Dzieło Criterion Games nie jest symulatorem na wzór zeszłorocznego Shifta, brnąc bardziej w stronę serii Burnout. Model prowadzenia maszyn jest zatem całkowicie zręcznościowy. Nie musimy przywiązywać zbytniej uwagi do tego, pod jakim kątem wchodzimy w zakręt, wślizgi kontrolowane wykonujemy już po kilkunastu minutach zabawy, a uczucie prędkości jest znacząco podrasowane. Nie ma też wielkich różnic pomiędzy konkretnymi autami. Wszystkie prowadzi się dobrze, bez względu na to, czy mają napęd na przód i są podsterowne, czy na tył, wykazując cechy nadsterowności. Te terminy w Hot Pursuit nie istnieją, a przez to gracz skupia się tylko na tym, by dotrzeć do mety w jednym kawałku i nie dać się złapać (lub złapać jak najwięcej, gdy gra patrolem).
Seacrest County, czyli miejsce zmagań, to znacznych rozmiarów obszar, wypełniony po brzegi doskonałymi miejscami na wyścigi. Aby w rozgrywkę nie wtargnęło znużenie, twórcy postarali się by otaczające nas widoki cały czas ulegały zmianie. Ku temu założeniu zbudowano system dynamicznie zmieniającej się pogody oraz progresji dnia i nocy. Nie ma co prawda wyścigów, w których zaczynamy w dzień, by skończyć w całkowitym mroku, tory jednak cały czas ewoluują, a dzięki temu można grać wiele godzin bez przerwy i ciągle odkrywać coś nowego. Tym bardziej, że wszystkie trasy dysponują szeregiem skrótów. Nie zawsze jedziemy więc główną drogą. Staramy się znaleźć jakiś alternatywny, krótszy i zapewniający przewagę przejazd. Małe, zakręcone dróżki są szczególnie przydatne w trakcie pościgów. Na prostym odcinku zgubienie smerfów to nie lada kłopot, kiedy jednak zaczniemy kluczyć i wykonywać niespodziewane zakręty, jest szansa, że nas nie dopadną.
Jeśli chodzi o różnorakie typy przejazdów, to w sumie nie ma zaskoczenia. Jest kilka, począwszy od standardowych wyścigów, przez potyczki z czasem, na pościgach skończywszy. Cele poszczególnych zmagań zmieniają się w zależności od tego, czy gramy policjantem czy zwykłym kierowcom. Gliniarze mogą na przykład mieć za zadanie złapać jednego, określonego kierowcę lub całkowicie zdewastować wszystkich okolicznych zbiegów. Jako niedoszły mistrz kierownicy staramy się natomiast uciec i dotrzeć na metę w jednym kawałku. Jak wspomniałem wcześniej, w zależności od tego, jak dobrze nam idzie, dostajemy specjalne punkty, odblokowujące nową zawartość.
Prócz kariery, Need for Speed: Hot Pursuit oferuje także swobodną jazdę oraz multipalyer. Pierwszy z wymienionych sposobów spędzania czasu, jak sama nazwa wskazuje, nie narzuca żadnych celów. Dostajemy samochód, ruszamy w trasę i pędzimy gdzie nam się żywnie podoba. Możemy zwiedzić Seacrest County w poszukiwaniu skrótów, pooglądać wspaniałe widoki lub zwyczajnie sprawdzić zakupioną przed momentem furę. Niestety wszystko to robimy trochę w ciemno, gdyż twórcy nie pomyśleli o udostępnieniu w swobodnej jeździe mapki, z której wybieramy kolejne przejazdy dla trybu kariery. Jesteśmy zatem skazani na mini-mapę ulokowaną w rogu ekranu, a ta nie oferuje zbyt wielu detali. Brakuje bardziej poglądowego spojrzenia na sytuację. Tylko w ten sposób jesteśmy przecież w stanie znaleźć interesującą nas lokalizację.
Najistotniejszym elementem trybu rozgrywek wieloosobowych jest platforma nazwana autolog. Rejestruje ona wszystkie nasze poczynania i udostępnia je znajomym. Dzięki temu wszyscy wiedzą jak, kto sobie radzi. Gdy któryś z naszych kumpli pobije ciężko wypracowany przez nas rekord trasy, zostaniemy o tym fakcie powiadomieni i będziemy mogli spróbować go przebić. Uczynimy to samodzielnie, bez towarzystwa znajomego. Jedni mogą to uznać za minus, ja osobiście uważam, że do rywalizacji idealnie nadaje się zwykły multiplayer, który, nawiasem mówiąc, w Hot Pursuit istnieje. Autolog to głównie nasze statystyki na tle znajomych i w takiej roli platforma sprawdza się genialnie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler