Thief - wrażenia z prezentacji (PS4)
Czwarta część serii Thief, a tak naprawdę pierwsza, bo mamy do czynienia z rebootem, jest dość sporą niewiadomą. Gra zapowiada się ciekawie, ale wiele obaw budziło we mnie to, jak deweloper rozwiąże rozgrywkę. Żeby produkcja zbytnio nie odeszła od utartych przez poprzedników szlaków, musimy otrzymać skradankę. Nie może być tak, że Garrett nagle zamieni się w jakiegoś rycerza w lśniącej broni, który zamiast pomykać w cieniu i likwidować przeciwników z ukrycia, wyskoczy na sam środek pełnej bandziorów sali i zacznie ich siekać niczym Altair. Na szczęście, z tego, co udało mi się zaobserwować w trakcie półgodzinnej prezentacji, nadal mamy do czynienia ze „starym, dobrym” Garrettem. Facet umie trochę więcej, ale czuć klimat poprzedników.
Prezentację rozpoczynamy od tego, że deweloper nakreśla podstawowe cechy produkcji. Mamy zatem Garretta – super złodzieja, który krążąc po opanowanym przez zarazę i biedę mieście, włamuje się do domów bogaczy i kradnie skrywane przez nich bogactwa. Jedną z takich misji mogłem oglądać w trakcie demonstracji. Zadanie polegało na tym, aby wtargnąć do mocno strzeżonego zamku i ukraść cenny klejnot, zwany Sercem Lwa. Przed przystąpieniem do realizacji akcji warto przeglądnąć teren i zorientować się, którędy prowadzi najlepsza droga do celu. Deweloper grający na PlayStation 4 postanowił wypełnić misję po cichu, eliminując tylko tego, kogo będzie zmuszony do ubicia.
Przed poczynieniem pierwszych kroków dowiadujemy się, że najważniejszym wskaźnikiem z punktu widzenia naszego złodzieja jest ekran. Otóż, jego krawędzie są zabarwione na czarno zawsze gdy jesteśmy w ukryciu i niewidoczni dla strażników. Kiedy owe krawędzie zaczynają nabierać kolorów, stając się białymi, pewnym jest, że jeśli w okolicy przebywa jakiś przeciwnik, to na pewno nas zauważy. Jeśli zatem wybierzemy drogę skradankową, trzeba przebywać w cieniu i pilnować, abyśmy byli nie do wykrycia. Tym bardziej, że wrogów jest całe mnóstwo. Są cwani i tylko czekają na okazję, by nam wpieprzyć. Na szczęście nie będzie im łatwo nas znaleźć. Raz, że przebywając w cieniu, jesteśmy niewidoczni, a dwa, że przez krótki moment możemy nawet biec w pełnym świetle. Umiejętność ta nazywa się „susem” i z jej pomocą możemy błyskawicznie zmienić położenie, nawet pod latarnią.
Do zwycięstwa przydatne są również uzbrojenie oraz inne umiejętności głównego bohatera. Pierwszą i chyba najważniejszą, jest zdolność wychylania się zza węgłów. Zbliżając się do jakiegoś przejścia, tudzież podchodząc do murka, nie musimy wystawiać całego łba, aby zobaczyć co znajduje się po drugiej strony, albo obok. Wystarczy lekko wychylić oczy i zerknąć. To samo dotyczy drzwi. Zamiast od razu przez nie przechodzić, narażając się na straty na zdrowiu, lepiej zerknąć pod drzwiami, ewentualnie przez dziurkę od klucza. W ten sposób przygotujemy się na to, co czeka po drugiej stronie.
Kolejna istotna cecha Garretta to coś, co nazwałbym instynktem. Po jego odpaleniu mamy pogląd na sytuację, przypominający mniej więcej tryb Orlej Wizji z Assassin’s Creed. Możemy łatwiej wypatrzyć zwykłych przeciwników oraz nasz cel. Na ziemi pojawiają się miejsca, w których strażnicy stawiają swoje kroki. Widzimy poukrywane przedmioty, a nawet pułapki, które mogą skrócić nas o głowę. Można rzec, że to takie dość spore ułatwienie. Szczególnie, że nawet mini-gra towarzysząca otwieraniu zamków wytrychem jest w trybie skupienia dużo łatwiejsza. Na szczęście, osoby, które będą chciały doświadczyć pełni życia złodzieja nie będą musiał z instynktu korzystać. Zamiast niego, zrobią użytek z innych, świetnych gadżetów. Aha, zapomniałbym, instynkt wyczerpuje specjalny wskaźnik. Gdy dobrnie on do zera, instynkt się wyłącza, a ponowne jego odpalenie wymaga znalezienia tajemniczego kwiatu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler