Hideo Kojima, twórca na którego nie zasługujemy, a którego bardzo potrzebujemy


juve @ 20:00 03.03.2020
Patryk "juve" Jankowski
Jestem szczęśliwym, wieloletnim i oddanym użytkownikiem konsol PlayStation. Lubię dopracowane, rozbudowane i ambitne gry wideo z najwyższej półki. Osobiście znam Solid Snake'a, z Larą Croft umawiałem się na randki i mieszkam w Residencji. Rzekłem.

Potrzebujemy takich osób, aby nasza branża była chociaż trochę barwniejsza, emocjonalna i kolorowa, niczym Hollywood. Tam właśnie na filmy wielkich nazwisk się czeka. Zapowiedź nowego obrazu Nolana to ogromne wydarzenie, a i możemy być wtedy wręcz pewni, że będzie to dzieło wielkie. Potrzebujemy gwiazd, osób oraz twórców, którzy będą niejako pewniakami artyzmu i ambitnych kreacji. Gwiazdy mieliśmy w latach 90, kiedy rządzili i dzielili na zmianę Carmack i Romero, to byli giganci, ale mieliśmy też kłamczuszka Molyneuxa, był również Shinji Mikami, który straszył, jak nikt inny. Dzisiaj, tak głośnym nazwiskiem jest Hideo Kojima, acz ma również ambitnych konkurentów, w postaci Sudy, Fumido Uedy czy Avellone'a, który tworzy nam Dying Light 2.

Gwiazdy i frontmani są potrzebni ponieważ kreują rzeczywistość trochę inną, niż firmy z absolutnej topki, które dostarczają nam powtarzalne serie. Oczywiście one też są konieczne, sam uwielbiam w nie grać, aczkolwiek należy być świadomym pewnego balansu.

Wracając do Death Stranding i japońskiego twórcy, raz na jakiś czas w naszej branży, i tak było przy kampanii przygód Sama, potrzebne są emocje. Do premiery większość osób nawet nie wiedziała, czym będzie ta gra. Zwiastuny w ogóle nam tego nie tłumaczyły. Mieliśmy szczątkowe informacje, rozgrywka w ogóle nie była prezentowana. Tutaj narażono się oczywiście na krytykę, ponieważ materiały filmowe były przez wielu przyjmowane bez entuzjazmu. Tutaj znowu odniosę się do genialnego Nolana, którego filmy również są zapowiadane w dziwny oraz nieoczywisty sposób i potęgowane są emocje - negatywne i pozytywne. Samo wykorzystanie nazwiska twórcy jest już ważnym elementem kampanii, bo kojarzy się nam z jakością i kreatywnością.

Hideo, jako jeden z niewielu deweloperów, do produkcji gry i marketingu zaprzągł gwiazdy kina. Norman Reedus, który ma już status legendy, poprzez udział w The Walking Dead, skupiał zainteresowanie. A i nie tylko on, bo przecież był też "oskarowy" Del Toro i kapitalny Mads Mikkelsen - oni również zaangażowali się w projekt. Pokazuje to, że tworzono coś o dużej skali, niepowtarzalnego, co kontrastuje z powtarzalnymi projektami mainstreamu. Rozmach potwierdzały również reklamy emitowane w kinach, przed projekcjami filmów, czy w telewizji. Zupełnie inna koncentracja uwagi całej branży na tej grze, aniżeli innych, typowo gamingowych projektach. Death Stranding, moim zdaniem, było wydarzeniem gamingowym, a nie tylko kolejną premierą. Wszyscy oczekiwali kolejnych przecieków, informacji, doniesień. Nie otrzymali tego aż do premiery.

I wiecie co? Właśnie tego mi brakowało w branży od dawna. Ponieważ w dzisiejszych czasach wiemy wszystko o schematach i mechanizmach gier (przykładowo Assassin's Creed) przed ich premierami. Pójście do sklepu po grę Japończyka było czymś emocjonującym. Wiesz czego się spodziewać idąc po Unchrated, Far Cry czy Call of Duty. Internet zalany jest przedpremierowymi materiałami, które odkrywają karty i pokazują rozgrywkę. W przypadku Death Stranding każdy, w zaciszu swojego pokoju, odkrywał ten tytuł po powrocie ze sklepu. I właśnie to ta niepewność, emocje, czy warto było, czy nie warto było wydać pieniądze, jest kapitalna w przypadku działań Kojimy. Dał nam on dzieło, które na długie lata będzie wyjątkowe, mimo że wielu na pewno już o nim zapomniało.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
3 kudosmrPack   @   20:58, 04.03.2020
Bez względu na to czy komuś się podobają jego gry czy nie, musi przyznać, że są one wyjątkowe i warto czasem się przełamać, zagrać w coś innego niż kolejne te same rok w rok produkowane tytuły.
0 kudosgajda1000   @   14:48, 11.03.2020
Jego gry znałem od 1998 albo i wcześniej. Miałem Metal Gear, zagrywał się w niego mój kumpel na Pleju, ale do mnie te serie jak i Stranding, jakoś nie przemawiają itd. a lubię różne japońce...
1 kudosfebra1976   @   19:17, 11.03.2020
Ja bym tam wolał japoneczki 😊, ale nie oceniam, oj nie. 😉
1 kudosguy_fawkes   @   18:45, 13.03.2020
Nie da się zrozumieć Kojimy na podstawie nawet dzięsiątków artykułów opisujących jego twórczość - to trzeba sprawdzić samemu, oczywiście mając odpowiednio otwarty na japońskie dziwactwa umysł. Dla większości graczy pecetowych jest kojarzony w zasadzie tylko ze słyszenia, bo wydanie pojedynczych gier z serii Metal Gear na blaszaki nie pozwala odpowiednio go poznać. Dość powiedzieć, że naczytałem się wielu gorzkich słów o TPP - bez kontekstu w postaci znajomości reszty historii Big Bossa umknie tutaj masa niuansów. Już nawet abstrahując od fabuły, jest to wybitna skradanka, która poziomem złożoności zjada na śniadanie Splinter Celle, choć zgodzę się, że przez otwartą strukturę świata trochę nudna. Trudno się temu dziwić, skoro to właśnie Hideo wprowadził na salony ten rodzaj zabawy w końcówce lat 80. ubiegłego wieku, na przekór nawet kierownictwu Konami, które pukali się w czoło.

Z twórczością tego niespełnionego filmowca (wystarczy sprawdzić jego konto na Twitterze - połyka kolejne filmy, wspomina klasyki, spotyka się z ludźmi kina) nierozerwalnie wiąże się choćby pojęcie kampy. Gry Kojimy są przegadane, pełne kiczu, ironii, niewybrednego humoru, co stanowi jednocześnie istotę tego prądu artystycznego. Równocześnie ciężko odmówić im przesłania, bo taki MGS1 traktuje o genach, Sons of Liberty o memach (genialnie burzy czwartą ścianę pod koniec)a Snake Eater o patriotyzmie (jeden z najlepszych finałów w historii gier). Generalnie cała seria ma mocno antywojenne, przede wszystkim antynuklearne, przesłanie. Szkoda, że do tej pory nie grałem w Policenauts, ale przeszedłem Zone of The Enders, przy którym Hideo też dłubał.

Do dziś jestem pod wrażeniem niektórych pomysłów z jego gier, jak choćby słynnej walki z Psycho Mantisem czy The End, przy których starcia z bossami-gąbkami na pociski są wręcz żenujące. A takie Death Stranding jeszcze mocniej brnie w oryginalność Kojimy, po tym jak w końcu, w niemiłej przecież atmosferze, został spuszczony ze smyczy Konami. No i się nasz kochany Japończyk realizuje poprzez Death Stranding, które niebawem wyjdzie na PC. Macza też palce w jakimś niezapowiedzianym jeszcze projekcie, a wieść gminna niesie, że to może być Silent Hills.... Zresztą, opublikowane kilka lat temu demo tej produkcji do dziś skrywa w sobie mnóstwo sekretów. I to tylko demo.

Pomyślcie zatem teraz, co jest w stanie zrobić Hideo Kojima z całą grą...*

*Tak, jestem fanboyem. Szczęśliwy