Fallout 76, czyli jak najdalej od dorobku studia z Czarnej Wyspy
Na wstępie chciałbym podkreślić, iż nie jest to tekst dotyczący samej gry, jej jakości wykonania oraz rozgrywki. Nie zamierzam dokonywać żadnych werdyktów. Wstępne wrażenia na naszej stronie popełnił już Adam i możecie przeczytać je pod tym adresem, a jeśli chodzi o recenzję, ze względu na błędy oraz ciągle pojawiające się aktualizacje wciąż nad nią pracujemy. Moim celem jest podzielenie się z Wami opinią o tym, w którym kierunku zmierza Todd Howard i jak daleko oddalił się w ostatnich latach od dorobku Black Isle Studios, które kilkanaście lat temu zapoczątkowało cały cykl Fallout. A oddalił się tak daleko, iż Czarnej Wyspy, z której marka pochodzi... już nawet nie widać.
Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. W ostatnim okresie odpaliłem ponownie Fallout 4 i zagrywam się od ładnych paru tygodni tylko w ten tytuł. Dla przypomnienia zdecydowałem się również sprawdzić Fallout 3 oraz rzucić okiem na to, jak wyglądały pierwsze dwie odsłony serii, za które odpowiedzialne było Black Isle Studios. Aż chciałoby się napisać: "niebo, a ziemia". Nie chodzi mi tutaj o gameplay, który się zmienił i akurat z tym nie mam problemu, a o klimat. Potężny kontrast czuć począwszy od samego filmiku otwierającego obie gry. Jest całkiem inaczej aniżeli w przypadku wcieleń robionych przez Bethesdę.
Pierwszy Fallout inauguruje scenka, w której żołnierze amerykańscy zabijają Kanadyjczyka w imię "krzewienia" demokracji i aneksji tego kraju przez USA. Strzelają mu w głowę i machają "radośnie" do kamery. Otwarcie mroczne, brutalne i w dzisiejszych czasach wręcz kontrowersyjne. Ale taki był Fallout kilkanaście lat temu. Zły, brzydki, brudny, pokazujący ciemną stronę natury człowieka i wojny. Fallout miał opowiedzieć historię ludzkości po nieubłaganie zbliżającej się do nas wojnie nuklearnej. Świat, w którym każdy, nawet najbardziej poukładany człowiek, może, w wyniku okoliczności, które go spotykają, stać się bezwzględny.
Miało to mieć ironiczny wydźwięk, w którym amerykańska, kolorowa propaganda zderza się z nuklearną rzeczywistością, gdzie życie toczy się już zupełnie inaczej. I taki klimat był utrzymany do trzeciej części serii, w której człowiek również był tylko małym trybikiem w posępnym, szarym i brutalnym świecie. A jak rozpoczyna się Fallout 76? Jak jest promowany? Jak jest "stylizowany"?
Najnowsza gra Bethesdy otwierana jest patetycznym, kolorowym filmikiem pełnym pięknych haseł o konieczności przedłużania gatunku ludzkiego, wprowadzania nowego porządku, odbudowywania świata i tym podobnych frazesów. To nawet nie jest intencjonalny żart, bowiem pod koniec intra uśmiechnięci jegomoście maszerują w kierunku słońca wychodząc ze schronu. Tak jakby za wrotami nie grasowały mutanty i bestie, tylko rosła zielona trawka... nie do pomyślenia, a jednak!
Wróćmy jeszcze na chwilę do Fallout 3, w którym Bethesda jeszcze trzymała się stylistyki marki. Świat gry był bardzo mroczny i spektakularnie klimatyczny. Przykładowo: mutanci przyłapani na dialogach rozmawiali o tym, jak długo gotować ludzkie mięso. Wiele budynków przez nich przejętych mogło spokojnie posłużyć jako lokacje do horrorów: wózki na śmieci wypełnione ciałami, podwieszone kule z ludzkiego mięsa, ściany wysmarowane wnętrznościami, głowy ponabijane na pręty i tak dalej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler