DragonBall Evolution - recenzja filmu.


Zidan @ 18:09 17.04.2009

Na samym wstępie zaznaczę, że: nie jestem fanem DragonBalla, widziałem może kilka odcinków serii, nie pamiętam jak nazywał się główny bohater, nie wiem kim są kosmiczni wojownicy i mam pojęcia, skąd im wszystkim wzięły się ogony.

Na samym wstępie zaznaczę, że: nie jestem fanem DragonBalla, widziałem może kilka odcinków serii, nie pamiętam jak nazywał się główny bohater, nie wiem kim są kosmiczni wojownicy i mam pojęcia, skąd im wszystkim wzięły się ogony. Jest mi z tą niewiedzą dobrze i zupełnie mnie nie obchodzi, co te mocarne ludki w tym anime wyczyniały. I nie bójcie się, że moja recenzja będzie przez to mniej obiektywna. Od razu zaznaczam, że Evolution niemal w niczym nie przypomina oryginału, a jedyne co te dwa twory mają ze sobą wspólnego to tytuł, bohaterów i zarys fabularny. Jak więc wspominałem, z racji oczywistego odstąpienia przez twórców filmu od konwencji anime, nie ma zupełnie sensu ich ze sobą porównywać i wskazywać, że „tu coś było lepsze, a tu jest BE!”. Nie będę więc tego robił i srebrnoekranowego DragonBalla potraktuje tak, jak coś zupełne niepowiązanego z dziełem japońskim.


No, ale koniec z zanudzaniem, przejdźmy do konkretów. Głównym bohaterem całego tego zamieszania jest Goku – postać, której tutejsza kreacja bez mała mnie zaskakuje i zadziwia. Jest to bowiem chłopiec z kosmosu o bardzo amerykańskich rysach twarzy, będący pod opieką leciwego już azjaty Gohana i noszący typowo wschodnie imię, pasujące do niego jak kiszony seler do kanapek… Ale kontynuując, Goku nie jest zwyczajnym chłopcem. Dzięki swojemu kosmicznemu pochodzeniu posiada dużo większy refleks i siłę niż zwykli śmiertelnicy, a także nadnaturalne zdolności, które rozwija pod okiem swojego opiekuna i mistrza jednocześnie. Ale nie tylko treningiem człowiek żyje. Chłopak chodzi rzecz jasna do szkoły, w której jednak nie jest zbyt lubiany, co by nie napisać – pogardzany. Jedyny ratunek w Chi-Chi – azjatyckiej dziewczynie, której Goku najwidoczniej wpadł w oko. Jednak i to zostaje zaburzone: z kosmosu przyleciał bowiem okropnie zły Picollo, pragnący zebrać wszystkie Smocze Kule znajdujące się na Ziemi, które to razem zgromadzone spełniają jedno dowolne życzenie ich posiadacza. I jako, że natura Picolla nie wskazuje na to, by poprosił o duży bukiet róż dla długonogiej blondynki, Goku wraz ze swoimi towarzyszami stają do walki z nieznającym litości wichrzycielem…

Nie wiem, jakie możecie mieć odczucia po tym co przeczytaliście akapit wyżej, ale – jeśli były pozytywne – muszę Was Moi Drodzy od razu naprowadzić na właściwe tory rozumowania. Fabularna strona DragonBall Evolution jest kiepska, historia nudna, nieciekawa oraz przedstawiona w sposób tandetny i do bólu Hollywoodzki. Brak jej jakiegokolwiek polotu, zwrotów akcji, zaskakujących momentów… wszystko jest tu okropnie naciągane i bardzo przewidywalne. Nie będziecie więc zaskoczeni poziomem dialogów występujących w filmie. Trochę denne, niezbyt przenikliwe, ani też za śmieszne – chociaż ewidentnie scenarzyści chcieli je takimi uczynić. Cóż, kwestia merytoryczna z całą pewnością nie jest mocną stroną Evolution. W sumie, pozostałe aspekty też nią nie są.


Od pierwszych minut trwania filmu będziemy świadkami różnorakiej wydarzeń, co wcale jednak nie oznacza, że wartka akcja towarzyszy nam aż do samych liter końcowych. Wprawdzie nie można powiedzieć – kilka scen walki wygląda całkiem widowiskowo i finezyjnie, ale wiele z nich z kolei to już tandeta i lekka kiszka. Jest tu też kilka fragmentów, w których bohaterowie używają znanych widzom bajki mocy (Kame-Hame-Ha i inne czary), te jednak również nie sprawiają jakiegoś szczególnego wrażenia. Jest - uno - nieco za mało, a po drugie – raczej nie emanują w widza jakąś szczególną mocą i siłą. Doskonale widać to podczas finałowego starcia „dobrych” z „tymi złymi”, które choć mieni się żywymi barwami, jest w sumie sztampowe, chaotyczne i nie wgniatające w fotele. Oczekiwałem czegoś znacznie lepszego!

Sprawdź także:

Dragon Ball: Evolution

Premiera: 07 kwietnia 2009
PSP

Dragon Ball: Evolution to dedykowana wyłącznie przenośnej PlayStation Portable bijatyka oparta na licencji filmu o tym samym tytule. Wraz z reaktywacją legendarnej serii ...

Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoskordzik7   @   19:56, 09.05.2009
Bardzo lubiłem, jak byłem mniejszy to anime. Pamiętam jak się spieszyłem do domu, by to obejrzeć. Czasem się zbieraliśmy większą grupką, bo co niektórzy by do siebie na to nie zdążyli.
Po przeczytaniu tego, chyba nie będę tego filmu oglądać, bo nie chce zepsuć sobie obrazu mojej ulubionej bajki z dzieciństwa...Ale z drugiej strony, czemu by nie spróbować? Zawsze zostają mi jeszcze Muminki ;)
0 kudosBlazun   @   08:34, 24.05.2009
Dragonball jest wyśmienity w postaci wymyślonej przez Akirę Toriyamę i jakiekolwiek próby przeniesienia mangi do "realistycznego" filmu będą po prostu żałosne. Chyba, że doczekamy się nowej, mocno nawiązującej do mangowej fabuły, lecz z nowymi postaciami i lepszą grafiką.
0 kudosMessi3215   @   18:49, 20.12.2010
Ten film był trochę denny, oczywiście można było co pooglądać ale jak dla mnie wersja kreskówkowa jest dla mnie lepsza.