Mass Effect 3 - już widzieliśmy (XBOX 360)
Raaistlin @ 17:10 07.09.2011
Wojciech "Raaistlin" Onyśków
O Mass Effect 3 usłyszeliśmy już bardzo dużo. Cóż, promocja tejże marki przez Electronic Arts sprowadza się do ujawniania połowy gry jeszcze przed premierą.
O Mass Effect 3 usłyszeliśmy już bardzo dużo. Cóż, promocja tejże marki przez Electronic Arts sprowadza się do ujawniania połowy gry jeszcze przed premierą. Czy to dobrze, czy źle, oceńcie sami. Przez zaledwie cztery lata saga Mass Effect urosła do rangi kultowej – każda kolejna nowinka na jej temat jest łykana przez fanów jak złocisty płyn przez podstarzałego krasnoluda. Co słychać w najnowszej, a zarazem ostatniej odsłonie cyklu?
Oczywiście akcja trójki dzieje się po wydarzeniach przedstawionych w części drugiej. Ziemia została zaatakowana i całkowicie przejęta przez Żniwiarzy, a naszym zadaniem jest ocalenie Niebieskiej Planety. Aby to zrobić, jesteśmy zmuszeni przekonać inne rasy do przejścia na naszą stronę. Zapewne domyślacie się, iż nie będzie to proste działanie. Nikt jednak nie mówił, iż zwieńczenie tak epickiej sagi okaże się łatwe. Wręcz przeciwnie, twórcy już teraz zapowiadają, iż ogólny poziom trudności w Mass Effect 3 wzrośnie. Jednocześnie walka ma być jeszcze bardziej nastawiona na akcję, tak więc chyba nie mamy się o co zbytnio martwić.
No właśnie, walka. Jak prezentuje się akcja w najnowszej produkcji Kanadyjczyków? Bioware postawiło sobie ambitny cel – uczynić grę jeszcze bardziej widowiskową, by przyciągnąć jeszcze większą ilość graczy. Prowadzący prezentację deweloper zaznaczył, iż nie trzeba znać poprzednich części, by odnaleźć się w trójce. Śmiem wątpić w owe oświadczenie, wszak cóż za frajda z ogrywania czegoś, czego w 70 procentach nie rozumiemy?
Podczas prezentacji pokazano nam dwa poziomy. Pierwszy z nich przygotowany był z myślą o walce, która doczekała się pewnych zmian. Shepard wraz z Garrusem i Liarą znaleźli się na jednej z salariańskich planet. Ich zadaniem było odbicie pewnej Kroganki, której wiedza mogła zatrzymać zarazę, dziesiątkującą jej rasę. Misja w głównej mierze nastawiona była na walkę, zobaczyliśmy zatem kilka rozwiązań, jakie ona oferuje. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to zwiększone tempo akcji. Jest mniej czasu na zastanawianie się, ciągle brniemy do przodu, tłukąc przeciwników z naszej giwery. W tym też miejscu warto zauważyć, iż siła rażenia naszych pukawek została zwiększona, a przynajmniej tak to wyglądało. Po prostu czuć tę moc wydobywającą się z lufy. Prezentuje się to bardzo fajnie, wszak w grach akcji siła rażenia jest jednym z głównych czynników, sprawiających satysfakcję. Fajną nowością jest atak przy wykorzystaniu omniblade – co prawda efekt końcowy jest podobny do tego, co widzieliśmy już w dwójce (atak wręcz), jednak wygląda to znacznie lepiej. Shepard, zamiast tłuc kogoś z kolby, materializuje omni-miecz i wbija go, dajmy na to, w szyję przeciwnika. Dostajemy zatem kilka nowych finiszerów, które urozmaicają nieco walkę.
W Mass Effect 3 można grać na dwa różne sposoby. Jeden znany z wcześniejszej części – nastawiony na akcję. Prowadzący prezentację upodobał sobie określenie „american style” – niech mu będzie, faktycznie coś w tym jest. Wygląda to bardzo widowiskowo – wpadamy w środek zadymy, nie zastanawiając się zbytnio, i prujemy w najbliższego przeciwnika. Nasi podopieczni radzą sobie w tym momencie sami, korzystając z mocy i osłon. Drugi styl nastawiony jest na bardziej taktyczne podejście. Podejrzewam, iż będzie się on sprawdzał na wyższych poziomach trudności. Nie widzę sensu jego stosowania na tych niższych. W tym trybie większą uwagę przykujemy do umiejętności naszych kompanów, krycia się za osłonami, flankowania przeciwnika itp.. Wygląda to fajnie, ale po co nadmiernie się męczyć, skoro można po prostu wpaść do pomieszczenia i zrobić zadymę? Nie mniej jednak, fani bardziej rpgowej gry powinni być zadowoleni.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler