Microsoft nie wyciągnął wniosków z klęski Xboksa One i nadal nie wie czego chce?
W kontekście tego, co napisałem dość dziwnie wygląda przejęcie Activision Blizzard, na które Microsoft chce wydać miliardy dolarów, twierdząc oczywiście, że robi to dla graczy. Z drugiej jednak strony, jakiś czas temu krążyły plotki na temat zmian w rokrocznym wydawaniu kolejnych gier z serii Call of Duty. Po przejściu marki pod Microsoft, miałoby to sens. Korporacja znowu stosowałaby taktykę „zbierania” pieniędzy w Game Passie, publikując kolejne hity w dużych odstępach czasowych. Oczywiście odstępy mogłyby ulec wreszcie skurczeniu, bo – teoretycznie – im wyższa byłaby liczba subskrybentów, tym więcej gier wysokobudżetowych mogłoby trafiać na rynek. Myślę, że w taki sposób to wszystko działa i dlatego Microsoft do Game Passa nie dokłada (choć usługa nie rozwija się zgodnie z oczekiwaniami), bo całość skonstruowano tak, by działało jak globalny crowdfunding, co oczywiście nie jest niczym złym, ale też nie widzę w tym przyszłości branży (nie tylko ja, zresztą). Przynajmniej nie w takiej postaci i z takimi grami, jak są tworzone obecnie.
W taktykę działania spółki wpisują się też informacje sprzed lat, mówiące o tym, że gigant z Redmond chciałby zrezygnować z dedykowanego sprzętu i nie interesuje go sprzedaż konsol. Coraz więcej pieniędzy firma inwestuje w technologię streamingu, a kilka lat temu przeprosiła się też z posiadaczami komputerów osobistych. Dostrzeżono tu ogromny potencjał na rozwój Game Passa. Subskrybentów usługi faktycznie przybywa, ale nie sądzę, by był to proces trwały, szczególnie że już mówi się o jego spowalnianiu. Gracze mają ograniczone fundusze – to fakt – ale większym problemem wydaje się też brak czasu. Game Pass musi walczyć o czas z serialami, filmami, znajomymi itd. Jeśli miałbym osobiście zrezygnować z jakiejś usługi, najszybciej zrezygnowałbym z tej związanej z grami. Serial można obejrzeć w pół godziny lub godzinę, nawet można to robić nieregularnie. Wirtualna rozrywka to bardziej skomplikowany temat. W jej przypadku granie raz na tydzień przez godzinę nie ma najmniejszego sensu. Tytuły nastawione na sieć odpadają, bo zaczniemy odstawać od innych graczy. Projekty fabularne w takich odstępach nie dają natomiast satysfakcji. Game Pass jest niejako w rozkroku. Microsoft chciałby w nim hardcorowych graczy, ale oferuje gry dla niedzielnych. Z drugiej strony, hardcorowcy raczej postawią na zakup konkretnej gry, a niedzielni szybko Game Passa odpuszczą.
Microsoft ma ogólnie niełatwy orzech do zgryzienia. Tego typu usługa subskrypcyjna – w mojej opinii – nie powinna być w centrum strategii biznesowej, a powinna ją po prostu uzupełniać. Wydaje mi się, że rozwiązanie hybrydowe, w ramach którego premiery sprzedawane są normalnie, a potem trafiają do usługi, sprawdziłoby się najlepiej. Okazyjnie jakieś mniejsze tytuły także mogłyby w Game Passie debiutować, ale postawienie wszystkiego na jedną kartę nie wydaje mi się rozsądne. Stracą na tym niestety przede wszystkim gracze, a rykoszetem oberwie się też studiom i firmom, które gigant z Redmond w międzyczasie przejmie i zredukuje. Na pewno nie straci na tym Microsoft oraz jego akcjonariusze. Całość jest skrojona tak, by spółka i jej inwestorzy zarabiali.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler