Nie wiem czy nie wrzucę łajna w wentylator, ale przedstawię swoje zdanie odnośnie Kojimy. Zapoznawszy się z trzema jego tytułami (a właściwie pięcioma, licząc Metal Gear 1 i 2 obejrzane na YouTube), uważam że fabuły jego gier były...żenujące. Grywalność na plus, choć w momencie gdy wprowadzamy elementy akcji do skradanki, jest to dla mnie niewybaczalna skaza (tak, Deus Ex, na Ciebie też patrzę!). Jakość przygotowania pod względem dbałości o detale świetna, graficznie jak na swoje czasy chyba też było super. Do dźwięku też się przyczepić nie mogę. Ale oglądając cut-scenki czułem się niejednokrotnie bardziej zażenowany tą sztampą i sztuczną ckliwością niż przy telenowelach rodem z Ameryki Południowej (przyznaję się do kilku masochistycznych seansów - mój rekord to chyba 10 minut).
Pomijam też to, że w kwestii kobiecych biustów Kojima chyba myśli, że ma nazwisko na pierwszą literę alfabetu. Ale to jego społeczeństwo go tak ukształtowało, prawie cała Japonia taka jest.