Porażka Suicide Squad: Kill The Justice League będzie końcem klonów Destiny?
Na rynku gier regularnie pojawiają się trendy, które starają się wykorzystać wszyscy wielcy wydawcy. Sukces projektu, który inicjuje tego typu szaleństwo nie jest jednak łatwo powtórzyć i starania najczęściej kończą się fiaskiem. Na rynku powinien być balans, a wydawcy – kierując się zaleceniami księgowych – często nie mogą, albo nie chcą go dostrzec. Widać to po tzw. hero shootera, dostrzec można w gatunku battle royale, a także pośród tzw. gier-usług, których niedoścignionym wzorem zdaje się być Destiny.
Dzieło studia Bungie zadebiutowało w 2014 roku i zdobyło naprawdę sporą popularność. Marka od tamtej pory otrzymała kontynuację, a także mnóstwo rozszerzeń, wpływających na fabułę oraz mechanikę rozgrywki. Czasem dodatki nie były szczególnie porywające, ale najczęściej gracze przychylnym okiem na nie spoglądali, wydając na swoje hobby ciężko zarobione pieniądze. Wydawcy dostrzegli sukces przedsięwzięcia i rozpoczęła się pogoń za czymś podobnym. Pogoń, która najczęściej nie kończyła się najlepiej. Czy wreszcie korporacje dostrzegą to, że gracze nie chcą klona Destiny oraz Destiny 2? Że wolą projekty o własnej tożsamości? Cóż, ciężko w tym momencie prognozować.
Jedną z pierwszych gier, która próbowała powtórzyć sukces wydanego w 2017 roku Destiny 2, było przygotowane przez studio BioWare, dość obiecujące, Anthem. Przedsięwzięcie to przez długi czas owiane było tajemnicą. Ani wydawca, ani deweloper nie chciał nam sprezentować szczegółów, serwując jedynie jakieś drobne zajawki i szczątki informacji. Taki schemat postępowania ujrzeć można także w przypadku innych tytułów przypominających Destiny, o czym przekonacie się za moment. Wracając do Anthem, EA prawdopodobnie licząc na renomę BioWare, myślało, że gracze rzucą się na projekt tłumnie, zapewniając spółce ogromne przychody. Stało się wręcz odwrotnie. Fani twórczości BioWare liczyli na grę rozbudowaną, przepełnioną głębią oraz zawartością, wszak Kanadyjczycy zasłynęli za sprawą tytułów z gatunku cRPG, a to zobowiązuje. Finalnie otrzymaliśmy natomiast grę raczej płytką, pozbawioną ciekawych rozwiązań i odtwórczą. Mimo że EA obiecywało rozwój i długotrwałe wsparcie, finalnie plany te porzucono, gdy rozpoczął się niekontrolowany exodus graczy. Po Anthem nie ma już w zasadzie śladu.
Niedługo po premierze Anthem otrzymaliśmy kolejny przypominający Destiny projekt, czyli Marvel’s Avengers. Gra zapowiadała się obiecująco. Square Enix postanowiło wykorzystać potencjał znanego uniwersum i oddać w nasze ręce najlepszych bohaterów Marvela. Zawartości - w przeciwieństwie do Anthem - tym razem nie brakowało. Już na start przygotowano całkiem długi wątek fabularny (choć lepiej pasuje tu słowo „fabularyzowany”), szeroki wachlarz bohaterów oraz całkiem efektowną mechanikę rozgrywki. Japoński wydawca stawiał oczywiście na ogromne zainteresowanie graczy oraz idące za nim równie imponujące zyski. Podobnie jak w przypadku Anthem było to życzenie ściętej głowy. Gracze szybko się tytułem znudzili, a przygotowywane regularnie rozszerzenia nie odwróciły trendu. W efekcie Marvel’s Avengers także można uznać za porażkę, choć nie aż tak sromotną, jak w przypadku Anthem. Jeszcze niedawno było ono aktualizowane, więc ewidentnie ktoś jeszcze gra.
Pewne odbicie wśród gier przypominających Destiny dostrzec można było po premierze dzieła polskiego studia People Can Fly, czyli Outriders. Jego twórcy postanowili wykreować całkiem nowe uniwersum, a gdzieś w jego centrum znalazły się rozwiązania charakterystyczne dla MMO, shooterów oraz gier RPG. Rzekłbym, że Outriders to tytuł, który najmocniej przypominał strukturą hit studia Bungie i prawdopodobnie z tego względu przyciągnął on do siebie spore grono graczy. Oceny recenzentów prawdopodobnie także pomogły, bo wskazywały na dobrą, choć nieidealną grę. Mimo że nie wiemy jak dobrze projekt się sprzedaje, nadal jest żywy, a jeszcze niedawno otrzymał spory dodatek, co świadczy o tym, że w tym przypadku się jako-tako udało. Nie ma blockbustera, ale jest gra na tyle dobra, że wydawca, tudzież deweloper ma szansę wyjść na zero. Czy tak jest lub będzie? Tego najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy. Pewne jest natomiast, że dobra passa nie trwała długo.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler