5 książek fantasy i science-fiction, które zasługują na własną grę

Nie samym Wiedźminem gracz żyje. Choć seria od polskiego studia CD Projekt RED jest koronnym przykładem, jak powinno się „czytać” książki i przekładać je na gry komputerowe, inni także zrobili to dobrze. Gdyby nie znakomita proza Dmitriego Głuchowskiego, nie byłoby przecież niesamowicie klimatycznych gier z serii Metro, nad którymi merytoryczną pieczę trzymał zresztą autor oryginału.
Gdyby nie legendarni bracia Strugaccy, którzy są autorami Pikniku na skraju drogi z 1972 roku, prawdopodobnie nie byłoby serii S.T.A.L.K.E.R., a przynajmniej nie w dokładnie takiej samej formie, w jakiej ją znamy. To bowiem w książce po raz pierwszy ukuto termin stalkera, który odnosił się do awanturnika, poszukiwacza skarbów na skażonym i niebezpiecznym terenie (czy, by być bliżej oryginału – w zonie).
Teraz popuśćmy nieco wodze fantazji i zastanówmy się, jakie jeszcze książki fantasy i science-fiction nadają się na grę, która mogłaby zapaść w pamięci na dłużej. Oto kilka moich typów.
Pan Lodowego Ogrodu
Obok Sapkowskiego i jego Wiedźmina chyba żaden inny autor nie zasługuje na swoją grę tak bardzo, jak Jarosław Grzędowicz i jego Pan Lodowego Ogrodu. Opowieść o Vuko Drakkainenie świetnie się do tego nadaje.
Mamy tu bowiem silną i charakterystyczną postać główną (niczym Geralt z Wiedźmina). Mamy też bardzo intrygujący świat, w którym magia i zjawiska paranormalne mieszają się z zaawansowanymi technologiami rodem z innej planety. W końcu – mamy też świetną fabułę, którą w zasadzie można by wykorzystać lub budować własną wokół wydarzeń z nią związanych.
Gra mogłaby z powodzeniem być kolejnym Wiedźminem, czyli action cRPG z prawdziwego zdarzenia, z wielowątkową fabułą, rozwojem postaci i umiejętności (tutaj duże pole do popisu dałyby nowe technologie i nadprzyrodzone zdolności), a także otwartym światem. Pan Lodowego Ogrodu mógłby się przerodzić w naprawdę duży i ambitny projekt, któremu z pewnością nie każde studio deweloperskie mogłoby podołać.
Achaja
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy polskich autorach i podobnych klimatach. Achaja to typowa powieść przedstawiająca historię od zera do bohatera. Główna bohaterka spada z wysokiego stołka i musi zaczynać wszystko od zera. To typowy motyw wielu gier. Ktoś jeszcze pamięta np. Gothica, gdzie również zastosowano (i to kilkukrotnie) taki zabieg?
Achaja mogłaby być energicznym slasherem z mocnym nastawieniem na rozwój postaci i niezgorszą fabułę. Starożytne klimaty świetnie wpisują się w tę ideę, a barwne opisy potyczek można by przenieść z kart powieści bezpośrednio do gry.
Do tego zdobywanie nowego oręża, najmowanie kompanów, którzy pomagaliby w walce, spektakularne potyczki na arenach i epizody, w których gracze musieliby działać po cichu. To wszystko jest w książce, więc mogłoby też znaleźć się w grze.
Achaja mogłaby na chwilę zabłysnąć wśród polskich graczy, ale nie wróżyłbym jej spektakularnego sukcesu na arenie międzynarodowej. Z tego względu taka gra pewnie nigdy się nie wydarzy.
Cykl o Jakubie Wędrowyczu
Jedna z najlepszych parodii gatunku fantasy zasługuje na własną grę, jak nic innego. Andrzej Pilipiuk w swoim cyklu o egzorcyście-amatorze, miłośniku mocnego samogonu i karczemnych bijatyk z Bardakami, celnie wyśmiewa sztampowe schematy fantasy i przedstawia wszystko na opak, w krzywym zwierciadle.
To świetna baza na grę przygodową z przymrużeniem oka, gdzie niecodzienne i niebanalne rozwiązania mogłyby być na porządku dziennym, świetnie wpisując się w często „nielogiczne” schematy tego gatunku. Widzę tu bardzo duży potencjał na typowe point and click, z dużą dawką absurdalnego humoru i zagadkami związanymi z „paranormalnymi gadzinami”. Wyobraźcie sobie tylko Wędrowycza kombinującego, jak by tu pozbyć się milicji czy wrogiego rodu Bardaków. Kto wie, może kiedyś najbardziej znany polski egzorcysta doczeka się własnej gry.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler