RetroStrefa - Fallout 2
„War. War never changes”. Słowa już legendarne, będące mottem niemal każdego „erpegowca” drugiej połowy lat 90’. Pisaliśmy już o Baldur’s Gate, Planescape: Torment i IceWind Dale – czyli niemal wszystkich najwybitniejszych cRPG związanych z firmami Interplay i Black Isle. Z kolei teraz przyszedł czas na Fallout.
Nie będzie żadnej przesady jeśli powiem, że była to jedna z najbardziej przełomowych produkcji w historii cRPG. Nie chcę próbować licytować, czy Fallout nie jest przypadkiem tym najważniejszym przedstawicielem gier fabularnych na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia, ale jeśli nawet nie jest, to bez wątpienia należy mu się miejsce w pierwszej trójce.
W dzisiejszej RetroStrefie zupełnie świadomie postanowiliśmy przybliżyć Wam charakter części drugiej, rezygnując z opisywania „jedynki”. Wprawdzie prekursor serii w oczywisty sposób wyznaczył nowe trendy i nową jakość, ale dopiero „dwójka” wycisnęła z tego pomysłu maksimum „soku” i wyraźnie przyćmiła swojego poprzednika. Stąd nasz wybór.
Choć gier osadzonych w postapokaliptycznych realiach było wiele, żadna nigdy nie dorównała geniuszowi wylewającemu się z Fallout 2. Te niesamowite uniwersum „po wojnie atomowej”, dodatkowo wzbogacone o pewne mistyczne wręcz wątki, po dziś dzień nie może znaleźć odpowiedniego konkurenta, nawet wśród swoich następców – bardzo udanego Fallout 3 i trochę słabszego (w mojej opinii [a w mojej wręcz przeciwnie - dop. Raist]) Fallout: New Vegas. Fabuła „dwójki” kontynuuje historię poprzednika, choć nie w sposób bezpośredni. Wcielimy się w postać potomka bohatera „jedynki” i zarazem założyciela wioski Arroyo - w której to właśnie rozpocznie się akcja Fallout 2. Niestety przygoda znajdzie swój początek w surowych czasach, kiedy to trwająca susza poważnie zagroziła życiu mieszkańców mieściny. Panuje głód, tubylców dopadają choroby, ogólnie dzieje się źle. I tu kreuje się rola gracza. Naszym zadaniem będzie odnalezienie legendarnej Krypty 13 (jednego z wielu schronów atomowych), z którego wywodził się tajemniczy „fundator” Arroyo, a w następstwie sprowadzenie maszyny zwanej G.E.C.K. (Garden of Eden Creation Kit) – pozwalającej na przekształcenie najbardziej jałowej ziemi w tereny zdatne do życia. I mając jedynie mitologiczny skafander z Krypty 13, starą manierkę i kultowy komputer marki Pip-Boy, wyruszymy do tego pełnego niebezpieczeństw świata i spróbujemy ocalić naszych pobratymców przed rychłym, głodowym wymarciem. I jakkolwiek niepozornie może to wyglądać, w tym miejscu rozpoczyna się jedna z najdoskonalszych przygód w historii wirtualnej rozgrywki!
Ale oczywiście wątek główny, choć rzecz jasna kluczowy dla zabawy, jest tylko jednym z wielu tematów poprowadzonych w Fallout 2. Chyba właśnie największym atutem produkcji było jej rozbudowanie fabularne, oferujące bardzo wiele pomniejszych opowieści i scenariuszy, fantastycznie poszerzających wizję tego zrujnowanego przez wojnę świata. Gracz mógł zanurzyć się w tych historiach jak w głębokim basenie, nie mając wcale chęci do szybkiego wynurzenia!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler