Hideo Kojima, twórca na którego nie zasługujemy, a którego bardzo potrzebujemy
Potrzebujemy takich osób, aby nasza branża była chociaż trochę barwniejsza, emocjonalna i kolorowa, niczym Hollywood. Tam właśnie na filmy wielkich nazwisk się czeka. Zapowiedź nowego obrazu Nolana to ogromne wydarzenie, a i możemy być wtedy wręcz pewni, że będzie to dzieło wielkie. Potrzebujemy gwiazd, osób oraz twórców, którzy będą niejako pewniakami artyzmu i ambitnych kreacji. Gwiazdy mieliśmy w latach 90, kiedy rządzili i dzielili na zmianę Carmack i Romero, to byli giganci, ale mieliśmy też kłamczuszka Molyneuxa, był również Shinji Mikami, który straszył, jak nikt inny. Dzisiaj, tak głośnym nazwiskiem jest Hideo Kojima, acz ma również ambitnych konkurentów, w postaci Sudy, Fumido Uedy czy Avellone'a, który tworzy nam Dying Light 2.
Gwiazdy i frontmani są potrzebni ponieważ kreują rzeczywistość trochę inną, niż firmy z absolutnej topki, które dostarczają nam powtarzalne serie. Oczywiście one też są konieczne, sam uwielbiam w nie grać, aczkolwiek należy być świadomym pewnego balansu.
Wracając do Death Stranding i japońskiego twórcy, raz na jakiś czas w naszej branży, i tak było przy kampanii przygód Sama, potrzebne są emocje. Do premiery większość osób nawet nie wiedziała, czym będzie ta gra. Zwiastuny w ogóle nam tego nie tłumaczyły. Mieliśmy szczątkowe informacje, rozgrywka w ogóle nie była prezentowana. Tutaj narażono się oczywiście na krytykę, ponieważ materiały filmowe były przez wielu przyjmowane bez entuzjazmu. Tutaj znowu odniosę się do genialnego Nolana, którego filmy również są zapowiadane w dziwny oraz nieoczywisty sposób i potęgowane są emocje - negatywne i pozytywne. Samo wykorzystanie nazwiska twórcy jest już ważnym elementem kampanii, bo kojarzy się nam z jakością i kreatywnością.
Hideo, jako jeden z niewielu deweloperów, do produkcji gry i marketingu zaprzągł gwiazdy kina. Norman Reedus, który ma już status legendy, poprzez udział w The Walking Dead, skupiał zainteresowanie. A i nie tylko on, bo przecież był też "oskarowy" Del Toro i kapitalny Mads Mikkelsen - oni również zaangażowali się w projekt. Pokazuje to, że tworzono coś o dużej skali, niepowtarzalnego, co kontrastuje z powtarzalnymi projektami mainstreamu. Rozmach potwierdzały również reklamy emitowane w kinach, przed projekcjami filmów, czy w telewizji. Zupełnie inna koncentracja uwagi całej branży na tej grze, aniżeli innych, typowo gamingowych projektach. Death Stranding, moim zdaniem, było wydarzeniem gamingowym, a nie tylko kolejną premierą. Wszyscy oczekiwali kolejnych przecieków, informacji, doniesień. Nie otrzymali tego aż do premiery.
I wiecie co? Właśnie tego mi brakowało w branży od dawna. Ponieważ w dzisiejszych czasach wiemy wszystko o schematach i mechanizmach gier (przykładowo Assassin's Creed) przed ich premierami. Pójście do sklepu po grę Japończyka było czymś emocjonującym. Wiesz czego się spodziewać idąc po Unchrated, Far Cry czy Call of Duty. Internet zalany jest przedpremierowymi materiałami, które odkrywają karty i pokazują rozgrywkę. W przypadku Death Stranding każdy, w zaciszu swojego pokoju, odkrywał ten tytuł po powrocie ze sklepu. I właśnie to ta niepewność, emocje, czy warto było, czy nie warto było wydać pieniądze, jest kapitalna w przypadku działań Kojimy. Dał nam on dzieło, które na długie lata będzie wyjątkowe, mimo że wielu na pewno już o nim zapomniało.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler