Gra w lekturze - Assassin's Creed: Czarna bandera


Zidan @ 19:08 25.03.2014


Ogólnie, kreacje bohaterów są mocną stroną książki. Sam Kenway to ciekawa, głęboka i niebanalna postać, którą – mimo długiej listy okropnych cech – autentycznie da się polubić. Bowden dobrze przeniósł go na karty papieru i umiejętnie wgłębił się w jego psychologię. Ponadto spotykamy rozliczne postacie występujące w grze, w tym również historyczne (np. Woodes Rogers), jak i garstkę person wymyślonych na potrzeby książki (głównie te pierwsze rozdziały). Wprawdzie w oczywisty sposób to Edward za każdym razem jest osobą pierwszoplanową i przyćmiewającą pozostałych, ale pisarz dał radę stworzyć przynajmniej kilka ciekawych osobowości.

Trudno mieć przy tym jakieś zastrzeżenia do językowej warstwy powieści. Twórca przyzwyczaił nas do plastycznego i barwnego pisania, nie zamęczając przy tym czytelnika rozlicznymi opisami i dłużyznami. Przyjemna, pierwszoosobowa narracja bardzo fajnie przedstawia odbiorcy całą historię i zarazem ułatwia mu wniknięcie w psychikę Edwarda. Jak zwykle też, pisarz zaopatrzył powieść w klimatyczne dialogi, rewelacyjnie pasujące do pirackiego, ciętego żargonu. W końcu mamy działające na wyobraźnię opisy różnych występujących tu lokacji. Autor doskonale oddaje brud i syf pirackiego portu Nassau, umie też „wczuć” czytelnika w atmosferę np. miasta Kingston. Ale w końcu Czarna bandera to również wiele opisów bitew morskich i walk, co – ku mojemu zadowoleniu – także zostało przedstawione nadzwyczaj klarownie i dynamicznie. Jedyne co niekiedy mi przeszkadzało, to nieco zbyt nagłe przeskoki pomiędzy niektórymi wydarzeniami. Ze dwa, może trzy razy, zdarzyło się, że zwroty akcji były ciut chaotyczne i nie do końca zrozumiałe. Miałem wrażenie, że czasami zabrakło kilku zdań upłynniających takie momenty. Nie są to jednak jakieś znaczące czy szczególnie rzucające się w oczy problemy – to ledwie garstka fragmentów w tekście, które w żaden sposób nie zaburzają pozytywnego odbioru całokształtu.

Tak, jak w przypadku pozostałych książek z cyklu, za polskie wydanie Czarnej bandery odpowiada Wydawnictwo Insignis. Co do jakości wydania, jak zwykle nie mam żadnych zastrzeżeń. Firma zadbała o ładną i miłą w dotyku okładkę, o solidne mocowanie papieru, a co najważniejsze, zapewniono dobre tłumaczenie i prawie idealną redakcję tekstu. Nie mam w tej materii żadnych zastrzeżeń.

Reasumując, Oliver Bowden ponownie serwuje nam ciekawą opowieść, zaskakując przy tym swoimi umiejętnościami i elastycznością. Czarna bandera to powieść zgoła odmienna od wszystkich poprzednich części cyklu, charakteryzująca się ironicznym, nieco wręcz żartobliwym (choć niejednokrotnie brutalnym) językiem. Jestem całkowicie usatysfakcjonowany nową propozycją naszego literata i cieszę się, że po odrobinę słabszych Porzuconych, autor potrafił na nowo odbudować swoją formę. Jeśli podobały Wam się poprzednie książki Bowdena, to i tym razem nie powinniście być zawiedzeni. Ja spędziłem trzy naprawdę miłe wieczory.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?