Wersja pecetowa to prawdopodobnie pierwsza gra w historii studia Piranha Bytes, której pod względem technologicznym nie można zbyt wiele zarzucić. Ładny wygląd idzie w parze z nie najgorszą optymalizacją, co z pewnością zaskoczyło - oczekujących najgorszego - fanów. Szkoda, że konsolowa edycja psuje pozytywny obraz Mrocznych Wód i przywodzi na myśl nieporadność prezentowaną przez tytuły sprzed kilku lat. Oprawa graficzna to jeden z najbardziej kontrowersyjnych elementów. Lokacjom nie mam absolutnie nic do zarzucenia – świat wygląda przepięknie i zachęca do wędrówek w poszukiwaniu wymyślnych zakamarków skrywających skarby. Znacznie gorzej prezentują się modele postaci i animacje. Nie oczekuję, że drugoligowy deweloper będzie w stanie zaaplikować mimikę twarzy i gestykulację na poziomie L.A. Noire. Z drugiej strony jednak, czuję się obrażony, musząc w 2012 roku oglądać żelbetonowe kloce, które podczas rozmowy potrafią wyłącznie mrugać i poruszać ustami. To samo tyczy się księżycowych skoków naszego protagonisty czy jego sztywnego sposobu poruszania się. Sądziłem, że kierujemy poczynaniami wyluzowanego pirata, a nie żołnierza biorącego udział w paradzie ku czci Kim Dzong Una.
Większych zastrzeżeń nie mam do oprawy dźwiękowej. Owszem, mógłbym narzekać, że główny motyw drugiego Risena nie jest tak charakterystyczny, jak symfonia którą częstowano nas w podupadającej Myrtanie, a w wyniku cięć budżetowych, jeden polski aktor musiał podkładać głos pod kilka postaci, ale postanowiłem, że przymknę na to oko. Szczególnie, że muzyka towarzysząca nam podczas grania wspaniale buduje klimat, a osoby biorące udział w lokalizacji włożyły w prace mnóstwo zaangażowania. Odniosłem jednak wrażenie, że głosy nagrywano w oparciu o nieco inny skrypt, niż ten dostarczony przez tłumaczy. Większość zdań wypowiadanych przez bohaterów pokrywa się z napisami, ale często wyłapywałem sytuacje, w których postać częstuje nas całkowicie inną kwestią, niż czytana przeze mnie na ekranie.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie optymalizacja tytułu. Zazwyczaj gra działa bez zastrzeżeń, ale wystarczy jeden nieco większy pojedynek i rozpoczyna się klatkowanie. Od czasu do czasu zdarzają się także kilkusekundowe zawieszki oraz wolno doczytujące się tekstury, zauważalne szczególnie, gdy korzystamy z opcji umożliwiającej szybką wędrówkę. Sytuacji nie poprawia długi czas ładowania poziomów oraz zanikający dźwięk (a miejscami także obraz) na przerywnikach filmowych. To o tyle bolesne, że w rezultacie tracimy kilka niezwykle ważnych wątków fabularnych – i tak śmierć pewnej niezwykle ważnej postaci musiałem sobie obejrzeć na YouTube, bo gra, pomimo mych usilnych starań, nie chciała ze mną współpracować.
Po czym poznać prawdziwie wielką produkcję? Moja teoria jest prosta – tytuł zasługuje na miano majstersztyku nie tylko wtedy, gdy jest pozbawiony błędów, ale również w sytuacji, kiedy posiada ich naprawdę mnóstwo, a pomimo to potrafi wciągnąć i trzymać gracza od początku, aż do napisów końcowych. Właśnie takim doświadczeniem jest Risen 2: niepozbawionym bugów i starych rozwiązań, ale za to niesamowicie grywalnym i wciągającym. Ocena 7/10 to w dzisiejszych czasach najzwyklejszy w świecie średniak, musicie jednak wiedzieć, że przy jej wystawianiu uwzględniałem kiepskie wykonanie, a nie tylko zawartość tworu. Gdybym opierał się wyłącznie na tym drugim, bez wahania przyznałbym soczystą "dziewiątkę". Pecetowe Mroczne Wody to wspaniały tytuł, w wersji konsolowej będący zaledwie dobrym.
Dobra |
Grafika: Ciężko jest ją ocenić w sposób jednoznaczny. Dzienne ekspedycje z widokiem na morze robią bardzo dobre wrażenie, podobnie zresztą jak i flora, porastająca zwiedzane przez nas wyspy. Niestety, kiepskie animacje, brzydkie modele postaci i średniej jakości tekstury sprawiają, że nie mogę przyznać wyższej oceny, niż solidna, ale daleka od doskonałości "szóstka". |
Świetny |
Dźwięk: Byłem pewny, że brak Kaia Rosenkranza będzie miał ogromny wpływ na jakość oprawy audio, tymczasem zostałem pozytywnie zaskoczony. Muzyka miejscami jest tak podniosła, że aż ciarki przechodzą po plecach. Bardzo dobrze wypadł także polski dubbing. Idealnie nie jest, ale z całą pewnością powyżej przeciętnej. |
Genialna |
Grywalność: Tytuł pochłonął mnie z siłą porównywalną do Krakena zatapiającego statki. Szereg błędów nie ma właściwie żadnego wpływu na grywalność i gdyby nie miejscami zbyt wysoki poziom trudności, dałbym pełną "dyszkę". |
Dobre |
Pomysł i założenia: Nie zabrakło kilku świeżych rozwiązań i pomysłów, ale bądźmy szczerzy – wszystko tonie pod naporem założeń dominujących przed dekadą. Choć w sumie to nawet dobrze… |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Świat żyje własnym życiem i zdaje się nie dostrzegać naszych poczynań. Po okolicy poruszamy się w pełni swobodnie, nie jesteśmy w żaden sposób ograniczani, więc interakcja jak najbardziej na plus. Gorzej z fizyką – poza nielicznymi wyjątkami, właściwie nie istnieje. |
Słowo na koniec: Risen 2 to unikalne doświadczenie: pełne błędów i archaizmów, a zarazem szalenie grywalne i wciągające. Nie wyobrażam sobie, by ktoś określający się mianem fana gatunku RPG, nie zagrał w najnowszy projekt autorstwa Piranha Bytes. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler