A ja myślę, że to jest znak naszych czasów, charakteryzujący się wszechobecną bylejakością. Bylejakością na każdym kroku: od call center gdzie zamiast uzyskać pomocy słuchamy muzyczki, po czym w nieskończoność jesteśmy przekierowywani, przez produkty, które projektowane są bezmyślnie i tak, by zepsuły się chwilę po upływie gwarancji, by klient kupił kolejny, i kolejny, i kolejny.... aż do nowej ligi nowych jakościowo pracowników, których główną kompetencją jest chęć zarabiania kokosów podczas przeglądania instagrama i fejsa (czasami stykam się z takimi ludźmi, którzy beztrosko robią błędy w pracy, utrudniając innym życie, a przy tym nie mają sobie nic do zarzucenia i wyrzucają mi, że się czepiam... i o co mi chodzi). To samo jest w grach, ma być: dużo: jak największa mapa (choć pusta i powielana), jak najwięcej zadań (choć płytkie, niewciągające) i jak najdłużej (że niby to taka mega gra... że aż klient musi zapłacić za nią 3x tyle co kiedyś).