Słowa “Tryb Fabularny” wymagają jednak objęcia solidnymi, pogrubionymi cudzysłowami. Zaserwowane nam wynurzenia scenarzystów mają bowiem stanowić jedynie prolog dla wydarzeń zawartych w zaplanowanym na czerwiec “prawdziwym” Story Mode, i ograniczają się do serii komiksowych wstawek przeplatanych jałowymi, jednorundownymi pojedynkami toczonymi przeciwko komputerowym przeciwnikom. Zgodnie ze wszelkimi oczekiwaniami, większość prezentowanych nam historii można zaklasyfikować do kategorii bijatykowego “M jak Miłość”, chociaż samo w sobie jest to całkiem urocze. Jeśli jednak doliczymy do tego faktu skromną ilość walk, przypadających na każdego ze śmiałków (około 3-4!) oraz brak jakichkolwiek pobocznych atrakcji, to w efekcie otrzymamy obraz trybu dla samotnego gracza, przebijającego monotonią nawet sztampowy do bólu Arcade Mode, którego nie uświadczymy w tej odsłonie serii w ogóle. Szkoda, bo nawet znane z epoki gamingowego prekambru (czyt. czasów świetności SFII) minigierki w stylu niszczenia niewinnie zaparkowanych samochodów pomogłyby chociaż na chwilę przerwać ciąg następujących po sobie, banalnych potyczek. Na plus można jednak zaliczyć ilustracje stworzone przez Bengusa, który ponownie użyczył swoich talentów na potrzeby serii, zabierając ze sobą swą niezwykle charakterystyczną kreskę.
Z atrakcji dla samotnego gracza dostępny jest również tryb przetrwania (Survival), oferujący możliwość zabawy na 4 różnych poziomach trudności. Zgodnie z tytułem, zabawa sprowadza się do okładania kolejnych wrogów, chociaż tym razem deweloperzy pokusili się o niewielki twist, umożliwiając nam wydawanie zdobytych punktów na drobne wspomagacze. Zwiększenie obrażeń w kolejnym starciu czy (a może - przede wszystkim) odnowienie zapasów energii witalnej może się okazać niezwykle pomocne przed następującymi po sobie pojedynkami. Mimo momentami schematycznej gry komputerowych oponentów, Survival potrafi zająć chwilkę czasu. Zwłaszcza jeśli aktualnie wyszukujemy wroga w trybie online. A to właśnie tryb online stanowi, przynajmniej na razie, o potędze najnowszej propozycji studia.
Przy pierwszym połączeniu z serwerami jesteśmy proszeni o podanie kilku informacji, pozwalających na utworzenie naszego konta w Capcom Fighters Network - sieci zrzeszającej wszystkich aktywnych graczy SFV, zarówno na PS4 jak i komputerach stacjonarnych (pełna obsługa Cross-Play, za co designerom sieciowego trybu należy się spory kubełek łakoci). CFN to jednak nie tylko zbiór narzędzi pozwalających na wyszukiwanie i obserwowanie potencjalnych rywali. Do naszej dyspozycji oddano całkiem rozbudowany system rankingowy, oparty na rozgrywaniu klasycznych pojedynków 1v1, przeciwko innym śmiałkom. Zwycięstwo nagradzane jest punktami rankingowymi (League Points), pozwalającymi piąć się w górę drabinki graczy oraz wbijać kolejne rangi, symbolizujące nasz poziom wtajemniczenia. Z zabawą w trybie rankingowym lepiej jednak z reguły wstrzymać się do momentu znośnego opanowania zawiłości systemu i kontrolowanej przez nas postaci. Zwłaszcza, że wielu graczy pozjadało już zęby na odbywających się na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy beta-testach. Tu z pomocą przychodzi możliwość rozgrywania mniej istotnych pojedynków w znanym i lubianym trybie Casual (klasyczny matchmaking, pozbawiony możliwości zdobywania i tracenia LP) oraz Battle Lounge, umożliwiającym zapraszanie znajomych i nieznajomych do wspólnej, niezobowiązującej zabawy we współdzielonym lobby. Przynajmniej w dalszej perspektywie. Póki co obsługiwane są jedynie pokoje dwuosobowe. Serio, nie żartowałem mówiąc o brakującej zawartości.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler