Zidan @ 24.11.2010, 20:16
Ostatnia growa adaptacja przygód Harry’ego Potter’a była – mówiąc krótko - totalną żenadą i chłamem otwierającym nóż w kieszeni. Albo i dwa noże, jak ktoś miał.
Ostatnia growa adaptacja przygód Harry’ego Potter’a była – mówiąc krótko - totalną żenadą i chłamem otwierającym nóż w kieszeni. Albo i dwa noże, jak ktoś miał. EA zdecydowanie nie potraktowało graczy poważnie - by wręcz nie powiedzieć, że zupełnie niepoważnie. Smutna to nowina, ale niestety od zeszłego roku podejście studia nie uległo szczególnym zmianom. Najwidoczniej firma nadal uważa, że miłość ludzi do Potter’a jest na tyle wielka, że można ich zaspokoić kolejną porcją syfu w postaci tandetnej gry komputerowej. Tak bezlitośnie bowiem nazwałbym wirtualną wersję Insygniów Śmierci. Właśnie „syf”.
Twórcy starali się zachować jakieś pozory przyzwoitości poprzez zmianę konwencji wirtualnej marki, ale prawda szybko wychodzi na jaw. Tym razem zrobiono z Harry’ego Potter’a niemal czystą grę akcji, w której wiodącym motywem jest walka z wrogimi czarownikami. Nie ma żadnego przestawiania klocków, układania puzzli, rozwiązywania banalnych zagadek logicznych, itp. Jest za to notoryczna bitka i wzajemna wymiana zaklęć z armią sługusów Lorda Voldemorta. Cała gra składa się więc z latania przed siebie i eliminowania „na lewo i prawo” kolejnych adwersarzy, co jednak dostarcza mniej-więcej tyle frajdy, co wbijanie gwoździa przy pomocy czoła (swojego, czoła). Doprawdy – nijaka to zabawa jak na koniec roku 2010, a do tego mocno niedopracowana – nawet mimo swojego banalnego charakteru.
Przede wszystkim, całej tej walce zabrakło jakiegokolwiek sensownego urozmaicenia. Sprowadza się ona do notorycznego biegania, rzucania czarów i chowania się za osłonami. Tak – dobrze przeczytaliście – EA stara się nadążać za nowoczesnymi rozwiązaniami (wykorzystywanymi już pewnie z 10 lat) i implementuje w Harrym Potterze system interaktywnego korzystania z osłon! A to, że w najbardziej nieudolny z możliwych sposobów, to już sprawa drugorzędna. Nasz podwładny może bowiem schować się za murkiem czy słupkiem, tylko co z tego, skoro i tak musimy liczyć się z ryzykiem, że jego łepetyna (tudzież inna część ciała) nie ukryje się w całości i będzie podatna na wrogie ataki? Na chorobę nam też taki bajer, skoro czary puszczone zza bariery… często właśnie o nią samą się rozbijają, z żadnej strony nie mogąc dolecieć do oponenta? Odpowiedź nasuwa się jedna: do kitu taki patent i zupełnie nie warto z niego korzystać! Lepiej naparzać zaklęciami w biegu, co znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo przyjęcia czaru „na klatę”.
Co by proces walki możliwie urozmaicić, Harry został wyposażony przez programistów w garstkę, podobno różnorodnych, zaklęć. Mamy więc kilka czarów typowo „destruktywnych”, które budzą niemal identyczne efekty na oponencie. Różnice są raczej kosmetyczne, jedne to typowo pojedyncze strzały, kolejne to pociski szybsze, jeszcze inne są jeszcze szybsze… itp. Oprócz tego, przywołamy silną, eksplodującą kulę, powalającą wszystkich wkoło, a także unieruchomimy odpowiednią klątwą któregoś z agresorów. A w ostateczności, jeszcze innym przekleństwem obrócimy pechowca przeciwko swoim ziomkom. No i zapomniałbym o „najciekawszym”. Otóż Potter może za pomocą magii unosić pewne obiekty i ciskać nimi w swoich przeciwników, powalając ich na glebę. No Starkiller po prostu! Tyle, że jego mizerniejsza wersja, bo takowe zdatne do podniesienia obiekty pojawiają się strasznie wybiórczo, namierzanie nimi celów jest wyjątkowo mało precyzyjne (i powolne), a efekt działania… pożal się Boże. Force Unleashed raczej to nie jest… Warto dodać, że czasami przywołamy czar patronusa odstraszający pobliskich dementorów. Gdy z kolei znajdziemy się pod silnym „ostrzałem” wrogich czarodziei, wspomożemy się magiczną tarczą, osłaniającą nas przed ich zaklęciami. Tu wychodzi na jaw kolejna głupota twórców. Kto bowiem wpadł na pomysł, by podczas utrzymywania tej tarczy nie można było się przemieszczać??? Głośno pytam – jak niby mam w takim razie ewakuować się z zagrożonej pozycji? No nijak, najlepiej… biec bez niej. Utrzymywanie bariery jest chwilami przydatne tylko po to, by zregenerować trochę zdrowia. Większego, sensownego zastosowania jednak nie wykazuje…
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler