Retrostrefa - 20 lat Halo, wspominamy zatem Halo: Combat Evolved
Wraz z tym idzie tempo rozgrywki współmiernie kontrolowane zarówno przez lokacje jak i muzykę. Co ciekawe sam nie zwróciłbym na to uwagi, gdybym nie przeczytał o tym pomyśle. Często w trakcie gry nie towarzyszą nam żadne odgłosy poza wystrzałami. Muzyka jest tu odpalana niemal jak w typowym, szynowych, oskryptowanym shooterze (którym Halo: CE niejako jest per se) - w odpowiednich momentach trafiają do gracza wyselekcjonowane utwory. A są one nie byle jakie, doskonale nadające rozmachu oraz odpowiedniego nastroju. Wisienką na torcie jest rozległa, wciągającą i angażująca historia - a te wówczas w strzelankach nie były standardem. Do tego trzeba dodać klimat i zbiór momentów wprost zapierających dech w piersiach. Nawet dziś, po dwudziestu latach od premiery, widok po wyjściu z kapsuły ratunkowej, którą ewakuowaliśmy się z Pillars of Autumn, po prostu wywołuje efekt wow.
Jesteśmy jednak w 2021, a nie 2001 roku - pod względem rozgrywki Halo: Combat Evolved zestarzało się dość paskudnie. Chcą od początku poznawać historię tytułowych Halo, Prekursorów, ludzkości, Covenant czy rasy Banished, przede wszystkim musicie uzbroić się w cierpliwość oraz być przygotowani na kilka trudnych chwil.
Okropny backtracking i recykling lokacji, tekstury, wszystkiego - to chyba pierwsze, co tak bardzo rzuca się w oczy. Na okrągło odwiedzamy te same miejsca, a pod koniec korytarze zaczynają się mylić i w pewnym momencie zastanawiasz się, czy odpaliła się znowu pierwsza, czy może kolejna misja. Gameplay sam w sobie jest już dość drewniany, a uczucie strzelanie w powietrze silniejsze. Nawet wersja odświeżona, czyli z kompilacji Master Chief Collection, nie ratuje złego wrażenia. Mimo iż względem oryginału wypada naprawdę korzystnie, to wbrew pozorom ulepszono tylko oprawę audiowizualną, mechaniki pozostawiając bez usprawnień.
Halo: Combat Evolved wywarło ogromny wpływ na branżę, a może bardziej na gatunek pierwszoosobowych strzelanek - kropka! Mogę się tylko domyślać, co czuli gracze bawiący się w ten tytuł Bungie w momencie, gdy ta pojawiła się na rynku. O wielu rzeczach tutaj też nie powiedziałem: jak chociażby pozornie niezrozumiała historia, której wyjaśnienie znajduje się m.in. w instrukcji dołączanej do pudełka z płytą (brzmi jak inna epoka), czy zarzucanie Master Chiefowi miałkość oraz jednowymiarowość, gdy tak naprawdę to historia grającego; przygoda przeżywana wraz z małomównym i enigmatycznym protagonistą. Wbrew temu, co przeczytacie akapit wyżej, gorąco zachęcam do spróbowania swoich sił w pierwszym Halo - to tytuł, który wypada mieć na liście ukończonych.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler