te elementy nie były w stanie uratować nowego dzieła Techlandu, nad którym Polacy powinni spędzić jeszcze parę miesięcy, zanim w ogóle pomyśleliby o wydaniu go na rynek. Stan techniczny nowego Call of Juarez The Cartel na premierę był po prostu zły i z takim też odbiorem się spotkał. Wersja PC-towa zgarnęła średnią ocen na poziomie 51/100, natomiast konsolowe edycje to okolice 45/100. Sam Paweł Marchewka po latach stwierdził, że The Cartel było pomyłką, która nigdy nie powinna mieć miejsca.

W 2012 nastąpił koniec pewnej ery, bo wtedy też Techland wydał ostatnią grę wyścigową, jaką można znaleźć w dotychczasowym katalogu wrocławian. Mad Riders, bo o tym tytule mowa, to głównie wyścigi quadów, a tematyka i mechaniki bardzo mocno przypominały pewien poprzedni tytuł wrocławskiego studia, a mianowicie Nail'd sprzed 2 lat. Niezłe recenzje, ale brak większego komercyjnego sukcesu prawdopodobnie sprawił, że studio Pawła Marchewki postanowiło skupić się wyłącznie na grach akcji i okazjonalnej produkcji innych deweloperów. Tak czy siak, na efekty tej decyzji długo nie trzeba było czekać.

W 2013 roku debiutuje Dead Island Riptide. Ten samodzielny dodatek do największego dotychczas hitu Techlandu nie znajduje jednak większego uznania wśród krytyków, którzy choć docenili ciekawą fabułę, genialny klimat, niezłą oprawę audiowizualną, świetny tryb multiplayer czy porządne lokacje, ale nie pozostawili suchej nitki na wielu nienaprawionych bolączkach oryginału. Walka ponownie była w najlepszym razie średnia, bugów było dużo, optymalizacja nie dawała powodów do radości, a sama gra, mimo że dobra, wydawała się zbyt podobna do „jedynki”. Rezultat? Niezłe, acz nieco rozczarowujące 61/100 na Matecriticu. Mimo ocen trzeba przyznać, że odbiór ze strony graczy był całkiem ciepły. Riptide nie sprzedawało się tak dobrze, jak pierwsza część serii, lecz nadal trzymało niezły poziom. Mimo to sytuacja marki od tego momentu wcale lepsza nie będzie, ale do tematu Dead Island jeszcze powrócimy, bo w samym Techlandzie i bez tego działo się sporo. Jeszcze w tym samym roku wydano bowiem inny, dużo lepiej oceniany tytuł.

Nie tylko Dead Island doczekało się w 2013 roku swojej kontynuacji, gdyż to samo spotkało Call of Juarez, którego najnowsza odsłona nosiła podtytuł Gunslinger. Nowy rozdział, nowe rozdanie, czysta karta. W taką stronę zdawał się podążać Techland, który z kolejną częścią swojego słynnego cyklu postanowił powrócić w czasy Dzikiego Zachodu, ale sama gra była zupełnie inna niż wszystkie znane dotychczas odsłony serii.

Przede wszystkim, zero powiązania fabularnego z poprzednikami. Nowe Call of Juarez opowiada historię łowcy nagród Silasa Greavesa. Ta z kolei została przedstawiona w dosyć prześmiewczym stylu, z narratorem, którym był sam protagonista, opowiadającym historie o swoich przygodach. Dodaje to grze lekkiego humoru, a samym misjom fajnej, nieraz zaskakującej struktury, gdyż te czasem potrafiły się zmienić w locie, gdy sam Greaves zmieniał opowieść na potrzeby słuchaczy. Ta niecodzienna formuła zdecydowanie podziałała, bo Gunslinger okazał się sukcesem. Krytycy chwalili przyjemną oprawę audiowizualną, zabawną i interesującą opowieść, dobre misje, niezłą rozgrywkę i świetny klimat. Średnia ocen na Metacriticu wyniosła 79/100, dzięki czemu była to najlepiej oceniana produkcja w całym cyklu. Na sprzedaż też nie ma absolutnie co narzekać. Gra pierwotnie została wydana przez Ubisoft, a w roku 2013 tylko Far Cry 3: Blood Dragon osiągał lepsze wyniki od Call of JuarezGunslinger. W 2018 roku, co warto zaznaczyć, projekt doczekał się jeszcze portu na Switcha, za który całkowicie odpowiadał już Techland i to w sumie tyle, jeśli chodzi o tę serię. Nie ma co się jednak dziwić, że nic o nowej grze z tego cyklu nie słychać. Kolejna produkcja Polaków miała być bowiem już zupełnie innego kalibru, tak jak sukces, jaki osiągnie.

Miesiąc po premierze Dead Island Riptide, a więc jeszcze w 2013 roku, Techland ogłosił, że tworzy nową grę z zombiakami w tle – Dying Light. Dlaczego odrzucili współpracę z Deep Silver i nie wzięli się za znaną markę, która ma już pozycję na rynku, zamiast podejmować ryzyko z tworzeniem nowej serii? Cóż, jak wiele osób związanych z polskim studiem tłumaczyło, ich wizja nie do końca pasuje do tego, czym jest Dead Island, dlatego poczuli też, że muszą pójść w inną stronę. Wydawca cyklu o wyspie umarlaków oczywiście się nie poddawał, w końcu miał naprawdę mocną markę w garści. W trakcie E3 z 2014 spółka zresztą zapowiedziała pełnoprawny sequel, lecz minęło od tego czasu 8 lat i… nadal czekamy. Pojawiały się jakieś pogłoski o premierze końcem 2022 roku, ale potwierdzenia żadnego nie ma. Doczekaliśmy się za to paru spin-offów. Między innymi produkcji z gatunku MOBA pod nazwą Dead Island: Epidemic. Tytuł jednak szybko poległ, chociaż na papierze wyglądał interesująco, to okazał się dla wydawcy za mało rentowny. Kolejne, mniejsze próby podtrzymania marki to Escape Dead Island oraz Dead Island Retro Revenge. Jakość pierwszej gry była tak żenująca, że samemu chciało się od niej uciekać, z kolei druga to dosyć przeciętny beat’em up. Tak. Beat’em up. Nie jestem do końca pewien, dlaczego Deep Silver zdecydował się na taki ruch i wydanie wspomnianych pozycji, lecz koniec końców pełnoprawnego Dead Island 2 one nie zastąpiły. Na razie, jak widać, spuścizna Techlandu nie trzyma się niestety najlepiej, dla Polaków miało to pewnie jednak drugorzędne znaczenie (jeśli w ogóle jakieś miało), bo na horyzoncie czekała nowa, ciekawa marka wypełniona zombiakami.

Jakiż genialny był 2015 rok! Do dzisiaj mnie to zdumiewa. Jak powszechnie wiadomo, to Wiedźmin 3 w tamtym okresie zaznaczył swoją dominację na rynku i zgarnął większość nagród dla gry roku. Prawda jest jednak taka, że ogromny sukces, i to na już na początku wspomnianego roku, osiągnął także inny polski deweloper. Dokładnie ten, którego historię tu przytaczam. Warto bowiem wiedzieć, że o ile Dead Island swego czasu przyciągał uwagę i był uważany za świetną zabawę, tak wraz z premierą Dying Light – który miał być nową, świeżą wizją na produkcję z gatunku – można powiedzieć, że Techland rozwinął formułę w znacznie bardziej ekscytujące doświadczenie w rewelacyjnym otwartym świecie.

I nie ma w tym słów przesady, bo Dying Light, nawet pomimo - nie ma co się czarować - licznych wad, jest grą bardzo dobrą. Ze znakomitym klimatem, świetnym otwartym światem, ciekawym systemem wyposażenia, genialną eksploracją, która jest zupełnie inna w nocy oraz za dnia, z przyjemnym gameplayem (rzecz jasna z perspektywy pierwszoosobowej) oraz naprawdę dobrą oprawą graficzną. Jasne, animacje czy mimika NPC-ów były często zwyczajnie słabe, polski dubbing kiepski, fabuła pretekstowa, a optymalizacja przez długi czas stanowiła duży problem, ale to była w zasadzie kwestia drugorzędna. W Dying Light liczyło się przede wszystkim zwiedzanie miasta, parkour, szukanie wyposażenia i walka z zombiakami najlepiej uskuteczniana w coopie. Po prostu chciało się grać. Czuć było, że Techlandowi wyszło dokładnie to, o czym mówili w kontekście Dead Island – stworzenia nowej, ekscytującej marki. Otwarty świat, eksploracja miasta po nocach, skakanie po dachach. To by się zwyczajnie nie udało, gdyby pozostali przy starej marce. Nowe rozdanie dało jednak wrocławskiemu studiu szansę na zrobienie czegoś niezwykłego. Pokazali, że po latach trwania mody na nieumarłych i dziesiątkach gier im poświęconych, jest jeszcze na rynku miejsce na coś ciekawego w tym klimacie. Coś, co nie musi być mocno oparte na fabule, jak w The Last of Us, a zwyczajnie może ekscytować dobrą rozgrywką.

Wyniki na Metacriticu to - standardowo - mały rollercoaster, jak to Techland ma w zwyczaju. Wiele dobrych ocen i parę tych nieco bardziej krytycznych głosów sprawiło, że średnia dla Dying Lighta we wspomnianym serwisie wyniosła 75/100. Narzekania na pewne potknięcia i niedociągnięcia zmieniły się jednak w okrzyki zachwytu w lutym 2016 roku, gdy Polacy wydali ogromne DLC zatytułowane The Following. Ogromna mapa, zawartość, masa questów, nowe wyposażenie, a do tego wszystkiego własny pojazd pozwalający nam rozjeżdżać wygłodniałych nieumarłych. Średnia na Metacriticu? 86/100 od krytyków oraz bardzo dużo dobrego feedbacku od graczy, którzy docenili stworzenie porządnego rozszerzenia, które oferuje naprawdę świetną przygodę.

Najlepiej o skali sukcesu Dying Lighta świadczą jednak wyniki sprzedaży. Do połowy 2015 roku rozeszło się bowiem 5 mln egzemplarzy tej gry, natomiast do kwietnia 2022 roku możemy mówić o nawet 20 mln opchniętych kopii. Do znakomitych rezultatów finansowych dochodzą jeszcze świetne opinie graczy oraz rosnąca popularność Techlandu. Jak widać na przykładzie wrocławian, odrzucenie stabilnej i znanej marki jak Dead Island, w imię zrobienia czegoś większego i ambitniejszego w pełni się opłacało, a firma Pawła Marchewki, jak nigdy wcześniej udowodniła, że Polacy potrafią zrobić prawdziwy światowy hit.

Sprawdź także:

XPand Rally

Premiera: 24 września 2004
PC

Xpand Rally to gra rajdowa, w której fotorealistyczna grafika, dynamiczny model jazdy, interaktywne otoczenie trasy i wiele innych elementów sprawią, że gracz poczuje rea...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBarbarella.   @   23:12, 14.10.2022
Ogromny szacun za pierwszy Call Of Juarez , trochę mniejszy za Dwójkę . Ukończyłam Dead Island mimo że za tematyką " łażącego mięsa " nie przepadam .Poza tym jeszcze Chrome gościł na moim blaszaku ale szału nie było .I to chyba wszystko co znam od Techlandu .Tak że mimo iż studio z o wiele dłuższą historią od CD Project to jednak u mnie na drugim miejsce jeśli chodzi o rodzimych twórców.
0 kudosurban1212   @   23:56, 14.10.2022
Świetny artykuł, oby więcej takich!
2 kudosshuwar   @   07:57, 15.10.2022
Fajny ten cykl o twórcach... chcemy więcej. Szczególnie chciałbym poczytać o polskich twórcach: 11bit, CI Games.

Aha... i brakuje jakiegoś Taga, pod którym moglibyśmy zobaczyć spis wszystkich artykułów z tego cyklu.
1 kudosMaterdea   @   16:29, 15.10.2022
Cytat: shuwar
Aha... i brakuje jakiegoś Taga, pod którym moglibyśmy zobaczyć spis wszystkich artykułów z tego cyklu.
O jakieś dodatkowe funkcjonalności trzeba maltretować Marcina, ale na razie doskonale spisuje się wpisanie w wyszukiwarkę "wielcy branży gier". Puszcza oko
Dodaj Odpowiedź