Diablo: The Sin War: Birthright – czy w tym uniwersum da się w ogóle osadzić jakąkolwiek powieść?


-KoZa- @ 14:54 03.02.2011
Tomasz "-KoZa-" Kozioł
Just KoZ! Simply.

Zanim zacząłem lekturę pierwszego tomu z trylogii The Sin War, autorstwa Richarda A. Knaaka, nie raz zastanawiałem się nad tym, jak może wyglądać książka osadzona w uniwersum Diablo.

Zanim zacząłem lekturę pierwszego tomu z trylogii The Sin War, autorstwa Richarda A. Knaaka, nie raz zastanawiałem się nad tym, jak może wyglądać książka osadzona w uniwersum Diablo. StarCraft, WarCraft – OK, tutaj w miarę łatwo dojrzeć potencjał do tworzenia oryginalnych historii, łatwo zazębiających się ze światem znanym z gry. Ale Diablo? To gra, w której pod kościołem było bodaj 16 pięter lochów, z wrotami do Piekła na deser.

Okazało się, że twórca wybrnął z tego problemu całkiem zmyślnie, choć efekt jest taki, że opowiedziana historia jest na tyle generyczna, iż w sumie pasowałaby do niemalże dowolnego innego świata fantasy. W przeciwieństwie do StarCrafta, Diablo raczej nie może się pochwalić tak obszerną galerią rozpoznawalnych postaci. SC ma Jima Raynora, Sarę Kerrigan czy Arcturusa Mengska… a Diablo? Poza Decardem Cainem nikt nie przychodzi mi do głowy.



Dlatego też fabuła książki nie nawiązuje bezpośrednio do żadnej z części dzieł Blizzarda. Poznajemy Sanktuarium – czyli ten teren, który zwiedzaliśmy w grach – w czasach, gdy jeszcze Baal i jego dwaj bracia nie wcinali śmiertelników na śniadanie, gdyż żywot spędzali w innym wymiarze. Zaś samo Sanktuarium jest dla nich stawką w grze, którą toczą przeciw swym anielskim przeciwnikom. W opozycji do dwóch pozostałych, stoi też trzecie stronnictwo, o którym już jednak więcej nie będę pisał, żeby nie psuć Wam przyjemności z czytania książki.

Głównym bohaterem jest niejaki Uldyssian (to tylko jedno ze średnio przystępnych imion, na które natraficie podczas lektury) – prosty farmer, którego życie właśnie wywróciło się do góry nogami. Jednego dnia poznał miłość swojego życia, ale i zyskał niezwykłe moce, za które zaczęli go ścigać lokalni inkwizytorzy. Otóż, okazało się, że z nieznanych mu przyczyn jest w stanie siłą woli kształtować otaczający go świat, co uczyniło go odmieńcem w oczach mieszkańców wsi i zmusiło do ucieczki. Oczywiście, nie pozostał zbyt długo sam – wraz z nim w podróż wyruszyli białogłowa, brat oraz dwójka przyjaciół. Drużyna co się zowie, w klimatach tradycyjnego fantasy.

Fabuła w zarysie jest całkiem przyzwoita, ale w rzeczywistości niestety nie spisuje się tak dobrze. Wszystkie zakrętasy scenariusza są tak łatwe do przewidzenia, że aż ciężko uwierzyć w ich oczywistość. Problemem są też postacie, które chyba miały być w miarę kompleksowe, jak na taką literaturę, ale w procesie kreacji „coś poszło nie tak”. Autor na siłę starał się pisać dialogi „w klimacie”. Dzięki temu każde zdanie ocieka epickością w wielu odmianach. Ba, „Birthright” spokojnie pozwala zaobserwować takie zabiegi, jak stopniowanie epickości czy odmiany epickości. Wszystko jest epickie. Nawet słowo „epicki” w różnych konfiguracjach powtarza się częściej niż w trzech ostatnich zdaniach tego tekstu!



Z tego względu akcja robi wrażenie bardzo mało wiarygodnej – oczywiście, w rozumieniu literatury fantasy. Tu nie chodzi o wiarygodność zdarzeń – wiadomo, że jeśli ktoś się bierze za taką książkę, to podpisuje swoistą umowę z autorem, zobowiązując się do tymczasowego wierzenia w magię, demony etc. Tu szwankuje wiarygodność postaci, które po prostu zbyt często zachowują się to zbyt irracjonalnie, czy nazbyt infantylnie.

Czy polecam „Birthright”? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Jako że książka jest dostępna tylko po angielsku, słownictwo przez swoją epickość jest znacznie bardziej uciążliwe niż w takich na przykład książkach z uniwersum StarCrafta. A że do tego treść w żaden sposób nie nawiązuje do gier… nie szczególnie widzę sens czytania takich pozycji. Lektura pierwszej części The Sin War nie tylko mnie zmęczyła, ale również nie zachęciła do przeczytania kolejnych dwóch.

Zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga, gdzie znajdziecie masę innych materiałów, nie tylko o grach.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?