Microsoft nie wyciągnął wniosków z klęski Xboksa One i nadal nie wie czego chce?

Microsoft od kilku lat stosuje dość dziwną taktykę, jeśli chodzi o Xboksa. W czasach świetności platformy, czyli po premierze Xboksa 360, regularnie dostawaliśmy świetne gry, zarówno od studiów zewnętrznych, jak i tych należących do giganta z Redmond. Wszystko zmieniło się po tym, jak spółka zapowiedziała Xboksa One oraz zmianę strategii. Nową konsolę lokowano jako urządzenie wielofunkcyjne, a nie tylko sprzęt do grania. Efekt był taki, że sprzedaż klękła i nie chciała powstać. Miało się to zmienić po premierze Xboksów Series X|S i niby jest lepiej, ale nadal dość kuriozalnie.
Konsole obecnej generacji są na rynku od przeszło dwóch lat. W tym czasie na PlayStation 5 trafiło naprawdę sporo wyśmienitych produkcji, jak np. Horizon II: Forbidden West, God of War: Ragnarok, Ratchet & Clank: Rift Apart. Wiadomo, że mogłoby być tego więcej, ale trzeba pamiętać, że to czas pandemii i ogólnego chaosu. Microsoft natomiast w międzyczasie wciąż publikuje głównie średniaki. Dostaliśmy niby Forza Horizon 5 czy Halo Infinite, ale prawdziwe blockbustery na palcach jednej ręki idzie policzyć. Ciągle słyszymy jedynie o zapowiedziach oraz obsuwach. Jak na razie nie zadebiutował na konsolach Xbox Series X|S żaden system seller, który sprawiłby, że gracze po prostu popędzą do sklepów. W czym leży problem? Mam wrażenie, że szefostwo nie bardzo wie czego chce.
Microsoft od pewnego czasu inwestuje w nowe studia deweloperskie. Jakiś czas temu spółka przejęła m.in. Bethesdę, Obsidian Entertainment oraz Ninja Theory. Każda z tych firm miała już w dość zaawansowanym stadium deweloperskim kilka gier, ale nic konkretnego jeszcze nie zadebiutowało. Gigant z Redmond zainwestował miliardy, aby wejść w posiadanie takich marek, jak Starfield, The Elder Scrolls czy Hellblade. Chce też wyłożyć kolejne pieniądze na Activision Blizzard (na co nie zgadza się m.in. Komisja Europejska) – tym razem naprawdę gigantyczne, bo mówimy o prawie 70 miliardach dolarów. I co z tych wszystkich inwestycji przyszło? Póki co w zasadzie nic. Do tej pory Bethesda nie wydała nic, Obsidian przygotował jedynie indyka pt. Pentiment, a Ninja Theory nadal dłubie przy Hellblade II. Ma się to niby zmienić w kolejnych miesiącach, ale czy tak będzie?
Bez wglądu w faktyczną taktykę działania Microsoftu nie sposób cokolwiek oceniać, ale mam wrażenie, że spółka przejmuje studia, by następnie mocno wpływać na to, co tworzą oraz w jaki sposób cały proces przebiega. Jak inaczej tłumaczyć to, że ciągle słyszymy zapowiedzi, a wciąż niczego konkretnego na rynku nie ma. Na domiar złego w ostatnim czasie źle się dzieje w praktycznie wszystkich studiach należących do korporacji.
W 343 Industries doszło do sporych zwolnień, w efekcie czego odeszło wielu kluczowych deweloperów odpowiedzialnych za cykl Halo. Ostatnia jego część, Halo Infinite, nie będzie już rozwijana, jeśli chodzi o kampanię fabularną, a twórcy przygotują jedynie jakieś DLC dedykowane potyczkom sieciowym. Co dalej? Czy w ramach bieżącej generacji jest jeszcze szansa na kolejne Halo? Wydaje się to mało prawdopodobne, bo studio 343 Industries zaczyna od zera.
Idąc dalej, do redukcji doszło w The Coalition, czyli studiu, które w założeniu powstało po to, by rozwijać serię Gears of War. Od jakiegoś czasu mówiło się o tym, że ekipa pracuje także przy dwóch całkiem innych tytułach. Oba zostały prawdopodobnie anulowane, a The Coalition zajmie się teraz wyłącznie Gears 6. Gra jest jednak prawdopodobnie na dość wczesnym etapie produkcyjnym, skoro twórcy – wedle plotek – przeskoczyli na silnik Unreal Engine 5 i chwalą się tym, że względnie go opanowali.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler