W podobnym tonie utrzymany jest charakter stworzonego przez Obsidian uniwersum. Stajemy bowiem oko w oko z sytuacją, w której teoretycznie może znaleźć się prawdziwa ludzkość za kilka dekad (lub też wieków). Oto największe firmy weszły w „kosmiczną” spółkę i postanowiły kupić całą galaktykę (wolny rynek, bitch!), tworząc na podlegających jej planetach własne konsorcja, które – jeśli nie mają ochoty współpracować – są po prostu wykluczane poprzez np. blokowanie dostaw żywności.
Mimo iż wydaje się, że oprawa artystyczna The Outer Worlds nie sprzyja poważnym tematom, jest wręcz przeciwnie – w moim odczuciu historia oraz tło idealnie współpracowało z niecodzienną wizją projektantów, znajdując się momentami gdzieś na orbicie najlepszych reprezentantów stylu art déco, jak BioShock czy Prey. I to zarówno w aspekcie wizualnym, jak i w wymiarze historii.
Choć opowieść zaserwowana przez scenarzystów Obsidian Entertainment wydaje się na pierwszy rzut oka dość poważna i pompatyczna, to nic bardziej mylnego. Jeśli spodziewacie się nudnej i nadętej atmosfery, to nic z tego. Projektanci skutecznie przecinają ją dość prostym, ale chwytającym humorem. Dialogi często stanowią satyrę lub luźno nawiązują do popkulturowych zjawisk, a niezwykle bogaty świat wręcz tonie w easter eggach oraz dowcipnych sytuacjach.
Kontrastujące ze sobą elementy to moim zdaniem jedna z wielu zalet gry. Nikt jak Obsidian nie potrafi tak sprawnie opakować istotnego przesłania fabuły wraz z dość radykalną kreacją świata i sporą dozą brutalności. Jest to zdecydowanie coś innego i bardzo przyjemnego (jeśli mowa o wrażeniach z grania) od mocno stonowanych Fallout: New Vegas czy Pillars of Eternity. W The Outer Worlds producenci wspomnianych gier wyraźnie zrealizowali swoją wizję i puścili wodze fantazji.
Jednocześnie, kiedy chwalę tytuł Obsidianu za wizję artystyczną, muszę powiedzieć, iż grafika nie odbiega również pod względem technologii! Mimo tłoku elementów na ekranie, ponieważ scenografie raczej zawsze przepełnione są albo ilością flory, albo neonów (zwłaszcza w miastach i miasteczkach – The Outer World to naprawdę mieszanka wielu styli), obserwowane obiekty pozostają wysokiej jakości. Tekstury nie straszą rozmazanymi elementami otoczenia, a ilość klatek na sekundę nie spada poniżej pewnego akceptowalnego poziomu (grałem na Xboksie One X).
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler