Battlefield od zawsze stawiał na współpracę, przez co nigdy nie był grą dla samotnych wojowników wzorem Call of Duty (nie umniejszając tej słynnej serii). "Czwórka" zyskuje na taktycznym podejściu do zabawy dzięki powrotowi trybu Dowódcy, znanego z Battlefield 2. Każdy zespół może obsadzić jednego człowieka na stanowisku głównodowodzącego, a ten nie bierze udziału bezpośrednio w starciu, lecz obserwuje wydarzenia na specjalnej taktycznej mapie. Do zadań komendanta zalicza się przede wszystkim ustalanie wytycznych dla kierowanej armii, zsyłanie posiłków czy nawet dokonywania ataków artyleryjskich. Funkcja dowódcy nie jest rzecz jasna bezinteresowna – punktuje on za szereg wykonywanych czynności, w tym właśnie skuteczne używanie kanonierek i rozmaite asysty, zgarniane przy skanowaniu terenu. Śmiem twierdzić, że taki "mózg operacji" odgrywa ogromną rolę, ale głównie wtedy, gdy naprzeciwko siebie stają dwa klany lub trafi się nam naprawdę ogarnięty zespół. W większości meczy, w jakich brałem udział, zaledwie garstka osób stosowała się do wydawanych poleceń, choć być może z czasem ulegnie to zmianie.
Uzyskiwane doświadczenie przekłada się na kolejne rangi i związane z nimi bonusy. Nowe bronie i dodatki do nich pozyskujemy zarówno wraz z awansem na wyższe stopnie, jak i poprzez sprawne użytkowanie danego rodzaju pukawek. Część arsenału do rozgrywek sieciowych wpadnie w nasze łapska wraz z postępami w trybie fabularnym, co może stanowić niewielką zachętę do przemęczenia tych kilku (około 5) godzin. DICE nie szczędziło się jeżeli chodzi o ilość dostępnego uzbrojenia – niemal każdą broń można poddać modyfikacji, odblokowując kolejne uchwyty, kolimatory i inne tłumiki. Otrzymujemy więc przywilej dokładnej personalizacji ulubionego narzędzia terroru, co niewątpliwie stanowi solidny argument do spędzenia w multiplayerze dziesiątek godzin. Kolejną ku temu zachętą są Pakiety Bojowe – zdobywane po osiągnięciu określonego poziomu czy też zlikwidowaniu odpowiedniej ilości oponentów. W skrzyneczkach tych czekają na gracza losowe bonusy, jak nowe noże, kamuflaże czy czasowe premie do doświadczenia.
Podobnie wygląda zresztą wyposażanie w nowe funkcje pojazdów – początkowo zasiadamy do "łysych" maszyn, ale kolejne, skutecznie przeprowadzane przy ich pomocy akcje oznaczają zgarnięcie coraz nowszych systemów, zwiększających bojową skuteczność. Jeżeli już przy nich jesteśmy, nie sposób nie docenić bogactwa, jakie oferuje szwedzki developer. W skrócie, otrzymaliśmy większość sprzętu, jaki znamy z Battlefield 4, ale ciekawą nowością są chociażby szturmowe łodzie, cechujące się sporą wytrzymałością oraz dużą siłą ognia. W rękach zgranego zespołu stanowią śmiertelnie groźną broń. Z innych nowinek warto wymienić mobilną wyrzutnię rakiet długiego zasięgu M142, pozwalającą skutecznie demolować obszerne skupiska piechoty. Ta ostatnia podzielona została na cztery klasy - szturmowca / medyka, technika / mechanika, zwiadowcę / snajpera oraz klasycznego żołnierza wsparcia. Każda z funkcji niesie ze sobą inny wachlarz dostępnych pukawek, pełniąc różniące się od siebie zadania na polu walki. Mi najbardziej do gustu przypadł technik, dysponujący ręcznym karabinkiem i zabawkami do rozbrajania czołgów. Odniosłem natomiast wrażenie, że ciężkie początki będą mieli snajperzy, dysponujący na starcie ubogimi w skuteczność strzelbami. Kwestią czasu pozostaje jednak odblokowanie najlepszych wyborowych karabinów czy pocisków C4, pozwalających siać zamieszanie wśród wrogów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler