Thief - wrażenia z prezentacji (PS4)
Pośród gadżetów, jednym z najważniejszych jest bez dwóch zdań łuk. Wielofunkcyjna broń, spełniająca rolę nie tylko środka perswazji, ale również wyśmienitego narzędzia do przemieszczania się po mapach. Z pomocą łuku możemy np. wystrzelić strzałę z przymocowaną do niej liną, a następnie wspiąć się na pionową ścianę i dotrzeć do okna, które normalnie byłoby daleko poza naszym zasięgiem. Inna strzała, ze względu na mały ładunek wody w grocie, potrafi zgasić latarnie oraz pochodnie, ułatwiając nam przemykanie w cieniu. Są też strzały robiące hałas i kilka innych, o których deweloper nie był zbyt rozmowny. Wiadomo tylko tyle, że prócz typowo pacyficznego podejścia do korzystania z łuku, możemy także z niego strzelać normalnymi strzałami, eliminującymi ludzi, którzy takową oberwali.
Czasem warto jednak pozbyć się wroga bardziej elegancko. Jednym z tych sposobów, jest np. wystrzelenie strzały w pobliskie okno, a gdy to narobi hałasu pękając i zlecą się wrogowie, my możemy przemknąć niezauważenie. Można też po prostu zanotować w głowie drogi spacerów poszczególnych strażników, a następnie jednego za drugim układać do snu, z wykorzystaniem własnych mięśni. Deweloper nawet pochwalił się, że całą grę da się przejść bez zabijania choćby jednej osoby, co powinno w tym przypadku stanowić reklamę samą w sobie.
Wracając do misji, którą oglądaliśmy w trakcie prezentacji, grający po cichu przemyka w cieniach, czasem kogoś wyeliminuje, czasem ukradnie sakiewkę, a wreszcie dociera do punktu, w którym znajduje się nasze cel – drogocenny klejnot. Niestety po wejściu do pokoju, okazuje się, że świecidełka nigdzie nie ma. Zaczyna się więc zabawa w detektywa. Po krótkim dochodzeniu, zauważamy, że jeden z pobliskich obrazów jest jakoś dziwnie podejrzany. Garrett podchodzi więc do niego i zaczyna macać ramkę, celem znalezienia jakiegoś ukrytego przełącznika. Samo poszukiwanie wykonano w formie mini-gry, w której zbliżamy się do obrazu i samodzielnie, obserwując dłoń protagonisty, przeszukujemy wszystkie zakamarki. Wreszcie znajdujemy przełącznik, wciskamy go, a naszym oczom ukazuje się sejf. Kolejna mini-gierka i wreszcie mamy swoją nagrodę. W tym miejscu prezentacja dobiegła końca, a ja pełen nadziei, że w 2014 roku dostaniemy solidną skradankę wyszedłem z pomieszczenia.
Podsumowując, Thief ma szansę przywrócić do łask gry skradankowe, w których liczy się cierpliwość, metodyczne działanie oraz pozostawanie w cieniu. Miło było się przekonać, że choć są pewne ułatwienia (np. instynkt), nadal mamy do czynienia ze starym, dobrym Garrettem, który nie jest jakimś tam super bohaterem, dzierżącym ciężki i niebezpieczny oręż. To chudzina, która do zwycięstwa potrzebuje sprytu i cienia. Bez tych dwóch rzeczy, nie przetrwałby w średniowieczu nawet dnia.
Thief prezentuje się bardzo dobrze i wierzę mocno, że w 2014 roku dostaniemy solidną kontynuację jednej z najstarszych i najsłynniejszych serii.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler