I Love Gaming #3 – Mój własny Wietnam
Z dzisiejszego punktu widzenia, możemy pokusić się o stwierdzenie, że amerykański udział w konflikcie wietnamskim był bezcelowy. Związek Radziecki uległ rozpadowi, a komunizm w tradycyjnej postaci jest kultywowany jedynie w pięciu krajach, z czego tradycyjna agresywna forma pozostała jedynie w Korei Północnej. Przemiana ustrojowa przeszła w większości przypadków bezkrwawo – zwyciężyły słowa, a nie ostra amunicja. Nic więc dziwnego, że tematyka wojny wietnamskiej podejmowana jest w mediach tak rzadko. Jako jeden z najlepszych filmów o Wietnamie wspomina się „Czas Apokalipsy”, wyreżyserowany przez Francisa Forda Coppolę. Przyjęło się tak uważać, mimo że konflikt jest w tej produkcji tylko tłem dla właściwej fabuły, która skupia się na mrocznych stronach ludzkiej psychiki. Scenariusz oparty jest na motywach z opowiadania „Jądro Ciemności” autorstwa Josepha Conrada. Ogarnięty wojną Wietnam stał się swoistą dekoracją w nowej adaptacji historii, która w książce toczyła się w Afryce u schyłku XIX wieku. Niczym szpital psychiatryczny wyposażony w czytniki kart i kamery, we współczesnych wersjach „Lotu Nad Kukułczym Gniazdem”. Podobnie postąpili programiści z „DICE” – wykorzystali rekwizyty w postaci, odwzorowanych z zachowaniem realiów historycznych, broni oraz map nawiązujących do poszczególnych amerykańskich operacji z wojny wietnamskiej. Całość pozostała jednak sieciową strzelaniną, w której nie ma „dobrych” ani „złych”. Po każdym meczu strony się zmieniają, niczym w czasie podwórkowych zabaw w „policjantów i złodziei”.
Spróbujcie przypomnieć sobie gry wideo, które poruszały tematykę wojny w Wietnamie, jednocześnie siląc się na realizm, oferując fabularną kampanię dla pojedynczego gracza i uzyskując przy tym uznanie recenzentów. Mi osobiście do głowy przychodzi tylko pierwsza część z serii „Vietcong”. Problem nie leży w trudności odwzorowaniu działań zbrojnych, broni, czy umundurowania. Po prostu, gdyby gra miała zaoferować realistyczną historię opowiadającą o losach żołnierza walczącego w Wietnamie, nie spotkałaby się z ciepłym przyjęciem na amerykańskim rynku. Przez blisko dwadzieścia lat po wycofaniu wojsk koalicji, mówiono wręcz o istnienia tzw. „wietnamskiego syndromu”. Przedstawiłem zatem wiele dowodów na to, że w przypadku „BFBC2: Vietnam” nie można mówić o „klimacie” wojny wietnamskiej. Co najwyżej, można się pokusić o stwierdzenie, że twórcy z „DICE” dobrze odwzorowali pewne motywy, które znaleźć możemy w filmach poświęconych owemu konfliktowi. Przygrywająca w czołgach i helikopterach muzyka nie jest mitem, czego najlepszym potwierdzeniem może być to, że włącza się ją po dziś dzień; jeśli interesuje Was temat atmosfery panującej w amerykańskiej armii polecam film „Farhenheit 9/11”. W Wietnamie brzmienia płynące z głośników dodatkowo obniżały morale partyzantów z Vietcongu. Czy wykorzystywano w tym celu „Cwał Walkirii” Richarda Wagnera – tego nie wiem. Być może była to jedynie wizja Coppoli. Wszak ten dramat muzyczny w historii kojarzony jest dosyć specyficznie; uwielbiał go Adolf Hitler.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler