Suicide Squad: Kill the Justice League początkiem końca gier-usług?
Powiedzmy jednak, że jesteście w stanie przeżyć mocno schematyczną rozgrywkę i zdecydujecie się poświęcić czas na to, by pozwiedzać Gotham. Błyskawicznie natraficie na całkowicie nieprzemyślaną i emanującą na kilometr pazernością monetyzację. Nie dość, że na wstępie płacicie normalną cenę za grę premium, to jeszcze co krok jesteście proszeni o to, by wyłożyć kolejną kasę. Czy to uczciwa praktyka? Dlaczego wydawcy nie kumają, że agresywna monetyzacja do niczego dobrego nie prowadzi. Lepiej wypuścić na rynek pełną zawartość, a następnie oferować płatne dodatki, a nie w każdym możliwym oknie wciskać nam za pieniądze jakieś kosmetyczne bzdety.
Jeszcze mikrotransakcje byłyby w porządku, jakby miały jakąś rzeczywistą wartość, a w Suicide Squad: Kill the Justice League niektóre rozwiązania są wręcz żenujące. O co chodzi? O to, że za prawdziwe pieniądze możemy kupić np. nowe skórki dla wybranych bohaterów. Nie dość, że są one wykonane kiepsko (cała gra czterech liter nie urywa, co zobaczycie na powyższym porównaniu), to jeszcze kosztują niemało. Pojedyncza skórka typu premium została wyceniona nawet na 80 złotych, co jest po prostu dramatyczne. Żeby było jeszcze gorzej, kupując skórki nie otrzymujemy wszystkich wariantów kolorystycznych, ale jeden. Za kolejne kolory trzeba dopłacać. Dotyczy to nawet skórek, które „otrzymały” osoby kupujące Deluxe Edition. Także one dostały tylko skórkę podstawową, a za inne kolory musiały dopłacać.
Gry-usługi z założenia mają mocno angażować graczy, a przy okazji powstają po to, by zapewniać wydawcom i deweloperom długotrwałe i jak najwyższe przychody. Aby miały sens, muszą być pod jakimś względem wyjątkowe i nie kopiować rozwiązań z innych tytułów, bo gracze najczęściej nie są zainteresowani przeskakiwaniem pomiędzy markami, jeśli wszędzie gameplay jest praktycznie taki sam. Właśnie ze względu na wtórność, brak ciekawych rozwiązań, nietrafienie w oczekiwania graczy oraz pazerność wydawcy, Suicide Squad: Kill the Justice League odniosło porażkę i znikoma szansa jest na to, by twórcy nagle sytuację odwrócili.
Z drugiej strony, możliwe że skończy się wreszcie ten głupi trend prób czynienia wszystkiego usługami, co byłoby pewnym pozytywem w tej niezbyt ciekawej sytuacji. Wyobraźcie sobie bowiem co Rocksteady mogło w czasie tych 9 lat przygotować, gdyby jego ekipa mogła puścić wodzę fantazji i zrobić coś, na czym faktycznie się zna. Sytuacja na rynku ciągle się na szczęście zmienia i tak, jak słów Battle Royale, MOBA czy MMORPG nie słyszymy już na każdym możliwym kroku, tak też wkrótce może przestaniemy być męczeni grami usługami oraz looter shooterami. Tęsknię za branżą, w której twórcy mogli być kreatywni, a wydawcy nie liczyli na to, że każdy projekt będzie bestsellerem. Muszą oni zrozumieć, że to nie jest realne, o czym ostatnio brutalnie przekonuje się też Disney, który zdaje się zarżnął uniwersum Marvela i prawie to samo zrobił z Gwiezdnymi Wojnami. To jednak rozmyślenia na inny artykuł...
PS. Ciekawe czy sukces Helldivers II sprawi, że przez najbliższe kilka lat wszyscy będą robić trzecioosobowe shootery nastawione na tryb współpracy… Robimy zakłady?!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler