Na wstępie recenzji wspomniałem o serii Gothic i jak się zapewne domyślacie, nie był to przypadek. Mroczne Wody czerpią całymi garściami od swego duchowego poprzednika. Podobnie skonstruowana rozgrywka, opierająca się na rozwiązaniach "przynieś, podaj, pozamiataj" i wysokim poziomie trudności to chleb powszedni bohatera, który poznał wszystkie zakamarki wyspy Khorinis. Nie oznacza to jednak, że każde zadanie polega na ubiciu kilku stworzeń, odszukaniu określonego przedmiotu czy dostarczeniu paczki z punktu A do punktu B. Piranha postanowiła urozmaicić rozgrywkę, efektem czego są zlecenia polegające między innymi na skradaniu się, śledzeniu podejrzanych oprychów, strzelaniu do celu czy piciu na umór.
Nie zabrakło kilku nowości, wśród których na pierwszy plan wybija się system rozwoju postaci. Za pokonanie stojących na naszej drodze oponentów nagradzani jesteśmy punktami chwały, przeznaczanymi na jedną z pięciu głównych dróg rozwoju naszego bohatera. Wśród nich znajduje się między innymi umiejętność władania bronią białą, palną czy zdolność regeneracji. Inwestowanie w określone grupy jest niezbędne do poznania ułatwiających przeżycie zdolności, których za sowitą opłatą nauczymy się u odpowiednich nauczycieli. "Dopakowanie" postaci w sposób umożliwiający komfortową rozgrywkę to praco- i kapitałochłonny proces – nim pokierujemy poczynaniami nieustraszonego szermierza, będziemy musieli wytłuc setki mniej wymagających przeciwników, wydając przy okazji tysiące sztuk złota.
Kolejnym aspektem, który nie ustrzegł się nowinek, jest ekwipunek. Zapomnijcie o ciężkich zbrojach, ogromnych mieczach dwuręcznych i leciwych łukach. Pierwsze zastąpiono znacznie lżejszymi i wygodniejszymi, a zarazem bliższymi piratom wdziankami. Broń biała reprezentowana jest przez szable i włócznie, natomiast do grupy przedmiotów służących do walki na dystans należą pistolety i muszkiety. Nic nie stoi na przeszkodzie, by od czasu do czasu skorzystać z uzbrojenia występującego w naturze - zdzielenie kokosem lub sypnięcie przeciwnikowi piaskiem w twarz wytrąci go na moment z równowagi, dzięki czemu zdołamy wyprowadzić skuteczny atak lub uciec w bezpieczne miejsce.
Skoro napomknąłem już o systemie walki, to warto jest poświęcić mu kilka zdań. Piranha po raz kolejny stworzyła mechanikę nagradzającą za taktyczne podejście, a nie widowiskowość. Zapomnijcie o zaklikaniu przeciwnika na śmierć – bezmyślne walenie w klawisze sprawi, że padniecie martwi szybciej, niż zdołacie wydusić z siebie pełne niedowierzania "ale jak to…?". Starcia z pojedynczymi przeciwnikami często trwają dłużej, niż minutę, wymagając ogromnych pokładów cierpliwości i skupienia. Jeden drobny błąd może zaowocować straszliwymi konsekwencjami, w wyniku czego zostaniemy zmuszeni do załadowania ostatniego zapisu i ponownego spróbowania swych sił. Walka z dzikimi zwierzętami jest jeszcze trudniejsza. Pal licho małpy i przerośnięte kraby – z nimi powinien poradzić sobie każdy średnio obeznany w systemie walki gracz. Gorzej, gdy na naszej drodze stanie gromada ognistych ptaków, goryli czy aligatorów. Brak możliwości zablokowania ataku oraz topniejące w przerażającym tempie zdrowie sprawia, że zaczniecie kląć jak niezbyt uważny szewc.
Na bestiariusz składa się zróżnicowana menażeria dzikich zwierząt znanych z realnego świata, jak i bestii wykreowanych w głowach niemieckich wizjonerów. Modele wykonano niezwykle starannie i walka z każdym stojącym nam na drodze okazem fauny wymaga innej taktyki. Niestety, samych zwierząt nie ma zbyt wiele. Ubóstwo gatunkowe razi w oczy nawet w porównaniu do Gothica, nie mówiąc już o aktualnie wydawanych hitach z gatunku RPG. Przemierzając świat, na okrągło tłuczemy te same maszkary, co z czasem nuży do tego stopnia, że miejscami celowo omijałem obszary umożliwiające zdobycie bezcennego doświadczenia, byle tylko nie zasnąć przed ekranem telewizora.
Miłym urozmaiceniem jest możliwość rekrutowania własnej załogi. Nie jest to może poziom interakcji porównywalny do serii Mass Effect, ale zawsze to coś. Opcja cieszy tym bardziej, że niemal przez cały czas możemy wędrować z jednym wybranym przez nas towarzyszem, co znacznie ułatwia rozgrywkę i sprawia, że można zapuszczać się w niegościnne rejony dżungli bez konieczności wczytywania stanu gry co pół minuty. Sztuczna inteligencja naszych kompanów trzyma zadowalający poziom. Nie musicie martwić się o ich zdrowie czy znane z wielu innych gier blokowanie na elementach otoczenia – wirtualne persony radzą sobie nadzwyczaj dobrze, co jest dość zaskakujące, biorąc pod uwagę niechlujstwo, jakim charakteryzuje się aspekt techniczny projektu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler