Dość oryginalnie wygląda kwestia uzbrojenia. Generalnie, do dyspozycji oddano kilkanaście giwer, wśród których znajdują się karabiny maszynowe, strzelby, pistolety, miotacze ognia, czy wyrzutnie rakiet. Część z narzędzi eksterminacji będzie – można powiedzieć – na stałe przypisana do naszego wyposażenia (z tym warunkiem, że będą odblokowywane wraz z rozwojem naszego bohatera), a niektóre odnajdziemy podczas wykonywania misji. Co więcej, broń możemy modernizować, dodając do niej albo jakieś nowe podzespoły (celownik), albo po prostu malunek na obudowie. Niestety i tu autorzy nieszczególnie się spisali. Modyfikacji jest mało, a w większości przypadków nie należą do nadzwyczaj ciekawych. Z łatwością można było trochę bardziej rozbudować ten element!
By jednak dokonywać modernizacji, potrzebujemy punktów ulepszeń - te zaś zdobędziemy na dwa sposoby: podnosząc rangę naszego marines poprzez zabójstwa oponentów; wykonując specjalne wyzwania (zabicie odpowiedniej liczby wrogów z określonej broni, właściwego dystansu, w walce wręcz, czy strzałem w głowę). Nie należy to do szczególnie innowacyjnych rozwiązań, ale przynajmniej mobilizuje gracza do prowadzenia w miarę różnorakiego stylu gry.
Dopełnieniem koncertu przeciętności są mocno średnie plansze i lokacje. Aliens: Colonial Marines podzielono na 11 misji, przy czym zdecydowana większość toczyć się będzie na terenie księżyca LV-426 – na jego powierzchni lub w kompleksach i podziemiach. Poziomy niestety nie zachwycają, nie pooglądamy atrakcyjnych krajobrazów, także typowa, „alienowska” stylizacja nie zrobi powalającego wrażenia. Mimo wszystko w tej kwestii nie ma nadzwyczajnej tragedii i nie odczuwam wielkiego niedosytu. Niestety dużym minusem plansz jest brak jakiejkolwiek interaktywności. Niemalże nic nie można zniszczyć czy przesunąć, ewentualnie tylko coś klikniemy, czy przetniemy zamknięte drzwi. I ten element można było zdecydowanie dopracować!
Trochę większym blaskiem może poszczycić się tryb dla wielu graczy, choć tutaj również nie spodziewajcie się fajerwerków i owacji. Co ciekawe, w multi możemy pokierować nie tylko ludzkim żołnierzem, ale także wcielić się w Ksenomorfa – i to w trzy różne odmiany (jeden jest szybki, inny silny, a kolejny pluje kwasem). Każdy ma pewne szczególne, wyznaczające go cechy i oferuje nieco inne doznania płynące z rozgrywki. Ponadto, zdolności Ksenomorfów podlegają modernizacji, co przygotowano znacznie lepiej niż rozwój marines.
Sama zabawa oferuje cztery tryby rozrywki (nie licząc kooperacji), takie jak klasyczny deathmatch, ewakuację (zwyczajnie uciekamy przed obcymi), przetrwanie, w ostatnim zaś przyjdzie nam wysadzać gniazda alienów. Są to opcje zupełnie przyzwoite, dostarczające pewnej przyjemności odbiorcy. Minusem jest natomiast stosunkowo niewielka liczba map, szczególnie w trybach przetrwania i ewakuacji (ledwie po dwie plansze). Wielka szkoda też, że jednocześnie w rozgrywce może brać udział maksymalnie 12 graczy (po 6 w każdym teamie). Jest to liczba zbyt niska do prowadzenia faktycznie pasjonującej rywalizacji: wypadałoby powiększyć ten limit! Koniec końców, multiplayer daje się przeżyć, a sympatycy internetowych potyczek powinni być względnie zadowoleni.
W ostatecznym rozrachunku nawet zabawa online nie sprawi, że Aliens: Colonial Marines może w jakiś szczególny sposób zyskać w naszych oczach. Niestety jest to produkcja zupełnie niespełniająca pokładanych w niej nadziei i stanowi dzieło do bólu przeciętne. Brak rozsądnego scenariusza, zero klimatu, przestarzała oprawa, nierówna rozgrywka i fatalne AI towarzyszy i przeciwników całkowicie przesądzają o tym fakcie. Owszem, w tym wszystkim można chwilami odnaleźć jakąś przyjemność, ale to zdecydowanie nie jest gra, na którą czekaliśmy tyle czasu. Nie jest to też tytuł stanowiący godne przeniesienie genialnego uniwersum Obcego na ekrany komputera. Może następnym razem?
Przeciętna |
Grafika: Przestarzała i niedzisiejsza, ogromnej tragedii nie ma, ale nie przystaje to do roku 2013. Na plus przynajmniej zaliczają się niskie wymagania sprzętowe. |
Dobry |
Dźwięk: Trochę lepszy niż oprawa wizualna, ale i dźwięk nie stanowi nadzwyczajnego arcydzieła. |
Przeciętna |
Grywalność: Raczej poniżej przeciętnej tryb signle player jest trochę ratowany przez zabawę dla wielu graczy, choć i tak Colonial Marines dostarcza po prostu średniej rozrywki. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: Twórcom zdecydowanie zabrakło pomysłu na swój produkt. |
Słaba |
Interakcja i fizyka: Nijaka. Prawie niczego nie możemy dotknąć, nic przesunąć,prawie nic zniszczyć... tylko z niektórymi elementami można wejść w interakcję. |
Słowo na koniec: Do bólu przeciętna gra, pozbawiona wyrazu. Nie na to czekaliśmy! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler