Dlaczego wydawcy zrezygnowali z aplikacji towarzyszących?
Kilka lat temu, gdy smartphony przeżywały prawdziwy boom, wszyscy wydawcy i deweloperzy gier szukali sposobów na to, by w jakiś sposób wykorzystać appki w opracowywanych przez siebie projektach. Czasem mieliśmy do czynienia z całkiem nowymi produkcjami, a czasem z aplikacjami pełniącymi jedynie rolę wsparcia. Czy trend ten miał szansę się utrzymać? Dlaczego zniknął i obecnie nie jest już wykorzystywany? Postaramy się znaleźć odpowiedź na oba te pytania.
Appki mobilne to coś, co z nami pozostanie. Ciągle zyskują one na popularności, bo są wygodne, mają ogromne możliwości, a ze względu na to, że prawie zawsze mamy przy sobie smartphone’a są też pod ręką. Mobilna rewolucja trwa, a patrząc na to, co dzieje się na rynku, wiele zaskakujących momentów jeszcze przed nami.
Wracając do aplikacji towarzyszących, wiele z nich było kiepsko zrealizowanych i mało funkcjonalnych. Były jednak i takie, z których korzystało się bardzo dobrze. Osobiście najcieplej wspominam chyba appkę przeznaczoną dla Assassin’s Creed IV: Black Flag, czyli jednej z najlepszych i najbardziej unikatowych odsłon popularnej serii od Ubisoftu. Studio odpowiedzialne za aplikację, czyli Ubisoft Montreal, wypuścił w 2013 roku całkiem udany projekt. Mimo że oferował on wszystko to, co było dostępne także w grze, świetnie uzupełniał konsolowy i komputerowy odpowiednik.
Chodzi o to, że jednym z kluczowych elementów Assassin’s Creed IV: Black Flag były wyprawy morskie. Na niektóre ruszaliśmy samodzielnie, a do innych mogliśmy oddelegować jeden ze statków będących w naszej flocie. Interfejs do tego służący pozwalał nam wybrać jednostkę, kierunek oraz załogę, a potem w przejrzysty sposób pokazywał potencjalne nagrody oraz szansę powodzenia. Z appki dało się korzystać bez uruchamiania gry, a postępy były z nią oczywiście synchronizowane. Można było dzięki temu rozwijać swoje pirackie imperium w każdym momencie oraz miejscu. Przyznam, że z appki korzystałem często i faktycznie sprawiało mi to frajdę.
Innym przykładem świetnie wykorzystanego potencjału aplikacji towarzyszącej jest program opracowany z myślą o serii Mass Effect, czyli Datapad. Uniwersum przygotowane przez BioWare jest ogromne – to nie ulega wątpliwości. Ogarnięcie wszelkich jego niuansów nie jest łatwe, a na pewno czasochłonne. W poznaniu i zrozumieniu wszystkiego pomóc miał właśnie Datapad. Swoisty zbiór danych, skarbnica wiedzy, dotyczący Mass Effect.
Debiut Datapad przypadał na okolicę premiery Mass Effect 3. W aplikacji znaleźć można było wszelkie wpisy, dokumenty i dzienniki odblokowane przez głównego bohatera podczas przechodzenia gry. Zerknięcie do „notesu” pozwalało nam dokładniej poznać fabułę, wydarzenia poboczne, postaci oraz cały wirtualny świat. Co ważne, proces poznawczy mogliśmy prowadzić w dowolnym miejscu. Nie byliśmy ograniczeni do komputera, tudzież konsoli. Właśnie dlatego ta aplikacja była tak przydatna, szczególnie osobom, które chciały o Mass Effect wiedzieć wszystko. Niestety projekt zakończono na Mass Effect 3 i w przypadku Andromedy nie był kontynuowany. Dlaczego? Pewnie całość nie spinała się finansowo.
Innym przykładem bardzo dobrze zrealizowanej appki towarzyszącej jest Call of Duty Companion App. Jak sama nazwa wskazuje, mamy do czynienia z aplikacją, która uzupełnia gry z serii Call of Duty. Najnowsza wersja „ogarnia” Modern Warfare, Warzone oraz Black Ops, a w poszczególnych zakładkach znaleźć możemy wiele informacji statystycznych, dzięki którym jesteśmy w stanie poprawić swoje umiejętności, a w rezultacie także wyniki. Za pomocą Call of Duty Companion App możemy też śledzić postępy znajomych, kontaktować się z innymi graczami, a nawet organizować się w drużyny i rywalizować o rozmaite nagrody. Activision przygotowało naprawdę solidny kawałek kodu, bardzo dobrze uzupełniający pełną grę.
Patrząc powyżej można odnieść wrażenie, że aplikacje towarzyszące potrafią być strzałem w dziesiątkę. Dlaczego zatem Ubisoft nie przygotował niczego dla Assassin’s Creed: Valhalla albo ostatniej odsłony serii Far Cry? Dlaczego Electronic Arts zarzuciło rozwój Battlelogu? Powody mogą być w zasadzie dwa. Pierwszym są oczywiście pieniądze. Wydawcy liczą każdego centa, a to oznacza, że jeśli na czymś nie są w stanie zarobić, to nie przeznaczają na to funduszy. Widocznie aplikacje towarzyszące nie przysparzały popularności grom, a ponadto nie zarabiały na siebie (ich przygotowanie wymagało nakładów). Drugi powód to pomysły. Niektóre aplikacje faktycznie są, lub były, przydatne, ale nie brakowało takich, o które nikt nie prosił, jak np. mapa czy zestaw grafik koncepcyjnych. W takim przypadku lepiej, że deweloperzy zajmują się czymś produktywnym, a nie tracą czasu na opcje, których nikt nie potrzebuje.
Podsumowując, appki nadal mogą okazyjnie trafiać do gier, ale jest ich ostatnio zdecydowanie mniej. Jeśli wspominacie dobrze jakąś appkę sprzed lat, koniecznie dajcie znać w komentarzach. Napiszcie też w jakiej nadchodzącej grze – waszym zdaniem – aplikacja towarzysząca mogłaby się sprawdzić. Może macie też pomysł na formułę, jaką mogłaby zaoferować?
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler