Dead Island - już graliśmy! (XBOX 360)
W kwestii obrażeń nie sposób nie zwrócić uwagi na system „oskórowania” zombiaków. Otóż każda pokraka została zbudowana w taki sposób, że wiele jej członków jesteśmy w stanie urwać, zmiażdżyć lub odstrzelić. Wystarczy wycelować w nogi, aby nieumarły stracił swą mobilność i w rezultacie zmierzał w naszą stronę wlekąc swe cielsko po ziemi. Widząc niemilca niosącego maczetę w łapie, możemy mu ją odstrzelić, czyniąc go łatwiejszym celem do zniszczenia. Sposobów eksterminacji jest naprawdę wiele, a mój ulubiony to mlaskacz kluczem francuskim w pychol.
Prócz broni białej czy palnej, mamy też jeszcze własne pięści. Te wykorzystujemy dzięki przeróżnym umiejętnościom, gromadzonym za punkty doświadczenia. Przeskakując na każdy z 50 leveli otrzymujemy punkty umiejętności, które następnie przydzielamy wedle własnych preferencji do specjalnych drzewek. Mogą to być kopniaki z wyskoku, chwilowe wzmocnienie lub przyspieszenie naszych ruchów, szansa na zadanie obrażeń krytycznych i wiele innych mniej lub bardziej zakręconych wygibasów. Są w śród nich piruety w powietrzu, rzucanie dowolną bronią jak bumerangiem, a nawet tryb „rage”, po odpaleniu którego tracimy zmysły, walcząc jak na haju.
Żeby nie było zbyt łatwo, Techland zadbał o to, by w Dead Island zmierzało w naszym kierunku całe mnóstwo cudaków. Jest to nie tylko zwykła zombie-piechota (czyt. mięso armatnie), ale również przeciwnicy cwańsi, tudzież trudniejsi do wyeliminowania. Jeden z nich to prawdziwe bydle plujące jakimś żrącym środkiem w naszym kierunku. Inny rozsiewa dookoła siebie substancje trujące, czyniąc ewentualne zabójstwo trudniejszym procesem. Deweloper obiecuje, że dziwaków będzie sporo i nie będziemy narzekać na nudę. Po tym co widziałem, jestem w stanie w to uwierzyć.
Dead Island śmiga na autorskim silniku graficznym firmy Techland. Narzędzie w najnowszej wersji prezentuje się bardzo dobrze, trzymając poziom zarówno w przypadku modeli postaci, jak i architektury otoczenia. Miasto, po którym kroczyliśmy skonstruowano sugestywnie, widać, że wcześniej mieszkali w nim ludzie, a teraz nadeszły dla niego mroczne czasy. Wszędzie walają się jakieś śmieci, ulice pełne są zniszczonych samochodów, a osady ludzkie chronią się czym popadnie przed plagą nieumarłych. Równie wysoki poziom trzymają kanały, do których także na chwilę wskoczyliśmy i które stanowią idealny sposób przemieszczania się – alternatywę przepełnionych krwiożerczymi bestiami ulic. Nie miałem natomiast przyjemności zagościć w resorcie wypoczynkowym, a chętnie zobaczyłbym jak się kształtują tamtejsze okolice. Nic jednak straconego, wszak premiera już niedługo.
Całokształtu dopełniają oczywiście efekty specjalne, dobrze nagrane dialogi w wersji angielskiej (polskie są tylko napisy - i chwała producentowi za to) oraz klimatyczna muzyka, która przez cały czas dopasowuje się do tego, co dzieje się na ekranie monitora, czy telewizora. Graliśmy na słuchawkach, na których doznania się naprawdę zwielokrotnione.
Dead Island to solidnie wyglądająca szpila i jest duża szansa na to, że zawojuje rynek swym niepowtarzalnym połączeniem gatunków, ciekawą plejadą bohaterów, intrygującą fabułą i dobrze zrealizowanym trybem współpracy. Ja trzymam kciuki i czekam na kolejną szansę by wskoczyć do morderczego świata wykreowanego przez Techland.
Jestem w sumie spokojny o finalną jakość Dead Island. Wszystko wskazuje na to, że dostaniemy solidny co-opowy survival - specjalnie unikam słowa horror, gdyż tego akurat gra nie oferuje.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler