RetroStrefa - Future Cop L.A.P.D.
Drugi tryb gry wprowadzał pewne urozmaicenie i o wiele szybszą walkę. Gracz zaczynał w bazie z 10 punktami, które mógł wydać na atakujące czołgi i helikoptery broniące bazę (każdy po 1 punkcie). Na mapie porozstawiane były natomiast power-upy i co ważniejsze – szare wieżyczki. Gracze odznaczali się kolorami czerwonymi i niebieskimi. Podjeżdżając do wieżyczki, można ją było pomalować na swoją barwę, przez co walczyła po naszej stronie aż do zniszczenia. Później na nowo pojawiała się jako neutralna i kto pierwszy, ten lepszy… Punkty zdobywało się natomiast zarówno za kolorowanie wieżyczek, jak i niszczenie wszelkich konstrukcji wroga, z głównym przeciwnikiem włącznie. Liczyła się zatem zarówno kontrola mapy, jak i strategiczne planowanie. No i oczywiście walka, która była esencją zmagań na świetnie zaprojektowanych etapach. Ponadto po pewnym czasie można było wykupić cztery bazy polowe, które na zawsze przechodziły na naszą stronę. Kupowaliśmy tam czołgi i helikoptery. Sytuacja robiła się naprawdę brudna, gdy zajęliśmy dwa posterunki zlokalizowane obok głównej bazy przeciwnika.
I tak, w tym trybie również mogliśmy grać zarówno z komputerowym przeciwnikiem, jak i ze znajomym na podzielonym ekranie. W przypadku AI, mieliśmy do czynienia ze Sky Captainem, który poruszał się maszyną latającą i miał nad nami przewagę wysokości. Każda mapa posiadała 10 stopni trudności, a na każdym z nich nasz przeciwnik zyskiwał coraz lepszą maszynę. W dodatku podczas rozgrywki towarzyszyły nam ciągłe wyzwiska z jego strony i krzyki, gdy posłaliśmy jego maszynę do piachu. Kreowało to niesamowity klimat! W przypadku graczy sytuacja była wyrównana – każdy zaczynał w mechu, a wszystko było lustrzanym odbiciem. Liczył się zatem skill, szczególnie na tak małej mapce, jak La Cantica.
Sam gameplay stanowił rozwałkę w najczystszej postaci. Sterowaliśmy mechem wyposażonym w cholernie niebezpieczne giwery, które można było ulepszać. Wśród sprzętu wymienić można zarówno karabinki, jak i lasery, wyrzutnie rakiet, broń akustyczną czy moje ulubione miny przeciwpancerne. No i nasz robocik miał dwa tryby – w pierwszym z nich maszerował na własnych nogach, a w drugim przemieniał się w poduszkowca, przez co zyskiwał na prędkości, ale nie potrafił skakać.
Nigdy nie zapomnę godzin spędzonych przy Future Cop L.A.P.D. Była to gra niezwykła, z zupełnie innym pomysłem na rozgrywkę, klimatyczna i zróżnicowana. Gdy na dzielni ktoś miał demo z zaledwie jedną planszą w każdym trybie, zarywaliśmy całe dnie (bo na noce byliśmy wtedy za mali) walcząc ze sobą w trybie zniszczenia. A gdy pojawił się pełniak – kilka osób zaginęło na dłuższy czas. I do tej pory nie znalazł się nikt, kto by mnie w tej grze pokonał.
Być może teraz tytuł nie zrobi takiego wrażenia, ale mimo wszystko polecam wszystkim, którzy do tej pory nie mieli z nią styczności. Jeśli przymrużymy oko na pewne mankamenty techniczne, które z oczywistych względów będą teraz razić po tęczówkach, może się okazać, że dzisiejsze pozycję mogą possać… palca królowi. Można EA? Można!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler