Cytat: oskarsomCytat: bat2008kam
Więc jakim cudem zekranizowali tyle książek? Władca Pierścieni, Ojciec Chrzestny, Forrest Gump, Harry Potter... Książki są o wiele bardziej rozbudowane niż wymienione przez ciebie gry, a jakoś nie było problemów z ich zekranizowaniem. Mało tego - te filmy to czołówka najlepszych produkcji wszech czasów!
Ekranizacja gier byłaby wg mnie jeszcze prostsza, niestety biorą się za nie reżyserzy o niezbyt wielkim polocie...
Jednak zauważ ,iż książki pozostawiają dużą rolę wyobraźni do odegrania. Czytelnik wyobraża sobie świat książki, jej bohaterów, ich dokładny wygląd nie jest podany nigdzie. Z książki można coś wyciąć, coś dodać, żeby lepszy film wyszedł. A do ekranizacji gry? Dokładnie wiesz jak wygląda uniwersum, jak wyglądają bohaterowie i przeżywasz fabułę gry. Wyobraźnia nie odgrywa już tak wielkiego pola jak w książkach. Np. Shepparda nie zagra jakiś facet z wąsem bo Sheppard ich nie miał. Dokładnie wiesz jak S. wyglądał i muszą wziąć aktora który by go przypominał. Normalnie rozgrywka trwa jakieś 9 godzin, i można by rzec ,że jest to taki interaktywny film. Trudno fabułę która była przygotowywana na 10, 15 godzin rozgrywki przelać na 2 godzinny film. Książkę można odpowiednio skompresować, a z grą jest to bardzo trudne. Gra była celowo przygotowana i napisana na te kilkanaście godzin, i szybciej jej nie ukończysz. Rozumiesz o co mi chodzi?
Grę jest i tak łatwiej zekranizować. Przede wszystkim producenci nie muszą się zastanawiać i wyobrażać sobie, jak wygląda uniwersum ekranizowanego świata - wystarczy, że pograją w grę i z głowy - wszystko mają przed oczami. To samo bohaterowie, pojazdy itd.
Druga sprawa - mało jest gier, których fabuła starcza na 15 godzin. Tak na dobrą sprawę, to taki ME2 miał może z 5 godzin samej fabuły - reszta to walka, podróżowanie po planetach, poszukiwanie celów (przeczytaj władcę pierścieni lub coś innego w 5 godzin
) itd. Niby miało to wszystko związek z fabułą, ale tak naprawdę, gdyby nie te kilka cut-scenek i dialogów wcześniej, dostalibyśmy grę przypominającą Serious Sama. Nie widzę problemów, by to wszystko ładnie okroić i wcisnąć w film.
W grach, w przeciwieństwie do książek, wiele elementów jest zbędnych i niepotrzebnych w filmie (np. to podróżowanie), natomiast w książkach praktycznie każda strona ma znaczenie - spróbuj czytać książki co 2-3 strony, to zobaczysz
.
Mógłbym tak jeszcze długo. Ale rozbudowania gier nawet nie ma co porównywać do rozbudowania książek (nie wszystkich rzecz jasna) - papierowa strona mocy rules.
Wiem, że kilka argumentów głupich itp. ale dalej uważam, że grę jest wcisnąć na ekrany o wiele łatwiej niż książkę.