Grand Theft Auto: San Andreas (PC)

ObserwujMam (1385)Gram (656)Ukończone (469)Kupię (111)

Recenzja gracza - Grand Theft Auto: San Andreas (PC)


sebogothic @ 10:34 31.07.2013
"sebogothic"

"GTA: San Andreas" to pierwsza gra z serii, w którą dane było mi zagrać, z pewnością wpłynęło to mocno na mój pozytywny odbiór tej produkcji. Pamiętam mój zachwyt nad multum możliwości i aktywności, którymi mogłem wypełniać swój czas. Przy tym cały czas towarzyszył świetny klimacik Kalifornii i pozostałych amerykańskich stanów na których wzorowany był San Andreas. Od tego czasu minęło jakieś 6 - 8 lat, a ja praktycznie gram w "SA" co roku, o dziwo, nigdy jej nie przechodząc, choć kilka razy udało mi się dojść do ostatniej misji. Aż do dzisiaj, kiedy wreszcie było dane mi ją przejść.



Grand Theft Auto: San Andreas z pewnością zostanie jedną z najlepszych gier ubiegłej dekady, które będą jeszcze wspominane przez długie, długie lata. Ogromny świat, trzy spore miasta, różnorodne tereny pozamiejskie, długa fabuła, masa aktywności, setki dostępnych środków lokomocji, to wszystko sprawia, że ma się ochotę wracać do gry nieustannie. Ja dzisiaj zakończę swoją długą przygodę w San Andreas i już raczej nie będę wracał do gry, mimo, iż pewnie sporo rzeczy jeszcze tam nie odkryłem, bo poruszałem się głównie po wątku fabularnym, chociaż na szukanie znajdziek też czas poświęciłem. Ale oprócz tego wykonałem wszystkie misje w kamieniołomie, w transporcie jeżdżąc ciężarówką, w pogotowiu i w straży pożarnej. Te dwa ostatnie głównie dlatego by zyskać wydłużony pasek zdrowia i ognioodporność. No i jeszcze ukończyłem wszystkie trasy samolotem i helikopterem i wygrałem wszystkie wyścigi samochodem oraz motocyklem.

Fabuła przenosi nas do stanu San Andreas a opowiada o Carlu Johnsonie, który postanowił wrócić z Liberty City na stare śmieci. Czyli ponownie startujemy od zera do bohatera, wspinając się po szczeblach gangsterskiej kariery. Akcja gry ma miejsce w latach 90. a więc jednym z najgorętszych okresów wojen gangów. I o tym mniej więcej opowiada gra. Zaczynamy w rodzinnym mieście Los Santos, później udajemy się do San Fiero by na koniec odwiedzić Las Venturas. Oczywiście świat jest w pełni otwarty i w dowolnej chwili możemy wracać różnego rodzaju środkami lokomocji począwszy od roweru, samochodu, autobusu, traktora, ciężarówki, a kończąc na motorówce, helikopterze i samolotach. Chyba właśnie środki transportu robią największe wrażanie jeśli chodzi o tą część GTA. Tutaj praktycznie nie ma żadnych ograniczeń i z pewnością patrząc na różnorodność pojazdów i wielkość świata, czujemy rozmach produkcji.

Wracając do fabuły to na początku ma ona fajny, "ziomalski" klimacik, który niestety później się nieco rozmywa. CJ jest zmuszony opuścić LS, jednak w innych miejscach się nie nudzi wykonując zadania dla różnych osób. Zamiarem twórców było przeprowadzenie gracza praktycznie przez cały świat gry, przez co rozmył się nieco klimat. Carl z ziomala zamienił się w gościa, który zapomniał o swojej dzielni i jego celem jest posiadać kilka legalnych biznesów. Nie to żebym narzekał. Opowiedziana historia jest wielowątkowa, może wciągnąć i co najważniejsze - trzyma się kupy. Postaci są barwne i zapadające w pamięć co u Rockstara jest już standardem. Choć standardem jest też to, iż później może nam się mieszać kto jest kim, bo tyle tych postaci na swojej drodze spotykamy. Misje są różnorodne, a niektóre zapadają w pamięć i będą wspominane jeszcze przez długie lata. Co jak co, ale takich misji jak napad na kasyno czy kradzież odrzutowca się nie zapomina. Zakończenie też mnie w pełni usatysfakcjonowało.

Jedynie te wojny gangów są nieco rytującym wydłużaczem rozgrywki. Skoro gra jest o gangach to i logiczne jest, że i one powinny się pojawić, jednak szkoda, że w takiej formie. Musimy najpierw sprowokować wojnę, a później przetrwać trzy fale przeciwników. Jest to nie lada wyzwanie, gdyż nie ma się tam za bardzo gdzie ukryć, a przeciwników jest sporo i są dość mocni. Co prawda pojawia się serduszko regenerujące życie i kamizelka, jednak w takich miejscach, które wystawiają nas na ostrzał... Możemy werbować członków swojego gangu, jednak ich wartość bojowa jest niewielka.

Mam zarzut odnośnie scenek przerywnikowych. Bowiem niekiedy czułem się tak, że scenki idą sobie, a gra sobie. Często po obejrzeniu takiej scenki nie za bardzo wiedziałem o czym gadają bohaterowie, a tym bardziej jakie zadanie będziemy musieli wykonywać. Trochę to dziwne, że nawet uważny obserwator może nieraz czuć się zdezorientowany. Może to tylko moje wrażenie.

Jeśli o rozgrywkę chodzi to strzelanie jest dość toporne, jednak można się do niego przyzwyczaić, a nawet polubić. O modelu jazdy niczego złego powiedzieć nie mogę. Czuć, że każdym pojazdem jedzie się nieco inaczej. Ponadto model jazdy zależy od stopnia wyszkolenia CJa. Im bardziej zaznajomiony jest on w jeździe danym rodzajem pojazdu to tym rzadziej wpada w poślizg lub rzadziej spada z motoru. Mogą nieco denerwować komputerowi kierowcy, którzy skręcają z lewego pasa w prawo albo na odwrót. Często doprowadza to do stłuczki, a samochody tutaj bardziej przypominają kartonowe pudła niż pół tony żelastwa. Model zniszczeń jest dość umowny. Dziwne, że w serii w której jazda samochodem stanowi jedną z najważniejszych osi gry zabrakło prędkościomierza... Gdy jedziemy tak szybko, że ekran zaczyna się rozmywać, auta sterowane przez AI jakoś wariują też jadąc z zawrotną prędkością i z reguły dochodzi bardzo często do kuriozalnych sytuacji. Często też zdarzają się kierowcy frustraci. Kiedy lekko ich stukniemy, oni gonią nas przez cały czas i taranują nasz wóz.

Za sterami samolotu można się poczuć niczym rasowy pilot kiedy latamy sobie wśród chmur z miasta do miasta, a w dole widzimy miejsca w których byliśmy będąc na ziemi. ;P Dużą satysfakcję daje też perfekcyjne lądowanie. Szkoda, że zabrakło misji pilota i przewożenia pasażerów z miasta do miasta. Z początku może być nieco trudno przejść szkółkę latania na którą tak wiele osób narzeka. Jednak to nie jest do końca wina gry tylko tego, że to gracz musi nabyć odpowiednie umiejętności. Za pierwszym razem mi też było piekielnie ciężko przejść tą szkółkę, ale przy późniejszych podejściach zaliczałem ją z marszu i był to jeden z moich ulubionych momentów w San Andreas.

Oprócz zwykłych misji mamy masę aktywności pobocznych. Od zbierania znajdziek, przez występowanie na arenach sportowych, obecnych w każdym mieście, poprzez misje taksówkarskie, ratownika medycznego, chłopca parkingowego, strażaka, policjanta, sutenera (w sumie w założeniach są one dość do siebie podobne), a kończąc na wyścigach i trasach do przebycia różnego rodzaju wehikułami (także samolotami), bilardzie czy obstawiając wyścigi konne. Atrakcji tu tyle, że pewnie wiele osób o niektórych zapomni albo ich nawet nie dostrzeże. Niektóre też wydają się wciśnięte na siłę i nie są za bardzo dopracowane. Mowa tutaj głównie o tych turniejach na arenie. W każdym mieście jest inna konkurencja. I tak w Los Santos wyścig jest niemal nie do ukończenia, bo auto zachowuje się tak jakbyśmy jechali po lodzie. Z kolei w Las Venturas mamy do pokonania kilka przeszkód motocyklem w dowolnej kolejności i zebrania minimum 25 punktów. To też nie zbyt dobrze wykonane... Kilka przeszkód jest zbyt ciężka jak np. cieniutkie deseczki po których musimy przejechać na drugą stronę, czy jakieś kanciaste kamienie po których też musimy przejechać. Na domiar złego przeszkód jest tak dużo, że poza nimi nie ma zbyt wiele miejsca na rozpędzenie się... Trzeba pamiętać, że ta pierwsza generacja GTA w 3D była bezpardonowa i nie siliła się na przesadny realizm. Dostarczała fun, który dzisiaj dostarcza seria Saint's Row. Tak więc nikogo nie dziwi stara babcia wyskakująca z shotgunem czy ksiądz korzystający z usług prostytutki... Dzisiaj to już nieco inna seria, więc trzeba mieć to na uwadze zasiadając do GTA III, GTA Vice City i GTA: San Andreas. Wszak fioletowe dildo, wizytówka serii Saint's Row, pochodzi właśnie z San Andreas!

Pojawiły się statystyki postaci, co upodabnia nieco grę do erpega w stylu serii The Elder Scrolls - od tego jak długo wykonujemy daną czynność to stajemy się w niej lepsi. Statystyk mamy dość sporo jak: strzelanie danym rodzajem broni, jazda danym rodzajem pojazdu, siła, wytrzymałość, tłuszcz. Te trzy ostatnie wpływają na wygląd naszego bohatera. Możemy też pójść na siłownię by podpakować, schudnąć biegając na bieżni czy nauczyć się sztuk walki. Gdy nie będziemy ćwiczyć, a zamiast tego zaglądać do fast foodów, CJ stanie się grubaskiem. W jednym miejscu te statystyki są upierdliwe - kiedy musimy powiększyć objętość płuc do minimum 20% aby w ogóle móc podejść do jednej z misji. Oprócz tego możemy zmieniać wygląd bohatera zmieniając fryzurę, zdobiąc ciało tatuażami, czy kupując nowe ciuchy.

Grafika się mocno postarzała i nie ma co się dziwić. W końcu GTA: SA ma niemalże 10 lat, a gra ukazała się pierwotnie na PS2. Jednak da się wybaczyć leciwą już grafikę, bo w zamian dostajemy ogromny, pełen możliwości kolorowy świat. W poszczególnych miastach można zobaczyć charakterystyczne budowle ich prawdziwych odpowiedników. Na dodatek mamy masę bezdroży i pustyń, które dopełniają ogromu świata dostępnego w San Andreas. Chociaż zdarzają się miejsca gdzie jest nieco pustawo, a w miastach też zdarzają się jakieś puste miejsca, czy ślepe uliczki, tak jakby twórcy nie wiedzieli jak je zapełnić. Być może chcieli pokazać rozwijające się miasta, które ciągle są w budowie. Nieciężko jest wśród przechodniów dostrzec klony w ilości przekraczającej wszelkie normy unijne. No i co chwila dostrzegamy jakieś pomniejsze bugi, ale trzeba po prostu do nich przywyknąć. Trzeba się przyzwyczaić też do sztandarowych elementów serii: zapisy w stałych miejscach, brak checkpointów w obrębie misji, więc często wykonujemy jedną misję kilka razy. Ostatnia misja jest dość długa, na szczęście została wyposażona w checkpointy. Dobrze jest mieć ognioodporność i wydłużony pasek zdrowia. Wtedy misja jest o wiele łatwiejsza.

Soundtrack to już najwyższa dostępna liga. Mamy dostępnych sporo stacji radiowych o różnych gatunkach muzycznych. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Mi najbardziej przypadło do gustu K Rose i Radio Los Santos, mimo, iż na co dzień nie słucham country, rapu, czy hip-hopu, ale do świata gry pasowały doskonale i świetnie podkreślały klimat stanu San Andreas. Oczywiście nie ograniczałem się tylko do tych stacji, bo inne też są świetne. Do głosów bohaterów też nie mogę się przyczepić. Aktorzy zagrali świetnie, a znalazło się też kilka znanych twarzy, jak choćby Samuel L. Jackson w roli policjanta Tenpennego. Scenki też są dobrze wyreżyserowane, choć są krótkie, więc nie ma za bardzo co oceniać. Wg mnie te z Saint's Row 2 zrealizowane były dużo lepiej. Tam wrażenie zrobiły na mnie przerywniki w autobusie czy w samochodzie. W San Andreas scenki rozgrywają się w jednym miejscu. W SR2 bohaterowie mogą wyjść ze wspomnianego autobusu czy jakiegoś budynku na zewnątrz. Ogląda się więc je znacznie przyjemniej.

GTA: San Andreas można nazwać grą kompletną. Dostajemy niezwykle klimatyczny kawałek świata i masę, masę atrakcji. Po prostu nie sposób w grze się nudzić. Może niektóre wydają się dodane na siłę, może niektóre nie są do końca dopracowane. W samej grze też wszelakie bugi są na porządku dziennym tak, że o nich praktycznie zapominamy. A samochody pojawiają się i znikają poza polem widzenia kamery, choć często zdarza się, że auto pojawia się przed nami nagle znikąd. Niedługo premiera GTA V w której dostaniemy next-genowe Los Santos wraz z praktycznie wszystkimi terenami pozamiejskimi dostępnymi w San Andreas. Nie sposób więc będzie się nudzić, "piątka" prezentuje się naprawdę okazale, a każda aktywność wydaje się być dopracowana do granic możliwości. Mam nadzieję, że na pecetach będzie dane nam w nią zagrać.

oceny graczy
Dobra Grafika:
Grafika się postarzała i nie ma co do tego żadnych wątpliwości, wszak to już jest 9 lat od premiery, a już za horyzontem kolejne next-geny oraz ponowna wizyta w San Andreas w GTA V. Oprawa miała prawo się postarzeć, tak samo animacje. Jednak można na to przymknąć oko, wziąwszy pod uwagę ogrom obszaru do zwiedzenia, samochodów do pojeżdżenia, samolotów do polatania, broni do postrzelania ;P
Genialny Dźwięk:
Soundtrack gry jest fenomenalny! Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja szczerze mówiąc nie potrafię wybrać swojego ulubionego radia, bo każde jest świetne. Najbardziej do gustu przypadły mi: K Rose, Radio Los Santos, Radio X. Chociaż przez tyle podejść do GTA: SA przesłuchałem chyba każde radio. Główny temat gry też wpada w ucho. A głosy postaci są na najwyższym poziomie. Nieco gorzej jest z odgłosami otoczenia, czy broni, jednak też stoją na dość wysokim poziomie.
Świetna Grywalność:
Grywalność obecnie nadal jest dość wysoka, choć niektórych może zrazić toporne sterowanie, czy brak checkpointów. Sporo jest też irytujących drobnostek, które mogą nam nieraz popsuć przyjemność z gry.
Werdykt - Świetna gra!
Screeny z Grand Theft Auto: San Andreas (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?