Nie wiem co ludzie widzą w Jolie. Tak samo jej gra mnie nigdy nie porywała, więc TRy niespecjalnie wspominam.
Od ostatniej dyskusji o filmach na podstawie gier przybyła mi jedna istotna refleksja: bez porządnego scenariusza wszystko pójdzie do diabła, choćby z najlepszym aktorem/aktorką. Pamiętam że pisałem, że i Friend jako Hitman i Fassbender jako asasyn to wybory przyzwoite, i generalnie dalej mniej lub bardziej przy tym bym obstawał. Tylko że co z tego, że aktor jest ok, jak cała reszta kuleje (Hitman)? Z AC może być to samo. To że wymyślili własną historię już mnie pewnym niepokojem napawa.
Czasem mam wrażenie, że filmy na podstawie gier robi się na odwal, licząc że fani pójdą bez względu na jakość produkcji.