Harry Potter i Insygnia Śmierci, część 1 - recenzja filmu!
W filmie zobaczymy co prawda kilka pojedynków między czarodziejami i niektóre „wyczyny” na pewno pozytywnie Was zaskoczą, ale mimo to, wciąż odczuwam spory niedosyt w tej kwestii. Na domiar złego, nie zawsze dobrze sprawdza się praca kamery – obraz podczas starć momentami stanowczo za bardzo „skacze”, przez co chwilami ciężko cokolwiek wyłapać, pośród nadmiaru chaotycznie zestawionych kadrów. Na szczęście znajdzie się w tym wszystkim garść naprawdę fajnych, przemyślanych i miło łechtających oko scen. Tym bardziej szkoda, że takowych nie ma więcej, bowiem wiele fragmentów produkcji można było naprawdę wyraziściej przedstawić! Powtórzę też jeszcze raz wcześniejszy zarzut - chciałbym więcej „magii”… nawet tej czarnej!
Nie mógłbym w tym miejscu nie wspomnieć o jednej, wyjątkowo ciekawej scenie. Ci, co czytali książkę pamiętają opowieść o trzech braciach. Oczywiście nie mogło jej zabraknąć i na srebrnym ekranie, ale pojawia się tu w dość wyjątkowej formie, bowiem… w formie czystej animacji. Animacji rewelacyjnej i świetnie pomyślanej, będącej chyba najlepszą sceną w całym filmie! Brawa dla osób, które odpowiadają za ten element!
Na szczególną uwagę zasługuje też gra aktorska, będąca chyba najmocniejszą stroną filmu. Niektóre kreacje wypadają naprawdę rewelacyjnie, począwszy od świetnych ról Ruperta Grinta i Emmy Watson, nadal całkiem niezłego (choć odrobinę drewnianego) Daniela Radcliffe’a, ale to też poprzez postacie nieco mniej wyeksponowane. Prawdziwy majstersztyk to osoba Bellatrix Lastrange, odtwórstwa Heleny Bonham Carter. Zupełnie rewelacyjna rola i wielka szkoda, że tak mało widoczna…! Ani jednego złego słowa nie mógłbym również powiedzieć o jakimkolwiek innym aktorze – obsada jak zwykle wypadła po prostu znakomicie!
Mimo to, pierwsza część Insygniów Śmierci nie potrafi widza szczególnie zachwycić, ale na pewno jest czymś znacznie lepszym niż Książę Półkrwi. Nadal trudno mówić o czymś bardzo udanym – produkcja niestety się dłuży i mimo garści fajnych scen, nie jest w stanie nadzwyczaj mocno zaabsorbować widza swoją treścią. Smutno mi to mówić, ale po tym, co zobaczyłem, jestem bardzo sceptycznie nastawiony do drugiej połowy „siódemki”… ale miejmy nadzieję, że się mylę.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler