Recenzja Resident Evil: Village na PlayStation VR2 - można się ze$@#ć ze strachu!
Kontrolery Sense dołączane do PlayStation VR2 są bardzo precyzyjne, a dzięki temu strzela się naprawdę dobrze. Zarówno w samouczku, jak i w późniejszych etapach gry, kiedy faktycznie musimy się zmierzyć z rozmaitymi przeciwnikami. Jeśli obawiacie się o to, że nie ogarniecie – spokojnie. Capcom zmienił co nieco i wrogów mam wrażenie, że jest odrobinę mniej. Atakują ponadto jakby mniej zajadle, dzięki czemu nie wymachujemy głową i rękami, jak opętani. Z drugiej strony, mówimy o survival horrorze, więc bądźcie gotowi na spotęgowane wrażenia.
Za odpowiedni klimat odpowiada wiele elementów. Resident Evil Village udało się do VR przenieść wyśmienicie. Świat jest ponury, mroczny, brudny i niebezpieczny. Dzięki broni trochę łatwiej się po nim poruszać, ale mimo wszystko klimat jest nie do podrobienia. Buduje go też m.in. latarka. Aby ją wyciągnąć, musimy odchylić płaszcz prawą ręką, a potem sięgamy do jego wnętrza i wyciągamy latarkę. Włączamy ją, rozświetlając otoczenie. Żeby było ciekawiej, latarkę możemy nieść w dwóch pozycjach: albo trzymamy ją do przodu, albo niejako ponad ramieniem. Pierwsza opcja pomaga precyzyjnie badać okolicę, a druga nadaje się do bardziej długotrwałej eksploracji. W pierwszej dłoń potrafi się bowiem zmęczyć.
Jeśli chodzi o oprawę wizualną, twórcy musieli poczynić drobne modyfikacje. Aby gra śmigała dobrze i generowała obraz dla dwóch wyświetlaczy zbliżonych rozdzielczością do 4K, zmniejszono odrobinę jakość tekstur i usunięto część efektów specjalnych. Widać przez to, że grafika jest delikatnie słabsza, ale jednocześnie nie sposób powiedzieć, by była brzydka. Resident Evil: Village na PlayStation VR2 prezentuje się naprawdę wyśmienicie, szczególnie ze względu na to, że wszelkie potwory, w tym bossowie, są „naturalnych” rozmiarów. Genialne wrażenie robią przez to Lady Dimitrescu czy Heisenberg, a także wilkołaki, wampiry i inne cudactwa. Niczego równie dobrego raczej jeszcze nie widzieliście. Świetnie odwzorowano też lokacje, które pełne są detali. Nie są one co prawda interaktywne, jak np. w Horizon: Call of the Mountain (nie da się podnieść każdego prawie garnka, jabłka czy innych gratów), ale mimo wszystko świat jest przygotowany genialnie. Tak samo zresztą jest z udźwiękowieniem, które nabiera dodatkowej głębi, dzięki goglom.
Podsumowując, PlayStation VR2 nie ma jeszcze zbyt wielu dedykowanych wysokobudżetowych produkcji, ale z tygodnia, na tydzień będzie ich na pewno coraz więcej. Jeśli postanowiliście nabyć nową platformę Sony i szukacie ciekawych doznań, rozważcie Resident Evil: Village. Zdaję sobie sprawę, że survival horror w VR to doświadczenie nie dla wszystkich, ale jeśli jesteście fanami gatunku, zdecydowanie warto. Niczego podobnego wcześniej nie miałem przyjemności przeżyć!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler