RetroStrefa - Mass Effect: Andromeda - jak się gra 5 lat po premierze?


zubal22 @ 14:48 08.04.2022
Filip "zubal22" Sudoł

Mass Effect: Andromeda na premierę spotkała się z odbiorem mocno spolaryzowanym. Swego czasu najniżej oceniana gra w historii BioWare, ale czy faktycznie tak zła? Dzisiaj przypomnimy sobie nieco ten — wedle mojej opinii — niesłusznie zapomniany tytuł.

Słowo wstępu


W branży gier pełno jest tytułów niedocenianych, które pomimo ewidentnego potencjału giną pośród innych produkcji, z różnych powodów. Podobnie jest też z ostatnim pełnoprawnym Mass Effectem, który z pewnością miał wiele wad, a na premierę jego stan był co najmniej dyskusyjny, lecz rdzeń gry był naprawdę dobry. Zresztą, o tym jak mocno polaryzującym tematem jest Andromeda, niech świadczy fakt, jakie oceny zebrała swego czasu na Metaciticu, bo ich przekrój jest naprawdę spory. My sami w 2017 roku oceniliśmy ten tytuł dobrze, broniąc jego licznych zalet, które zostały przykryte głównie przez początkowo zły stan techniczny, ale i niestety częste inne problemy i bugi, które sprawiły, że nowy Mass Effect był praktycznie skazany na pożarcie przez graczy na premierę. Jak obecnie wygląda ten tytuł? Czy po 5 latach od premiery warto dać Andromedzie drugą szansę? O tym przekonacie się, czytając poniższy artykuł, który jest owocem ponad 300 godzin spędzonych przy tym tytule, w wersjach PS4 oraz PC. Zapraszam do lektury!

Trudne początki...


Trudne początki to świetne określenie na wszystko, co prezentuje sobą Mass Effect: Anromeda. Premiera została napiętnowana ogromną ilością hejtu, wynikającego  z paskudnego stanu technicznego. Bugi wylewały się na nasze ekrany, klatki spadały bez wyraźnego powodu, animacje twarzy NPC-ów były niemniej drewniane niż Arka Noego, a do tego nierzadko szwankował system autosave. Wcale niełatwe były także pierwsze godziny pod względem fabularnym. Opowieść rozkręcała się wolno, postaci z początku raczej nie zachęcały do zapoznawania się z nimi, a dialogi były dosyć pretensjonalne. To wszystko można poniekąd zwalić na kilka rzeczy. Chociażby na Frostbite - silnik graficzny, który - delikatnie rzecz ujmując - do RPG-ów nadaje się średnio, a przez który było tak dużo bugów, spartaczonych animacji czy problemów technicznych. Również niekorzystny okazał się fakt, że za Andromedę odpowiedzialny był młody oddział BioWare, którego jedynym osiągnięciem wcześniej było stworzenie trybu multiplayer do ME3. Oddanie świeżakom dużej marki zawsze jest ryzykownym przedsięwzięciem, a w tym wypadku skutkowało najgorzej ocenianą grą w historii studia (71/100 w wersji na PS4). Na pewno ówczesny odzew musiał stanowić swoisty cios dla grupy młodych deweloperów.

...i krótko o tym jak gra się zaczyna


Trudny początek był również dla wszystkich, którzy wybrali się z Drogi Mlecznej z tzw. Inicjatywą Andromeda na badanie innej galaktyki. Historia nie oszczędza bohaterów, bo na samym początku z wysłanych 5 arek z załogą na pokładzie nie będzie kontaktu z ani jedną. Z kolei gromada Helejosa w Andromedzie, do której docieramy okaże się być zarażona galaktycznym syfem oraz pełna wrogo nastawionych obcych. My sami przejmiemy sterowanie nad jednym z rodzeństwa zawadiaków – Scottem lub Sarą Ryder – po czym, jak to typowi obcy, w ramach pierwszego kontaktu rozpoczniemy regularną strzelaninę z nowo poznanym gatunkiem. Potem wskutek pewnych wydarzeń w pierwszych 2 godzinach gry zostajemy obdarzeni tytułem Pioniera, masą pogardliwych i często irytujących komentarzy oraz ruszymy na podbój Andromedy. Postaramy się uczynić ją zdatną do życia dla naszych ziomków. Początki jednak tutaj są trudne, a sama gra nie rozpieszcza.

Śladem Inkwizycji


Wzorem innej gry BioWare — Dragon Age: Inkwizycji – Mass Effect robi masę identycznych błędów. O co dokładnie chodzi? O sam prolog oraz pierwsze kilka godzin, kiedy wszystko się wolno rozkręca, fabuły dostajemy stosunkowo mało lub wcale i nie jest ona niemal w ogóle interesująca. O ile samo rozpoczęcie przygody jest całkiem intrygujące, o tyle nie minie dużo czasu nim przejdziemy do nużącego budowania wpływów naszej organizacji oraz czyszczeniu map ze znaczników, które będzie nam towarzyszyło do czasu przejścia do kolejnej dużej misji fabularnej. Do tego momentu mamy kilka godzin pozbawionych interesującej fabuły, nasi towarzysze stanowią chodzące archetypy posiadające jedną cechę charakteru na krzyż, a lokacje, mimo że pełne znaczników, są puste i średnio interesujące. Praktycznie Inkwizycja w kosmosie. Na szczęście tak samo jak w Dragon Age, sytuacja ta występuje jedynie w pierwszych paru godzinach, a po pewnym czasie wszystko się rozkręca coraz bardziej i zaczynamy śledzić historię z autentycznym zainteresowaniem.

Fabuła bowiem od mniej więcej 3 aktu (koło 5 do może 10 godzin grania w zależności jak szybko będziemy przechodzić misje) odpala kolejny bieg i od tego momentu zapoznaje nas z ciekawymi wątkami. Nasi towarzysze powoli zaczynają się zmieniać, otwierają się przed nami, a po wypełnieniu ich misji lojalnościowych, których zamysł dumnie zerżnięto z ME2 oraz z DA: Inkwizycji (a tak na marginesie są naprawdę bardzo fajne, rozegrane z humorem i interesujące fabularnie) to idzie ich polubić, nawet jeśli początkowo się do nich zniechęciliśmy. Tak. Andromeda zaczyna się kiepsko i ciężko ją od razu docenić, ale z czasem wynagradza przelany w nią czas i także teraz, w 2022 roku idzie się naprawdę świetnie bawić z tą grą.

Także questy poboczne bywają tu ciekawe. Są perełki typu: śledztwo wyjaśniające pierwsze morderstwo w Andromedzie, które ma swój ciekawy finał z wyborem moralnym, rozbicie szajki przestępców, którzy chcą pomóc choremu dzieciakowi, wybór przywódcy grupy wygnanych z Arek po buntach, a także wspomniane, naprawdę dobre, misje lojalnościowe dla towarzyszy, itd. Nie jest to oczywiście poziom Wiedźmina 3 czy nawet Cyberpunka 2077 jeśli chodzi o konstrukcje i głębie sidequestów, ale nie jest źle.

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudospetrucci109   @   15:26, 08.04.2022
Ja właśnie ogrywam Andromedę (po raz pierwszy 😅) i po kilkunastu godzinach grania powiem póki co, że ta gra to taki trochę paradoks. Z jednej strony fabuła (póki co) nie jest jakaś specjalnie rzucająca na kolana, postaci są drewniane na maksa, brakuje tu tego co było w starych ME - jakiejś takiej mrocznej tajemnicy. A z drugiej strony gra się w to całkiem przyjemnie i bez nudzenia się, mimo kiepskich moim zdaniem zadań... Zobaczymy jak będzie po przejściu całości...
0 kudosBarbarella.   @   17:31, 08.04.2022
O Mój Boże . Andromeda w RetroStrefie ? Zdziwiony To już takie stare ?
W każdym razie jak na taką staroć gra trzyma poziom . Mnie akurat fabuła wciągnęła , chyba nie jest dużo gorsza od tej shepardowskiej, nasi towarzysze też trzymają poziom. Gameplay typowy biowerowski .Bawiłam się przy niej świetnie. Ale też nie jestem pewna czy chciałabym kontynuacji .Może lepiej gdyby coś nowego wymyślili.
0 kudosshuwar   @   19:45, 09.04.2022
Zgadzam się, ta gra jest całkiem w dechę. Ograłem ją dwa razy. Fabuła jest całkiem ciekawa, ale niepotrzebnie rozciągnięta... że tak powiem, czy to poprzez zadania poboczne, czy żmudne "odsłanianie" map. Do Andromedy nie można podchodzić jak do kontynuacji Mass Effect, a wtedy będzie dobrze. Ja przy pierwszym podejściu odpuściłem po około 20h, dlatego, że spodziewałem się Mass Effect VI. Też chyba oceniłem Andromedę na 7/10.
0 kudoskrzywy_banen   @   21:58, 10.04.2022
Próbowałem grać, i cóż, odpadłem, szkoda mi czasu na gry które mi się nie podobają. IMO najgorszy Mass Effect.