Coś się kończy, coś zaczyna - przemyślenia na temat nadchodzącego serialu o Wiedźminie

Od niemal dwóch lat wiadomo było, że Wiedźmin trafi na duży ekran po raz kolejny, a w fotelu reżysera zasiądzie nie kto inny, jak Tomasz Bagiński. Ten zdolny i poświęcony swojemu zadaniu reżyser co prawda nie ma na swoim koncie produkcji pełnometrażowych, lecz wyznał, że do projektu przygotowywał się przez wiele lat, biorąc pod uwagę wszelkie za i przeciw, a także szukając odpowiednich ludzi, będących mu w stanie pomóc zrealizować wizję. Całkiem niedawno świat obiegła zaskakująca wiadomość - Polak nawiązał współpracę z wytwórnią Netflix, a w projekt będzie również zaangażowany autor wiedźmińskiej Sagi. Geralt doczeka się serialu z prawdziwego zdarzenia!
Nie ukrywam, że taki rozwój wypadków niezmiernie mnie ucieszył. W uniwersum Sapkowskiego siedzę intensywnie już dobrych kilka lat, a moje pierwsze kroki, jako osoba pisząca o grach, poczyniłem właśnie dzięki naszemu Wiesławowi. Do wiedźminlandu żywię więc głęboki sentyment. Ponadto seriale produkowane przez Netflix to jedne z najsolidniejszych tasiemców ostatnich lat, a niektóre prezentują wręcz klasę światową. Miło więc widzieć, że do grona takich hitów, jak House of Cards, Stranger Things, Narcos czy The Crown ma szansę dołączyć Wiedźmin, choć pod nieznanym jeszcze tytułem. Wisienką na torcie jest rola samego Bagińskiego, który zasłynął ze świetnych zwiastunów growego Wieśka, pokazujących, że jego pomysły rewelacyjnie rezonują z klimatem i tematyką książek AS’a. Pozostaje więc pytanie, czy fani uniwersum doczekają się spełnienia marzeń?
Ciekawą kwestią, którą warto poruszyć jest sprawa samych gier studia CD Projekt RED, które wbrew opinii naszego mistrza fantastyki bez wątpienia zaniosły legendę Białego Wilka tam, gdzie nie było pewności, że zawędruje ona w formie książki. Trylogia RED’ów to już około 25 milionów sprzedanych pudełek i czy pisarzowi się to podoba czy nie, miliony ich nabywców miało pierwszy kontakt z jego uniwersum na ekranie komputera. Co więcej, naturalną koleją rzeczy jest to, że w popkulturze dominuje wizerunek Geralta z gier, gdyż co tu dużo mówić… serial z kreacją Michała Żebrowskiego świata nie zawojował, więc innego nie mamy.
Skutkiem tego, chyba każdy news traktujący o zapowiedzi serialu został okraszony facjatą Wilka w postaci renderów z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, co już na starcie miesza w głowie tym, którzy nie są w temacie. Mało tego, pod tekstami pojawiającymi się na zagranicznych portalach można zauważyć pytania typu “czy CDPR będzie zaangażowane w serial?” albo “czy Doug Cockle wystąpi w serialu, ponieważ nie wyobrażam sobie innego głosu Geralta?” (mowa o aktorze użyczającym głosu protagoniście w angielskiej wersji gry). Obie kwestie zostały rozstrzygnięte - REDzi wystosowali oświadczenie zaprzeczające jakiejkolwiek współpracy z filmowcami, a i wspomniany aktor uczynił to samo za pośrednictwem mediów społecznościowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że wykreowanie popkulturowego wizerunku białowłosego zabójcy potworów to zasługa warszawskiej ekipy, co sprawia, że wielu osobom na zachodzie nadal umyka istotna różnica, czyli to, że serial powstaje na podstawie książek, nie gry.
Inna sprawa, czy wizerunek, o którym pisałem wyżej jest taki, jak powinien i warto tą drogą podążać, ponieważ jest sprawdzony i przyniósł zysk? Cóż, tutaj przejdę do kolejnego punktu mojego wywodu. Jeśli serial Netflixa trafi w sedno - będzie wierny książkowemu pierwowzorowi i przedstawi uniwersum tak, jak należy - zapewne będzie to coś, z czym osoby mające styczność wyłącznie z grami jeszcze się nie spotkały. Może to przede wszystkim wywołać wśród nich lekkie zdziwienie. Wszystko dlatego, że CD Projekt RED w swojej adaptacji stworzyło właściwie nieco zmodyfikowaną wersję Geralta, dostosowując jego wizerunek do tego, jaki prezentuje stereotypowy zabijaka amerykańskiego kina i przyzwyczaiło do niego ludzi na całym świecie. Geralt jest zbudowany jak grecki bóg, rumieni się, ma “szeroką szczenę”, jak na prawdziwego herosa przystało, i w zasadzie nie widać, że jest dziwolągiem, mutantem i wybrykiem natury, mimo że ludzie, których mija od czasu do czasu częstują go obelgami.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler