Czy eksperymenty na studiach deweloperskich się sprawdzają?


bigboy177 @ 11:55 29.06.2023
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Studia deweloperskie najczęściej - choć są wyjątki - specjalizują się w konkretnych gatunkach gier. Czasem decydują się one na to, by wyjść poza swoją strefę komfortu, a czasem popycha ich do tego wydawca. Zastanawiamy się czy takie eksperymenty mają w ogóle sens.

Wczoraj na naszych łamach opublikowaliśmy wiadomość dotyczącą studia BioWare oraz tego, że ekipa zamierza zmienić swoje priorytety, jeśli chodzi o deweloping gier. Słynąca niegdyś głównie z wyśmienitych opowieści firma, od kilku lat ma naprawdę ogromne problemy z tożsamością i sama do końca nie wie… nie wiedziała, czym chciałaby się zająć w najbliższej przyszłości. Z nowych informacji wynika jednak, że deweloperzy wreszcie chyba ogarnęli sprawę, a historia zatoczyła koło. BioWare chce się bowiem skupić wyłącznie na rozbudowanych grach RPG, stawiających na narrację. Jego pracownicy rozwijać będą od teraz tylko dwie kluczowe marki: Mass Effect oraz Dragon Age.

Ostatnie eksperymenty BioWare pokazują, że doświadczone studio wcale nie oznacza automatycznie ogromnego sukcesu. Ostatnie jego dzieło, Anthem, miało być czymś wyjątkowym. Miało zapewnić Electronic Arts przychody na kolejną dekadę, a finalnie okazało się, że było całkowitą porażką. Gracze o projekcie szybko zapomnieli, a deweloperzy, mimo obietnic na temat jego dalszego rozwoju, powoli przestali cokolwiek na temat Anthem mówić, licząc na to, że wszyscy o tej monumentalnej wtopie zapomną. Tak też się stało, co oczywiście nie było w żadnym razie zaskoczeniem. Anthem było całkiem nowym terytorium dla BioWare. Nie zajmowało się ono wcześniej sieciówkami, a tym bardziej looter shooterami na modłę Destiny. Eksperyment się nie powiódł, a EA prawdopodobnie wyciągnęło z tego odpowiednie wnioski. Taką przynajmniej mamy nadzieję.

Liczymy również na to, że właściwe wnioski wyciągnie z porażki Redfall firma Bethesda, która zleciła jego powstanie zasłużonemu i bardzo utalentowanemu studiu Arkane. Team ten przez lata tworzył przede wszystkim tzw. immersive simy, czyli gry, w których gracz niejako wciągany był do wirtualnego świata. Jako przykłady podać trzeba serię Dishonored, ostatnie Prey, a także bardzo udane Deathloop. W każdej z tych gier twórcy oddawali w nasze ręce sporą mapę oraz narzędzia, dzięki którym byliśmy w stanie się po niej poruszać. To od nas zależało, jak podejdziemy do napotkanego problemu. Wszystko działało świetnie, aż Bethesda stwierdziła, że Arkane ma przygotować coś nowego i najlepiej, aby to była sieciówka kooperacyjna. Deweloperzy totalnie tematu nie ogarnęli, w wyniku czego już tydzień po premierze serwery świeciły pustkami. Redfall ma być co prawda reanimowane, ale skoro wydawca przeprosił za jego jakość, to nie nastawiałbym się na spektakularny powrót.

Dowodem na to, że chęci wydawcy, tudzież deweloperów nie zawsze przekładają się na sukces jest też inna niedawno wydana gra, Marvel’s Avengers. Za jej opracowanie odpowiada studio Crystal Dynamics, które wcześniej zasłynęło m.in. za sprawą wyśmienitej, legendarnej wręcz serii Legacy of Kain, a także wielu odsłon cyklu Tomb Raider. Także i ta ekipa zajmowała się głównie projektami przeznaczonymi dla jednego gracza, stawiającymi na dynamiczną akcję, ciekawą narrację oraz rozbudowane mechaniki rozgrywki (Soul Reaver 2 – na Ciebie patrzę!). W przypadku Marvel’s Avengers studio musiało się jednak przebranżowić i na zlecenie Square Enix przygotować sieciówkę z superbohaterami. Mimo że wydawca przez długi czas starał się projekt aktualizować o nową zawartość już po premierze było wiadomo, że coś nie pykło. Zabawa była zbyt schematyczna i nieszczególnie ciekawa. Spora konkurencja ze strony innych gier przyczyniła się do exodusu graczy, a wiadomo, że w przypadku sieciówki nie ma niczego gorszego.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBarbarella.   @   14:15, 29.06.2023
Przyszedł mi do głowy Obsidian. Jego Kijek Prawdy był swego rodzaju eksperymentem nietypowym dla twórczości studia. Gra według mnie świetna, genialnie złapali klimat South Parku. Notabene kontynuacja zrobiona przez kogoś innego odrzuciła mnie po paru godzinach grania. A jeśli chodzi o Obsidian no to jeszcze jest Pentiment, nietypowa przygodówka w którą co prawda nie grałam ale ma chyba dobrą opinię. Jak są utalentowani ludzie o dużych horyzontach myślowych to nie muszą w kółko klepać tego samego. Widać w BioWere czy Arkane takich ludzi brakuje.
0 kudospetrucci109   @   20:19, 29.06.2023
Wniosek z tego taki, że sieciowe shootery to po prostu zło w czystej postaci i zakała gamingu 😅 Jakby studia robiły stare dobre singlowe gry to wszyscy byliby zadowoleni 😉
0 kudosBarbarella.   @   20:26, 29.06.2023
Cytat: petrucci109
sieciowe shootery to po prostu zło w czystej postaci i zakała gamingu
Nie pasjonuje mnie ten rodzaj gamingu ale no obiło mi się o uszy że np. Counter Strike to kultowy tytuł, jakieś mistrzostwa chyba są to nie sądzę że to jakaś zakała jest. Marka Battlefielda też wyrosła na multi o ile się nie mylę, CoD-y w multi też podobno niezłe. Nie wszystko co nam się nie podoba jest do d... Cool
1 kudosthiefi   @   23:26, 02.07.2023
Jak już robisz sieciowego shootera to daj coś, czego nie było, coś co jest miodne i daje ogromny fun.
Takie Destiny, gra wg mnie nudny shit, ale ma dobre strzelanie, czuć w niej moc pocisków.
Jak robisz shootera to zrób go tak, żeby strzelanie sprawiało ogromną przyjemność, niech każdy pocisk wybrzmie świetnym basowym brzmieniem, ale i wywoła siłe zniszczenia rodem z pierwszego soldier of fortune. Strzał z shotguna, który jednym pociskiem mobkowi obrywa kończyny czy łeb, strzał z pistoletu ale w głowę przeciwnika, kończy jego żywot, a nie odbiera punkciki energii.
To kluczowa sprawa o której gamedev zapomina, a powinien pamiętać czym są gry i skąd się wzięły, wzięły się z arcade i grywalności. Każdy przycisk klawisza na padzie powinien wydzielać endorfinę grającego, a nasz bohater niech będzie bohaterem killerem, a nie cieciem demotywującym do dalszego grania.
Ostatnio dużo gram retro i czuję to co piszę powyżej w grach arcade od Segi. Tam jak wczujesz się to nasz bohater to prawdziwy killer.
Taki Metal Gear Solid z PS1, albo wspomniany soldier of fortune, gdzie każdy strzał naprawnę niszczy złego oponenta, czy Doom z 2016 roku czy wcześniej The Punisher gdzie będąc przy przeciwników zawsze mogłeś zrobić quick killa! To cudowne doświadczenie pamięta się latami i do takich gier powraca.

Drogi gamedevie, rób postać killerem i pozwól ludziom wznieść się ponad to wszystko i być aniołem zemsty na bandytach, pozwój miodnie ich killować, a gra sprzeda Ci się doskonale.
0 kudosKerberos   @   23:38, 03.07.2023
Cytat: Barbarella.
Cytat: petrucci109
sieciowe shootery to po prostu zło w czystej postaci i zakała gamingu
Nie pasjonuje mnie ten rodzaj gamingu ale no obiło mi się o uszy że np. Counter Strike to kultowy tytuł, jakieś mistrzostwa chyba są to nie sądzę że to jakaś zakała jest. Marka Battlefielda też wyrosła na multi o ile się nie mylę, CoD-y w multi też podobno niezłe. Nie wszystko co nam się nie podoba jest do d... Cool

Tylko chodzi o to, że tego jest już za dużo - jeśli jeden tytuł z tego gatunku odniesie sukces, bo wniesie jakiś powiew świeżości to pozostałe duże studia próbują wydać coś podobnego/identycznego żerując na zainteresowaniu graczy aktualnymi trendami.
CS to wiadomo, że nie schodzi ze sceny, bo to najpopularniejszy tytuł esportowy. Battlefield bardzo powoli odzyskuje swoją tożsamość oraz zaufanie graczy. Dużo gorzej jest z Call of Duty, który bez cienia wstydu jest nastawiony na wysysaniu zawartości portfeli graczy a najnowsza odsłona to w ogóle jakaś beta-padaka i mimo dobrego pierwszego wrażenia to nie jest ten CoD co kiedyś.
Właśnie "brak CoDa w CoDzie" próbuje wykorzystać Ubisoft ze swoim XDefiant oraz Embark Studios z The Finals - bety obu gier gracze przyjęli bardzo pozytywnie, co poskutkowało wyciekami, że Activision przygotowuje premierę kolejnej części Call of Duty nie za rok, jak oficjalnie planowano, a na jesień tego roku! I znowu jest ten sam scenariusz, gdzie porzuca się niepołataną i niedokończoną grę, aby wydać kolejny półprodukt byle tylko zatrzymać największą liczbę graczy u siebie.
Co do pozostałych propozycji sieciowych shooterów to nadal nieźle w esporcie trzyma się Rainbow Six: Siege, gdzieś tam w niszy uplasował się ukochany przeze mnie Quake Champions, który nie zyskał sobie zbyt wielu miłośników ze względu na wysoki próg wejścia. Sporą rzeszę fanów mają mil-simy typu ArmA, Squad, czy Insurgency Sandstorm. Hell Let Loose także żyje i ma się bardzo dobrze. Nie wiem jak jest konkretnie z Apexem, bo nie śledzę tej gry, ale obijają mi się o oczy pozytywne komentarze o renesansie gry.
Prawdę mówiąc to dla devów ciężko jest znaleźć złoty środek w sieciowych FPSach, aby przyciągnąć dużą ilość odbiorców, którzy zostaną z produkcją na dłużej: areny, czy może otwarty świat? Duża liczba uczestników potyczek, czy może nieco skromniejsza? Movement bardziej skillowy, czy klasyczny? Klimat nowoczesnego/współczesnego pola walki, czy konflikt 1WŚ/2WŚ a może coś bardziej futurystycznego lub fantasy? Stawiać na oprawę, czy gameplay? Których graczy bardziej faworyzować: tych co grają K+M, czy na padzie?
Dylematów jest wiele a wiadomo, że teraz gry to biznes i inwestorzy chcą dogodzić każdemu, byle hajs się zgadzał. A ewentualnym fiaskiem obarczy się, oczywiście jak zawsze, studio, które próbowało tym chorym oczekiwaniom sprostać.
Dlatego ostatnio wolę grać single, mniej nerwów i oczekiwań (oprócz tych, które mam wobec STALKER 2).

Co do tematu to może część studiów developerskich sama z siebie nie chce klepać tego samego z czego jest znane i chcą się sprawdzić w innym gatunku z potrzeby stworzenia czegoś nowego dla siebie, ale mimo wszystko zgadzam się w pełni z ostatnim akapitem.
Dodaj Odpowiedź