LoLkracja #1 - o fenomenie LoLa słów kilka
Riot Games wygrało mistrzostwo świata w długoterminowym planowaniu swoich zysków i dostosowaniu do tych planów modelu finansowego. Gra jest całkowicie darmowa i jeśli użytkownik nie ma ochoty, to nie musi wydać na nią ani grosza. Nie stanie się przez to gorszy od innych, jego postać nie będzie słabsza. Będzie musiał po prostu więcej pracować na swój sukces. W LoLu występują bowiem dwie waluty – Riot Points oraz Influence Points. Pierwsza z nich jest odzwierciedleniem realnej mamony, tak więc aby ją pozyskać, należy wykonać odpowiedni przelew na odpowiednie konto. Druga to punkty zdobywane za wygrane (oraz przegrane, ale w znacznie mniejszym stopniu) mecze. Zarówno za RP, jak i IP możemy zakupić nowych herosów i runy wspomagające naszych bohaterów. Jaką przewagę daje natomiast prawdziwa waluta? Dzięki niej wykupimy boosta do doświadczenia (konto leveluje do maksymalnie 30 poziomu, wtedy też dostajemy możliwość gier rankingowych), jak i do zdobywanych IP. Najważniejszą opcją tejże waluty jest jednak możliwość wykupienia specjalnych skórek dla postaci, totalnie zmieniających ich wygląd. I tylko wygląd – żeby nie było niedomówień. Taki bohater nie różni się żadnymi statystykami od tego bez specjalnego skina. Wydawać by się mogło, że na kilku różnorodnych pikselach nie można zbudować pokaźnego zysku, który utrzyma serwery i jednocześnie pozwoli na dalszą działalność. A jednak! Praktycznie w każdej grze, w której bierze udział 10 osób, znajdziemy ze 2-3 postacie z wykupionymi skinami.
Co zatem stoi za fenomenem LoLa? Oprócz wspomnianego już supportu ze strony producenta, wymienić można chociażby pozorną prostotę rozgrywki. Pozorną, bo tak naprawdę szpila ta jest idealnym przykładem pewnego angielskiego powiedzenia – „Easy to play, hard to be master”. Zagrać może każdy, nie każdy natomiast będzie mistrzem. A sądząc po zatłoczonych serwerach, wielu próbuje nim być. Proste założenia zmieniają się diametralnie, gdy mamy do czynienia z rozgrywką na wyższym poziomie (ale tym, jak takowe mecze wyglądają, zajmiemy się w przyszłości). Stąd początkowa przygoda z LoLem bawi głównie ze względu na wciągającą rywalizację i mnóstwo chaotycznej akcji ze strony graczy, tak w późniejszym etapie zaskakuje ogromem taktycznych rozwiązań i skillowania umiejętności. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Casuale bawią się na swoim poziomie, profesjonaliści na swoim i wszyscy są zadowoleni… no prawie wszyscy. Zawsze znajdzie się jakiś troll, który zechce zepsuć nam humor, ale taka już specyfika gier sieciowych.
LoL posiada aktualnie 101 czempionów, których można podzielić na pięć głównych grup - magów (ap carry), strzelców (ad carry), tanków, supportów (wsparcie) oraz junglerów. Należy również zaznaczyć, iż każda postać ma swoją historię i wpasowuje się w pokręcony świat gry, który twórcy na bieżąco zmieniają, wymyślając nowe, historyczne wydarzenia. Ta gra naprawdę żyje! |
Wszystko to składa się na jedną, genialną całość. Gracze często łapią syndrom jeszcze jednej partii, zapominając o otaczającym ich świecie. Chęć zdobycia jeszcze kilku punktów, by kupić upatrzoną już postać jest silniejsza, niż znaczna ilość codziennych obowiązków. LoL posiada w sobie to coś, co nie pozwala na dłużej odstawić gry na bok. Jestem tego dozgonnym przykładem – gram prawie od trzech lat, głównie na Summoner’s Rift (czyli na jednej, tej samej planszy)i nie mam dość! Wręcz przeciwnie, gdybym mógł, łupałbym jeszcze więcej. Uch, zabrzmiało to troszkę nerdowsko, ale mniejsza z tym.
Trudno jest pisać o rzeczach oczywistych, mając jednocześnie na uwadze potencjalnych, nowych graczy. Dla wprawionych w boju tekst ten i tak będzie zbyt ogólny, a dla niezaznajomionych z tematem zbyt szczegółowy. Taka już specyfika tego gatunku. MOBA jest jak ogromne trzęsawisko – gdy w nie wpadniesz, wciągnie cię w swoje głębiny. Gdy nawet uda ci się pozornie uratować i schwycić pierwszego lepszego konaru, po pewnym czasie i tak wessie cię na nowo. Tylko czy warto w ogóle się mu opierać? Zdecydowanie nie!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler