
Na porządną grę z Obcym w „roli głównej” czekałem od kilkunastu lat. Nie ze względu na brak starań, bo od czasu do czasu dostawaliśmy jakiś tytuł umieszczony w uniwersum ksenomorfa, ale z powodu jakości tychże przedsięwzięć. Każde z nich, od mniej więcej 2001 roku, okazywało się po prostu przeciętniakiem. Albo twórcy stawiali zbyt mocno na akcję, albo gubili gdzieś fenomenalny klimat oryginalnej trylogii, albo to i to. Na szczęście wreszcie się udało! Wreszcie mamy Obcego, pod którym sam Ridley Scott chętnie by się pewnie podpisał. Panie i panowie, poznajcie Obcy: Izolacja.
Jak zapewne wywnioskowaliście po powyższym wstępie, najnowsze dzieło studia Creative Assembly to kawał solidnej gry. Dla mnie jest to takim samym zaskoczeniem, jak i dla Was. Głównie ze względu na to, że ekipa Brytyjczyków do tej pory zajmowała się głównie strategiami z serii Total War, a tutaj takie zaskoczenie. Jakby tego było mało, na potrzeby swojego projektu inżynierowie ze studia zmontowali własny silnik graficzny. Stwierdzili, że nie będą się posługiwać narzędziami konkurencji, ale opracują coś wewnętrznie. Coś, co spełni ich oczekiwania w pełnej rozciągłości i pozwoli przygotować wszystkie rozwiązania, bez niepotrzebnych i niemile widzianych kompromisów. Chociaż finalnie - pod względem technicznym - nie wszystko jest idealnie dopracowane, mimo to nie pozostaje nic innego, jak ściągnąć czapki z głów. Niejeden deweloper, od lat klejący FPS-y, nie może się pochwalić tak sprawnie działającym i wyborowo wyglądającym silnikiem. Szczegóły na jego temat znajdziecie jednak poniżej, chciałbym bowiem poruszyć teraz inne, istotniejsze kwestie, dotyczące rozgrywki.
Akcja Obcy: Izolacja rozgrywa się na stacji kosmicznej zwanej Sewastopolem. Główną bohaterką jest Amanda Ripley, córka słynnej Ellen Ripley, czyli jedynego ocalałego pasażera statku USCSS Nostromo, zaatakowanego przez krwiożerczego ksenomorfa. Amanda nigdy nie dowiedziała się co przydarzyło się jej matce, a w związku z tym, kiedy w eterze pojawia się informacja o znalezionej czarnej skrzynce wspomnianego międzygwiezdnego pojazdu, dziewczyna postanawia wyruszyć na ekspedycję, celem pozyskania odpowiedzi na dręczące ją pytania. Wyruszamy więc na pokładzie statku zwanego Torrens, docieramy do Sewastopolu i… nic nie idzie tak, jak powinno.
Wkrótce po przybyciu na miejsce, dochodzi do jakiejś awarii, w rezultacie nasza protagonistka zostaje oddzielona od reszty załogi i musi sobie radzić w pojedynkę. W ten, mniej więcej, sposób będziemy zmuszeni przebrnąć przez całą dość długą, bo trwającą około 18 godzin fabułę. Czasem, co prawda, mamy jakiegoś pomocnika w słuchawkach, wspierającego nas dobrym słowem, albo otwartymi drzwiami, niemniej jednak zawsze, ale to zawsze, skazani jesteśmy na siebie oraz własne umiejętności.
Jak na survival horror przystało, Amanda nie jest szczególnie dobrze uzbrojona. Początkowo nie posiadamy w swoim inwentarzu kompletnie nic. Z czasem trafiamy na klucz, pozwalający przełączać różne mechanizmy i otwierać niektóre drzwi, palnik do przecinana stali, przenośne urządzenie do hackowania, detektor ruchu oraz kilka rodzajów broni. Żaden grat nie jest jednak w pełni skuteczny na naszego największego wroga, czyli Obcego. W jego przypadku najskuteczniejszy jest ogień, czy to z miotacza, czy dzięki koktajlowi mołotowa. Płomień jest w stanie, choćby na chwilę, przepędzić agresora, pozwalając nam na odrobinę spokojniejszą eksplorację. Na nic się tutaj zda znaleziony później rewolwer oraz kilka innych broni, o których nie chciałbym wspominać, aby nie psuć nikomu rozgrywki. Strzelać z nich możemy całkowicie do woli.
Jak survival to pełną gębą. Miejsc do schowania jest całe mnóstwo, a naszym zadaniem jest przedzieranie się przez korytarze Sewastopolu w taki sposób, aby nikt nas nie zauważył – szczególnie Obcy, rzecz jasna. Warto zerkać dookoła czy przypadkiem w pobliżu nie ma jakiegoś szybu wentylacyjnego. Wypada zapamiętywać wszystkie skrytki, aby wiedzieć gdzie prysnąć w sytuacji krytycznej i nie można też zapomnieć lokalizacji punktów, w których można zapisywać stan rozgrywki. Tak, tak, dobrze przeczytaliście. W Obcy: Izolacja nie da się w dowolnym momencie zrobić save’a. Celem podbudowania atmosfery zaszczucia, deweloperzy wyznaczyli do tego specjalne punkty. Jakby tego było mało, dobiegnięcie do stacji rejestrującej nasze postępy wcale nie oznacza, że uda nam się dokonać zapisu. Proces trwa kilka sekund, a dowolny przeciwnik jest w stanie nam go brutalnie przerwać. Przed zapisem warto więc wybadać okolice i upewnić się, że teren jest czysty.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler