RetroStrefa - Pac-Man
Pac-Man to bez wątpienia jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii gamingu - ikona branży, bohater złotego wieku gier, a także całej popkultury. Jak wynika z badań przeprowadzonych w roku 2008 w Stanach Zjednoczonych, aż 94% ludzi potrafi rozpoznać charakterystyczną żółtą facjatę, połykającą porozstawiane w labiryncie tabletki. To tylko jeden z dowodów jego gigantycznej popularności. Warto jednak cofnąć się do przeszłości - ponad 30 lat wstecz - by zobaczyć jak to wszystko się zaczęło. W jakich okolicznościach doszło do narodzin tego herosa? Zapraszam do dalszej części lektury.
Był rok 1979 - czas świetności automatów arcade, szczycących się niemałą popularnością, szczególnie na terenie USA i Japonii. Toru Iwatani, młody pracownik firmy Namco, pewnego razu w restauracji ze smakiem zajadał pizzę. Brakowało w niej jednak jednego kawałka - wówczas do głowy wpadł mu pomysł stworzenia gry, w której głównym tematem byłoby jedzenie. "To był ten moment, kiedy pomyślałem - eureka! Taki kształt właśnie idealnie pasuje do mojej postaci" - wspomina po latach Toru Iwatani.
Co warte odnotowania, w tamtych czasach przeważały głównie gry z eksterminacją potworów w roli głównej. Pac-Man miał być czymś innym - prostą, miłą i sympatyczną gierką, nie tylko dla chłopców, ale także dla dziewczyn. Ojciec żółtego bohatera ponad wszystko stawiał prostotę - nie dorabiał mu żadnych nóżek czy oczu. Dotyczyło to również samej rozgrywki, mającej przyciągnąć do ekranu automatu szerszą publikę w pubach, klubach, barach i centrach handlowych. I tak, w głowie Iwatani narodził się pomysł umieszczenia Pac-Mana w labiryncie, ograniczając ruchy gracza do podstawowych czterech kierunków - góry, dołu, prawa i lewa. Sterując żółtą mordką, należało zjeść wszystkie porozstawiane kuleczki, uważając przy tym na ścigające nas, urocze duszki - o rozkosznych imionach - Blinky, Inky, Pinky oraz Clyde. Dziś mało kto to pamięta, ale mieliśmy wówczas do czynienia z naprawdę innowacyjną i zaawansowaną sztuczną inteligencją. Każdy z nich gonił nas w unikalny sposób - jeden próbował zajść od tyłu, a drugi od frontu - tak by uniknąć sytuacji, w której przeciwnicy ścigają nas ustawieni gęsiego. Każdy dobierał sobie inną taktykę, patrolując różne tereny labiryntu. Wymagało to stworzenia, jak na tamte czasy, specjalnego algorytmu. Dziś to bułka z masłem, ale kiedyś - przełom.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler