RetroStrefa - Jack Orlando: A Cinematic Adventure


Zidan @ 11:28 17.05.2012


Co więcej, na każdym kroku spotkamy ciekawych, dobrze zaprojektowanych i wygadanych bohaterów niezależnych. Są to wyjątkowo osobliwe i ożywione postacie, z którymi każdorazowo będziemy mogli poprowadzić rozbudowany dialog oraz, które zawsze będą niosły jakieś znaczenie dla przygody. Co ważne w tym aspekcie – TopWare zadbało o bardzo dobrze przygotowane dubbingi, co robiło wtedy (i robi nadal!) ogromnie wrażenie!



Mechanika rozgrywki przypomina klasycznych przedstawicieli tego typu przygodówek. Nasz bohater, poruszając się po licznych sceneriach, będzie zmuszony przeprowadzać rozmowy, przeszukiwać plansze w celu odnalezienia potrzebnych przedmiotów, a następnie w jakiś sposób wykorzystywać je w otoczeniu. Bardzo mocno rozbudowano tu element poszukiwania i trzeba przyznać, że nawet dzisiaj sprawuje się o wiele lepiej niż u niejednej, współczesnej gry przygodowej! Co ważne, nasze działania prawie zawsze będą rozciągać się na cały szereg lokacji, a nie tylko na kilka wybranych. Będziemy więc zmuszeni do wyjątkowo uważnego śledztwa i cierpliwego eksplorowania kolejnych miejsc, by ruszyć fabułę do przodu. Jack Orlando wcale nie jest grą łatwą, ale jej poziom trudności jest w tym przypadku wielkim plusem. Czasem trzeba rzeczywiście ruszyć mózgownicą!

Muszę też dodać, że Jack Orlando: A Cinematic Adventure nie jest grą do końca liniową. Czasami, w zależności od naszych działań, rozmów, itd., fabuła może potoczyć się nieco inaczej i choć ostatecznie zawsze prowadzi do tego samego zakończenia, wątki po drodze potrafią przybierać odrobinę inną postać. Za to również wielki plus dla gry!



Jednym z ostatnich smaczków jaki nam zaserwowano, jest rewelacyjna muzyka, przygotowana przez Harolda Faltermeyera – autora ścieżki dźwiękowej do takich kinowych hitów jak Top Gun, Gliniarz z Beverly Hills, czy Tango i Cash. Doprawdy – wypada tu wstać i temu panu przyklasnąć. Ewidentnie nie olał roboty i stworzył fenomenalną, jazzową oprawę muzyczną, którą będziecie nucić jeszcze przed snem! To właśnie muzyka odpowiada za istotny fragment miodnego klimatu produkcji.

W ramach kończącej ciekawostki muszę dodać, że w roku 2001 wydana została wersja „Director’s Cut” Jacka Orlando. Wprowadzono w niej wyższą rozdzielczość, lepszą jakość dźwięku i trochę nowych wątków. Był to ciekawy bajer i chociaż nie jest powiedziane, że sięgając po Jacka Orlando trzeba koniecznie szukać jego wersji rozszerzonej, to bez wątpienia będzie to lepszy wybór, szczególnie dla estetów.

Jeśli jesteście sympatykami przygodówek, a nie mieliście okazji pograć w Jacka Orlando, to gorąco zachęcam do nadrobienia zaległości. To wyjątkowo dobra gra i co więcej, robiona przez naszych kolegów z kraju. Bynajmniej jednak nie zachęcam do zabawy z „patriotycznego obowiązku”, nic z tych rzeczy. To po prostu tytuł absolutnie warty uwagi.


Już za tydzień kolejna RetroStrefa, jeśli macie jakieś pomysły o czym chcielibyście poczytać, zachęcamy do dzielenia się nimi w komentarzach!

Sprawdź także:

Jack Orlando A Cinematic Adventure: Director's Cut

Premiera: 30 listopada 2001
PC

Jack Orlando A Cinematic Adventure to gra przygodowa stworzona i wydana przez polską firmę TopWare. Ekipa odpowiedzialna za produkcję postarała się by nie odstawała ona z...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosSavatin   @   13:42, 17.05.2012
Gra z dzieciństwa, nie wiem czy istnieje dla mnie lepsza przygodówka od tej
0 kudosAndziorka   @   14:08, 17.05.2012
Jedna z najlepszych przygodówek dawnych czasów Szczęśliwy
0 kudosBlackAlbum   @   16:28, 17.05.2012
Ach, ta gra przypomina mi dzieciństwo, gdy graliśmy w to razem ze starszym kolegą. To były czasy! Memory remains...
0 kudosbat2008kam   @   17:28, 17.05.2012
Świetna, niezwykle klimatyczna gra, która z zupełnie dla mnie niezrozumiałych powodów, nie spodobała się zachodnim recenzentom. Grałem w nią będąc szczylem i niestety, nigdy nie udało mi się jej ukończyć, ale póki z nią przesiadywałem, bawiłem się kapitalnie. Oprócz wspaniałego klimatu (budowanego przez oprawę audio-wizualną), wyróżniłbym przemyślaną mechanikę rozgrywki. Jack Orlando nie był kolejną przygodówką z serii, w której należało ''połączyć komputer z kaktusem i użyć go na parapecie, by otworzyć drzwi''. Wśród spotykanych przedmiotów trafiała się masa wszelakiego śmiecia i od inteligencji gracza zależało, który spośród itemów posłuży mu do wykonania zadania.

Gdzieś chyba mam jeszcze płytkę z jakiegoś pisma. W sam raz na długie, ''pomaturalne'' wakacje.