
Geralt powrócił. Premiera Wiedźmin 3 już za nami, a my mieliśmy już nieco czasu aby ograć najnowszy projekt studia CD Projekt RED. Wnioski wyciągnęliśmy na podstawie wersji przeznaczonych dla wszystkich trzech platform sprzętowych, a więc komputerów PC oraz konsol Xbox One i PlayStation 4. Czy rzeczywiście dostaliśmy RPG kolejnej generacji? Nie do końca, ale nie zmienia to faktu, iż mamy do czynienia z jednym z najlepszych przedstawicieli gatunku ostatnich lat. Dlaczego? Zapraszam do lektury.
Nim zacznę wiedzieć musicie, że znajomość wątku fabularnego z poprzednich odsłon serii Wiedźmin nie jest konieczna, aby cieszyć się „trójką”. Piszę to już na wstępie, albowiem jeśli chcecie wskoczyć do przygody, a obawiacie się o to, że nic nie skumacie, spokojna Wasza głowa, nie ma strachu. Możecie bez problemu grać i nawet nie zepsujecie sobie zbytnio opowieści z poprzedników. Fakt faktem, że znajomość „jedynki” i „dwójki” okazyjnie się przydaje, ale nie w takim stopniu, abyście rzeczywiście mocno to odczuli.
Wracając do samej „trójki”, jak twierdzi deweloper, jest ona zwieńczeniem opowieści Geralta. Nie oznacza to co prawda, że nie wrócimy już nigdy do uniwersum opracowanego przez Pana Sapkowskiego, ale to że po prostu ten konkretny protagonista odejdzie na emeryturę. Na szczęście emerytura okazuje się zasłużona. Geralt tym razem mocno się musi nabiegać, aby rozwiązać przedstawioną w grze historię. Tym bardziej, że świat po którym się poruszamy jest po prostu ogromny.
Historia przedstawia nam Geralta, który wyrusza na poszukiwanie Yennefer, by następnie zacząć śledzić kroki niejakiej Ciri. Sprawy komplikują się kiedy na horyzoncie zaczyna majaczyć tzw. Dziki Gon. Wyjątkowo groźny oddział, przypominający nieco potępionych królów z Władcy Pierścieni. Ściga on Geralta, a często nawet go uprzedza. Nie będę jednak zdradzał nic więcej, nie chciałbym nikomu bowiem psuć zabawy.
Wiedźmin 3, w przeciwieństwie do edycji poprzednich, rozgrywa się na w pełni otwartym świecie. Już pierwsza lokacja – wieś Biały Sad – robi ogromne wrażenie, a im dalej tym lepiej. Twórcy dotrzymali też słowa, jeśli chodzi o zróżnicowanie terenów. Nawet bez mini-mapy oraz mapy właściwej, nie sposób się tutaj zgubić. Co krok są bowiem jakieś punkty nawigacyjne oraz drogowskazy, ułatwiające koordynację w świecie. Podczas podróży znaleźć można wspaniałe ruiny, posępne twierdze, tajemnicze jaskinie, rozległe mokradła, mroczne grobowce oraz piękne, choć nieco wyludnione miasta. Ogólnie rzecz biorąc, trzeba uczciwie przyznać, że liczba mieszkańców nie robi szczególnie piorunującego wrażenia. Nie rzuca się to co prawda w oczy w przypadku wiosek, ale już w miastach takich, jak Novigrad da się zauważyć, że praktycznie nikt, prócz strażników nie spaceruje po ulicach. Zwykli ludzie, jeśli gdzieś występują, najczęściej są czymś zajęci. Albo plotkowaniem, albo praniem, albo chlaniem w pobliskiej karczmie, albo wykuwaniem żelaza. Wygląda to odrobinę mało wiarygodnie, szczególnie kiedy ma się w pamięci np. Assassin’s Creed: Unity.
Na szczęście, braki w przechodniach Wiedźmin 3 nadrabia w praktycznie wszystkich innych aspektach. Główny wątek fabularny – długi, zakręcony i niebywale absorbujący – poprzerywany został wieloma zadaniami pobocznymi, wydarzeniami „losowymi”, jak również specjalnymi wyzwaniami. Wszystkiego jest tu naprawdę masa (MASA) i wystarczy szybki rzut oka na mapę, aby zdać sobie sprawę z tego, że na nudę nie sposób będzie narzekać.

Zadania pobocznie, jak to w serii Wiedźmin, nie zostały nastawione na zlecenia kurierskie – i chwała za to projektantom. Wszystkie questy są ciekawie przygotowane i nawet te najkrótsze potrafią oferować niełatwe wybory moralne. Ileż to razy trafia się sytuacja, gdzie myślimy, iż zrobiliśmy coś dobrze, a później okazuje się, że nie do końca, bo nasza decyzja przyniosła ze sobą nieprzewidziane konsekwencje. W wielu grach RPG wybory są białe i czarne (możemy być albo aniołkiem albo tyranem), w Wiedźminie 3 praktycznie wszystko jest szarawe. Nigdy nie wiadomo co wyniknie z naszych decyzji, a w związku z tym, należy podejmować je z pomyślunkiem.
Co jakiś czas na naszej drodze natrafimy też różne drobne wydarzenia „losowe”. Słowo losowe specjalnie biorę w cudzysłów, bo widać, że wspomniane wydarzenia zostały zaprogramowane, a czasem też wynikają z naszych wcześniejszych wyborów. Mimo to nie są one ani wyzwaniami, ani zadaniami. Jedziemy po prostu drogą, a tu nagle, na rozstaju pojawia się grupka ludzi. Zaczynają coś wykrzykiwać. Zeskakujemy więc z Płotki (naszego wiernego konia) i badamy sprawę, podejmując szybką decyzję co do tego, czy się wtrącić czy nie. Ponownie pamiętać trzeba, że niesie to ze sobą konsekwencje.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler