Need for Speed: Hot Pursuit - demo test (XBOX 360)
zvarownik @ 11:17 30.10.2010
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Jeżeli Criterion zabiera się za wyścigi, to mam pewność, że dostane takiego kopa w gębę, że nie wyjdę od dentysty przez dwa tygodnie, tak przynajmniej było do czasu dema Need for Speed: Hot Pursuit…
Po ściągnięciu około 1,4 GB danych, do dyspozycji otrzymujemy dwa tryby.
Jeżeli Criterion zabiera się za wyścigi, to mam pewność, że dostane takiego kopa w gębę, że nie wyjdę od dentysty przez dwa tygodnie, tak przynajmniej było do czasu dema Need for Speed: Hot Pursuit…
Po ściągnięciu około 1,4 GB danych, do dyspozycji otrzymujemy dwa tryby. Pierwszy polega na łapaniu dzikich kierowców, zasiadając za sterami dwóch policyjnych fur: Ford Crown Victoria i Nissan 370Z. Oprócz kupy blachy i mechanicznych części na kółkach, otrzymujemy również nitro (odnawia się automatycznie) i dwa bonusy zarezerwowane dla gliniarzy: blokady policyjne i kolczatki wypuszczane z tyłu auta. Żeby je wykorzystać, wystarczy chwilę poczekać, aż się „załadują” i nacisnąć przycisk. Można się nimi wspomagać po trzy razy. Jednak do prawdziwej eliminacji przeciwników służy staropolskie zaginanie blachy, czy też „wjeżdżanie w dupę”. Energia kolesi spada, a gdy wyeliminujemy wszystkich czterech, zabawa się kończy. Kończy się również, jeżeli przestępcy nam zwieją, ale to oczywista oczywistość.
Druga opcja odblokuje się, jeśli zaprosicie do znajomych NFS któregoś ze swoich przyjaciół z listy. Jest to normalny wyścig na czas, w którym premiowane są trzy pierwsze miejsca. Furmanki to: Porsche Boxter Spyder , Nissan 370Z Roadster i BMW Z4 sDrive35is. Zasady ograniczają się do braku zasad, ale też oprócz przepisów drogowych nie ma za bardzo co łamać. Pędzimy na zbity pysk przez krętą, górską trasę, dopalacz rozpędza pojazd do niebotycznych prędkości, a dzwony są efektowne, ale bez polotu.
Autolog. Nie jest to żadna nowość, ale twórcze rozwinięcie tematu opcji online. Gra skrzętnie zbiera informacje o tym, jak radzimy sobie w singlu, podsuwa nam informacje o wynikach naszych przyjaciół, proponuje powalczenie o pobicie czasu innego znajomego, itd. Najfajniejszą opcją wydaje się być fakt, że te wszystkie statystyki zostaną wykorzystane w sieciowych zmaganiach (do 8 osób jednocześnie), gra dobierze nam przeciwników, którzy faktycznie osiągają podobne sukcesy w karierze dla samotników, itd. Jak to się sprawdzi w praniu? Nie mam pojęcia, bo w demku pojedynki przez sieć są zablokowane, jednak liczę, że będzie dobrze, o ile oczywiście nie zabraknie chętnych do grania. Wady tego systemu? Jest jedna i to bardzo poważna, spore problemy z logowaniem się do niego. Za pierwszym podejściem zostałem wywalony po około 10 min, później nie mogłem połączyć się ponownie (net działał należycie) i trzeba było opuścić swój profil, zalogować się ponownie do Live’a i dopiero wtedy udało się uzyskać połączenie z Autologiem. Wiem, że to beta/demo i takie rzeczy są dopuszczalne, pewnie też sporo osób rzuciło się na NFS i serwery były przeciążone, ale niesmak pozostaje.
A jak się jeździ? Emm, normalnie? Jeżeli graliście w poprzednie odsłony tej, czy tez "braterskiej" serii, to w mig się odnajdziecie. Jest to czysty arcade, żaden tam romans z symulacją. Wciskamy gaz do dechy i dajemy ile fabryka pozwoli, driftujemy przez pół kilometra, a w zakręty wchodzimy 200 km/h. Samochody oprócz wyglądu, różnią się innym prowadzeniem, wielkiego Forda ciężej opanować, niż zwinnego Nissana, itd. Jako fan tego typu rozrywki jestem bardzo zadowolony. Zręcznościówka w wyśmienitym stylu.
Grafika jest świetna, ale nie robi takiego wrażenia, jak swego czasu Burnout: Paradise. Mankamentem może okazać się nuda. Nocna zabawa w gliniarzy nie powoduje opadu szczeny, jeśli chodzi o wizualizacje. Pojedynek za dnia wygląda dużo lepiej, ale po pierwsze, na ulicach jest pusto, jak o 3 w nocy na wsi, po drugie, uszkodzenia pojazdów (które są wykonane „tylko” bardzo dobrze) nie napawają zbytnim optymizmem. Walniesz w inny bolid, a z twojego wehikułu lecą jakieś wióry, no dajcie spokój...
Wizytówka szalonych twórców z Criterion, czyli piekielnie diaboliczne kraksy, także nie wzbudziła we mnie wielkiego zainteresowania. Przy ich poprzedniej produkcji zachwycałem się wszystkim, wyglądem miasta, niesamowitym uczuciem pędu, a po „czołówce” aż mnie kręgosłup bolał z radości. Tutaj nijak się to ma do tamtych wrażeń. Pomimo tego, że jeździ się naprawdę fajnie i do ogółu nie mam większych zastrzeżeń, to grze brakuje jednak wielkich „cojones”. Nie wiem, grając miałem wrażenie, że ta produkcja stara się być czymś poważnym, nawet muzyka podczas pościgu za uciekinierami jest dobijająca i niby majestatyczna. Nie ma tej lekkości, tego funu, tej nutki geniuszu, to naprawdę robiła moja ulubiona ekipa od zręcznościowych racerów? Ha! Już wiem o co chodzi. Przecież swoje palce przy Need for Speed: Hot Pursuit maczało samo DICE, które w tym samym czasie pracowało nad Medal of Honor i dodatkiem do Bad Comany 2 - Vietnam. EA, dajcie Szwedom chwilę odetchnąć, bo niedługo będą same buble robić, a wtedy pójdziecie z dymem. A tak na poważnie, to nie mam pojęcia, co deweloper od FPS’ów robił przy tym tytule, ale ostatnio chyba ciąży nad nimi jakaś klątwa.
Kończąc te wywody, powiem krótko, to nie jest ta gra, na jaką czekałem. Miałem nadzieję na wielki produkt, ale szczerze pisząc, zostaję dalej przy Burnoucie, no chyba, że nagle stanie się cud i pełna wersja okaże się ze 3 razy lepsza od tego, co zaprezentowano w darmowym kodzie. NFS wraca na właściwe tory, jednak jeszcze nie pędzi autostradą, tylko jedzie po miejskich drogach, ale przynajmniej wyjechał już z polnych dróżek…
Podsumowanie:
Seria w końcu zaczyna zmieniać się na lepsze, ale tak jak w przypadku Medal of Honor, do szczytu jeszcze daleka droga.
Seria w końcu zaczyna zmieniać się na lepsze, ale tak jak w przypadku Medal of Honor, do szczytu jeszcze daleka droga.
Zapowiada się bardzo dobrze
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler