Kingdom Come: Deliverance - graliśmy we wczesną wersję alpha (PC)
Pokazówka Kingdom Come: Deliverance pozwala wykonać próbny quest. Przynieś to, pogadaj z tym, daj temu. Standard. W zamian za jego ukończenie otrzymujemy łuk. I to chyba najciekawszy element dema, dający szansę zakosztowania w systemie walki. Ten okazuje się wymagający, bowiem łapiąc broń w dłonie, ze środka ekranu znika kropka-celownik, a my musimy "na czuja" trafić do celu. Jest to niebywale trudne. Postaci trzęsą się dłonie, przez co oddanie celnego strzału jest sztuką niemal tak zaawansowaną, jakbyśmy mieli to uczynić w realu. Wszystko sprowadza się jednak do praktyki, a być może w pełnej wersji postać będzie się uczyła strzelania wraz z ilością wypuszczonych strzał. Na razie zapowiada się to bardzo ciekawie i aż żałuję, że Warhorse nie pochwaliło się systemem walki mieczem, który z pewnością będzie nie mniej angażujący.
Nie samą walką człowiek żyje, dlatego gra pozwoli także zająć się craftingiem. W demie udostępniono kuźnię, w piecu palił się ogień, a w pobliżu stało nawet urządzenie do ostrzenia / szlifowania miecza (wybaczcie, nie mam pojęcia jak się nazywa), ale nie mogłem z nich skorzystać. Co ciekawe, opcja wytwarzania przedmiotów znajduje się w menu, tuż obok ekwipunku bohatera, ale jak się pewnie domyślacie, jest na ten moment zablokowana. Jeżeli zaś chodzi o samo menu postaci, to jest ono całkiem przejrzyste i wygodne w obsłudze, aczkolwiek, na ten moment, mogłem co najwyżej pościągać ciuchy, jakie miał na sobie protagonista i podejrzeć ich statystyki.
Przygotowana przez twórców lokacja testowa nie była zbyt wielka – przejście z jednego jej końca do drugiego, w biegu, zajęło mi niecałe 2 minuty. Gra ma oferować otwarty świat, ale na ten moment Czesi nie chcieli się nim chwalić – idąc polną drogą, w końcu napotkałem niewidoczną ścianę, podobnie jak w przypadku wizyty w pobliskim lesie, co zresztą udało mi się uwiecznić na nagraniu. Ten mały, składający się z wioski i przyległych jej terenów obszar żył jednak własnym życiem, co się ceni. Kowal rano przebywał w swoim domu, by w godzinach południowych udać się do pracy. Chłop pracował na pobliskim polu, ale wieczorem widywałem go w karczmie. Na drugi dzień zaś potrafił zbierać plony z innego obszaru. Jedynie kobiety, wiecznie zapracowane, wciąż kręciły chochlą w garnkach, a czasami, tutaj znów bug, w powietrzu.
Bardzo wczesna wersja Kingdom Come: Deliverance zostawia po sobie pozytywne wrażenie, choć jednocześnie daje do zrozumienia, że przed twórcami ogrom pracy. Zupełnie nie dziwi mnie tak odległa data premiery, bowiem to projekt wielowarstwowy i do tego zaawansowany graficznie. Czesi z Warhorse postawili sobie bardzo wysoko poprzeczkę, ale jednocześnie zebrali znaczącą ilość pieniędzy – choć chcieli 300 tysięcy funtów, to na ich konto wpłynęło prawie 4x tyle. Budżet na produkcję jest więc pokaźny, lecz za konkurencyjnymi cRPG-ami stoją z reguły dużo większe pieniądze. W tym wypadku projekt tworzy jednak zespół z pasją, co potwierdza chęć jak najbardziej realistycznego oddania realiów historycznych gry. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a na razie nie pozostaje nic innego, jak życzyć chłopakom powodzenia i trzymać za nich kciuki.
Kingdom Come: Deliverance to jedno z ciekawiej zapowiadających się action RPG ostatnich lat. Projekt ma wszelakie predyspozycje do zawojowania rynku, ale realizacja celów, jakie postawili sobie twórcy, wymaga ogromnych nakładów pracy. Trzymajmy kciuki, aby chłopakom starczyło pieniędzy, umiejętności i motywacji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler