Przeglądając menusy, zauważyłem dwie pozycje wyróżnione jakże wymownym "new". Czyżby świeże tryby gry w wersji pecetowej? Nie, oczywiście że nie! Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się tym chwalić. Pierwsza z propozycji to luźna wariacja trybu menedżerskiego. Wybieramy ekipę, ustalamy skład, taktykę i rozgrywamy kolejne sezony. Bez zawracania sobie głowy finansami, transferami i innymi tego typu zadaniami. Rzeczywiście, innowacja! Druga nowa-stara propozycja EA to "Be a Pro: Club and Country". Tym razem wybieramy, tudzież tworzymy swojego własnego kopacza i prowadzimy go poprzez kolejne szczeble piłkarskiej kariery. Wybaczcie mi jeśli popełnię błąd, ale minionej jesieni było chyba to samo, tylko bez reprezentacji.
Jak co roku, tak i tym razem na plus zaliczyć należy fenomenalny soundtrack oraz estetyczne menusy. I chociaż z całej listy wykonawców rozpoznałem jedynie dwie pozycje, utwory robią ogromne wrażenie. Standardowo już, zachwyca atmosfera meczowa. Kibice żywiołowo reagują na boiskowe wydarzenia, a głos komentatora brzmi dokładnie tak, jak brzmieć powinien. Duet Szpaku & Szaranowicz ponownie stanął na wysokości zadania. Nagrano ponad 5000 nowych kwestii i jakościowo jest to bez dwóch zdań jedna z najlepszych polonizacji anno domini 2009.
Szkoda tylko, że do poziomu dźwiękowców nie dostosowali się graficy. Nowa propozycja Electronic Arts wygląda bowiem słabiutko. Na domyślnej kamerze da się jeszcze jakoś grać, ale ta obejmuje tak niewielki obszar boiska, że nierzadko nie nadąża za piłką. Po zmianie widoku, FIFA 10 oferuje nam wirtualną podróż do czasów, kiedy szczytem marzeń komputerowej braci był GeForce 4 Titanium. O ile same modele piłkarzy można jeszcze jakoś zdzierżyć, to widok murawy u niejednego gracza spowoduje odruchy wymiotne. "Trójwymiarowych" kibiców i wszystko, co otacza murawy wirtualnych obiektów, litościwie pominę. Panowie, tak beznadziejnie wykonanej trawy nie widziałem od dobrych kilku lat. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż recenzowany program wygląda gorzej od swego starszego o rok brata.
Najnowsza kopanka EA powinna zostać opatrzona podtytułem "Koszmar powraca" i wylądować wśród materiałów, karnie prezentowanych wszystkim piratom drogowym w ramach resocjalizacji. Gwarantuję, że po takiej dawce tortur, żaden niedzielny rajdowiec nie odważyłby się cisnąć więcej, niż przepisowe 50 km/h. Chylę czoła przed specami z Electronic Arts. Gdyby ktoś kazał mi sprzedać tak ogromną kupę dziadostwa, w geście rozpaczy popełniłbym widowiskowe sepuku. A elektronicznym marketingowcom z roku na rok wychodzi to coraz lepiej! ... Sprzedaż, ma się rozumieć.
Przeciętna |
Grafika: Modele zawodników są niemal identyczne jak przed rokiem i prezentują się co najwyżej przeciętnie. Niestety, nawet takiego poziomu nie trzymają wirtualne murawy. Przy nieco większym oddaleniu kamery, wygląda to wszystko bardzo słabo. |
Genialny |
Dźwięk: Jak w każdej FIFIE, zachwyca soundtrack, a nieustający doping kibiców i komentarz panów: Szpakowskiego oraz Szaranowicza tworzą razem niezapomnianą atmosferę meczową. Momentami aż serce rośnie! |
Słaba |
Grywalność: Ciężko mówić tutaj o jakiejkolwiek grywalności. Spora liczba trybów i całkiem znośne online znacznie podniosłyby tą ocenę, aczkolwiek słabiutki gameplay odrzuca od tytułu już po kilku minutach właściwej gry. |
Słabe |
Pomysł i założenia: Pomysł jest ten sam co rok, dwa, trzy i cztery lata temu. Nabić pecetowców w butelkę, kosząc przy tym jak najwięcej mamony. Zdecydowanie takiego postępowania nie popieramy. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Tak jak w każdej grze piłkarskiej. Możemy faulować, kopać, strzelać, przytrzymywać, podawać, itp., itd. Szkoda tylko, że w oprawie sprzed dobrych kilku lat. |
Słowo na koniec: Jeśli posiadasz którąkolwiek FIFĘ, wydaną po roku 2005, od tegorocznej edycji trzymaj się z dala. To nic innego, jak stara gra w świeżej cenie. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler