Wisienką na torcie jest swoisty benchmark, pokazówka, wizytówka tej części (moim zdaniem) - chińska dzielnica Chongqing! Gęsta, typowo azjatycka zabudowa dużego miasta, gdzie neony kreują 24-godzinyn dzień, gdzie całość dodatkowo skąpana w gęstym deszczu. Mówcie co chcecie, ale IO Interactive znów dostarczyło jedne z najlepiej zaprojektowanych i wyglądających lokacji w grach wideo! A XIX-wieczna angielska rezydencja Dartmoor to po prostu spełnienie moich marzeń.
Łącznie sześć misji, które oferuje Hitman III, ukończyłem w niemalże dziesięć i pół godziny. Wynik nie brzmi zbyt imponująco, choć zapewniam Was, że w tej części czeka na wszystkich chętnych niemalże tyle samo nieliniowej rozgrywki i mnogość możliwości dostania się do celu, co w poprzedniczkach. Rdzeń zabawy nie ruszył się nawet na milimetr. Musicie jednak wiedzieć, że „trójka”, w przeciwieństwie do poprzedniczek (odnoszę się tylko do „nowej trylogii”) , inaczej rozkłada akcenty na osi fabuła-rozgrywka.
I broń Boże, nie jest to kolejny Hitman: Rozgrzeszenie! Jak napomknąłem, osoby oczekujące półotwartego świata z ogromną swobodą (która uwidacznia się nieustannym przechodzeniu tej samej lokacji w rozmaitych konfiguracjach) nie będą rozczarowane. Chodzi wyłącznie o to, że projektanci definitywnie zamknęli ten rozdział historii Agenta 47, kładąc nieco większy nacisk na akcję, tworząc więcej filmowego klimatu. Widoczne jest to np. w niektórych momentach poszczególnych zadań: kamera zmienia nieco swoje standardowe położenie, ujęcia stają się niczym kadry z kolejnej części „Szklanej pułapki”, a my możemy podziwiać efektowne widoczki. Jednak zauważymy to zwłaszcza podczas pierwszego przejścia dostępnych misji. Rozgrywka proponuje, zachęca wręcz do tego, by skończyć debiutanckie podejście proponowanym przez nią wariantem (a przynajmniej zacząć je w ten sposób) - najlepszym przykładem na to jest chyba zadanie w Anglii.
Gdy IO Interactive zaprezentowało w jednym z przedpremierowych filmików rezydencję Dartmoor, mogliśmy zobaczyć bohatera w roli detektywa jakby to była jego wyjściowa rola. Otóż w cale nie musimy przywdziewać jego tożsamości: 47 przybywa na miejsce w domyślnym, cywilnym ubraniu, mogąc kompletnie zignorować wynajętego śledczego. Jednak sposób, w jak rozmieszczono na naszej trasie np. zarośla, w których możemy się schować, a także moment, w którym spotykamy jegomościa sam na sam, pozwala domniemywać, że to jest ten „kanoniczny” sposób na ukończenie tego zadania. I nie ma w tym nic złego - ja sam postawiłem na to, by moje przejście wyglądało w ten sposób. Nie czuję się rozczarowany, a wręcz przeciwnie - rozochocony. Wbrew pozorom możliwości gracza nie zostały ograniczone, nagle nie założono nam kagańca.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler